WALTER ALTERMAN: Całkiem swobodnie bez sensu

Były wiceminister skarbu, również były minister aktywów państwowych, pan Artur Soboń, został wezwany przez sejmową komisję ds. wyborów kopertowych. Przesłuchanie miało kuriozalny przebieg. Najpierw, zgodnie z zasadami, dostał czas na swobodną wypowiedź. Mówił niedługo, a z tego co powiedział naprawdę nic nie wynikało. Potem członkowie komisji przystąpili do zadawania pytań. I na każde z nich Soboń odpowiadał taką formułką: „Wszystko co miałem do powiedzenia zawarłem w swobodnej formie wypowiedzi”. Niekiedy zmieniał formułkę (chyba z nudów) i odpowiadał na pytanie tak: „Wszystko co miałem do powiedzenia zawarłem w swobodnym czasie wypowiedzi”. I tak 161 razy.

A członkowie komisji powtarzali te formułki posła Sobonia. Potem powtarzały je media. I nikt nie zauważył, że w obu formułkach tkwi potężny logiczny błąd, że nie są one formułowane po polsku.

Nie ma bowiem czegoś takiego jak „swobodna forma wypowiedzi”. I dlatego pan Soboń powinien mówić o „formie swobodnej wypowiedzi”. Forma swobodnej wypowiedzi – tak jest poprawnie, od zawsze i żadne wybory tego nie zmienią. Bo komisja dała mu czas, aby w formie swobodnej wypowiedzi powiedział to, o czym wie. Język polski nie zna również formy „swobodny czas”.

Tragedia, że nikt tego nie zauważył. Ani ci z mediów, ani ci z komisji.  Dlatego wszyscy członkowie komisji powinni zostać ukarani (przez Marszałka Hołownię) trzydziestoma tysiącami złotych. Póki bowiem w Sejmie i Senacie wolno będzie pleść androny, w bliżej nieznanym nikomu języku, póty te ciała nie zapracują na ogólny szacunek.

Pan Soboń został co prawda ukarany trzema tysiącami za nieudzielanie odpowiedzi, ale to ma się nijak do potężnej kary, jaką powinien zapłacić, za niszczenie ojczystego języka.

Nie jestem panem waszych sumień

Nie jestem panem waszych sumień – powiedział Zygmunt Stary, w odpowiedzi na żądania polskich rzymsko-katolików, by „zrobić porządek” z tymi mieszkańcami Korony i Litwy, którzy byli   protestantami lub wyznawali religię w obrządku prawosławnym.

To zdanie jest od zawsze naszą dumą i ma świadczyć, że wojen religijnych u nas nie było, że z gruntu jesteśmy narodem tolerancyjnym. I oczywiście jest dla nas chlubą przed światem, który wiódł okrutne wojny religijne. Czy jednak historia czegoś uczy? Nie ma na to jednoznacznych dowodów. A jak dzisiaj realizowane są słowa naszego wielkiego króla?

Wydaje mi się, że w obecnej Polsce związki tronu i ołtarza są zbyt ścisłe. Skutkiem czego traci na tym kościół. Ludzie bowiem chodzą do kościoła po nauki moralne, po skupienie duchowe, po pociechę i modlitwę. Jeżeli jednak w kościołach (na szczęście nie we wszystkich) tematem kazań staje się polityka, to… część z tych ludzi po prostu przestaje chodzić do świątyń.

Teraz wraca sprawa aborcji, antykoncepcji i środków wczesnoporonnych. Kościół ma w tej sprawie swoje zdanie. I nie może ono być inne. W tych sprawach doktryna Kościoła jest surowa i tradycyjna. Zakładam, że ludzie wierzący podporządkowują się Kościołowi, że postępują kornie i zgodnie z nauczaniem Kościoła.

Jednakże prawo nie musi w zupełności podporządkowywać się Kościołowi, bo mamy w Polsce coraz więcej osób nie identyfikujących się z żadną religią. Poza tym kwestia aborcji jest kwestią sumienia każdego z nas i tak powinno zostać.

Do szalonego ogródka gościń i ministerek

Ponieważ dzisiejsze feministki językowe twierdzą, że „gościnia” była znana już w dawnych wiekach, zatem można i dziś nazywać tak gościa płci żeńskiej. Dlatego też, dla tych miłośniczek dawnych czasów i byłej tradycji, będę tu prowadził krótki słownik słów zapomnianych. Do wykorzystania przez panie będące parlamentarzystkami w Sejmie i Senacie.

Abjuracja – z łac. abjuratio – odprzysięganie, w prawie polskim oznacza formę prawną urzędowego ustąpienia rzeczy jakiej, z wyprzysiężeniem się jej własności. Abjuracja w rzeczach wiary znaczyła odprzysiężenie się czyli wyrzeczenie się błędów kacerskich.

Słowo ładne i brzmi z obca. Lepiej niż zaprzaniec, zdrajca czy łajza klubowy. Do wykorzystania w naszej praktyce parlamentarnej. Abjuracja i dzisiaj może być wielce przydatna, szczególnie dla tych, którzy zmieniają barwy partyjne.

Agażant – z franc. engageante, makietka długa białogłowska z forbotami. W książce z czasów saskich czytamy: Niewiasty dziwnemi agażantami zdobiły głowy swoje”.  Tu wyjaśnienie redakcji co do forbotu: Forbot, z hiszpańskiego forpado – frędzlowaty, nazwa staropolska koronek. Było w XVI wieku takie przysłowie, zanotowana przez Reja: „Z łyka forboty, szlachta bez cnoty”.

Ambaje – łac. ambages – mary, urojenia, przywidzenia, bałamuctwa, androny.

I to słowo może być wielce przydatne w naszych dysputach politycznych. Bo i po cóż krzyczeć, że ktoś tam kłamie. Jakże milej zwrócić komuś uwagę, że prawi ambaje.

Animusz – pod. wyrazów łac. animus, aniomose, w starej polszczyźnie oznaczał śmiałość ducha, odwagę i dzielność, jak również temperament szczodry i pański. Starzy Polacy mawiali: 1) Nie masz bardziej nie do pary jako wielki animusz, a mała intrata. 2) Zła tam rada, gdzie animusz pański, a błazeńska intrata.

Prawda, że słowo jak znalazła na dzisiejsze postawy – na wyrost, bez umiaru, nad miarę.

(Przykłady zaczerpnięte z „Encyklopedii staropolskiej” Zygmunta Glogera.)