WALTER ALTERMANN: Batalistyka czy balistyka, czyli co polscy dziennikarze wiedzą o wojnie

W ukraińskich mediach jest wojna, w Polsce czasem dominuje dziennikarskie ego Collage: HB/5.ua/UkrInform/KAfb/TT

Starałem się dotychczas nie ujawniać nazwisk dziennikarzy, do których odnoszą się moje zdziwienia językowe. Tym razem jednak miarka się przebrała. Agresja Rosji na naszego sąsiada miała wprost katalityczny wpływ na obnażenie słabości kadr polskich mediów.

Niewiedza o niewiedzy

Oto drugiego dnia wojny pani Monika Olejnik przepytywała jakiegoś polskiego oficera na okoliczność obecnej sytuacji militarnej i jej potencjalnego rozwoju. Oficer był grzeczny i mówił z sensem. W pewnym momencie p. Olejnik powiedziała:

No dobrze, mówi pan o zdecydowanej obronie Ukraińców, ale przecież Rosja ma rakiety batalistyczne.

Oficerowi brwi poszły trochę w górę, ale – jako wyższy oficer – nie prostował tylko zgrabnie przeszedł do innego aspektu wojny.

Zrazu pomyślałem, że Olejnik przejęzyczyła się, ale nie. Więc po kolei:

batalistyka to część malarstwa i grafiki, przedstawiająca sceny wojenne. Na przykład Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki czy Panorama Racławicka Jana Styki, Wojciecha Kossaka i kilku innych malarzy, to klasyczna batalistyka właśnie. Grunwald jest eksponowany w Warszawie a Panorama we Wrocławiu. Można obejrzeć i zrozumieć.

balistyka zaś to część wiedzy o miotaniu i ruchu pocisków oraz rakiet. Balistyka zajmuje się procesami fizycznymi w czasie strzału w lufie i jej pobliżu oraz wpływem tych zjawisk na ruch pocisku, a także procesami zachodzącymi w silnikach rakietowych. Balistyka bada też prawa ruchu pocisków i rakiet poza lufą, bądź wyrzutnią. Najważniejszym zadaniem balistyki jest wyznaczanie parametrów ruchu pocisków, w tym rakiet.

pocisk balistyczny to rodzaj pocisku, którego najistotniejszymi cechami konstrukcyjnymi są lot po parabolicznej krzywej balistycznej z napędem silnikowym jedynie w części trasy oraz wyposażenie w układ kontroli i naprowadzania. Na etapie wznoszenia lot odbywa się dzięki napędowi za pomocą jednego bądź więcej silników rakietowych, dalsze zaś etapy lotu odbywają się dzięki wykorzystaniu energii nadanej pociskowi w fazie silnikowej i dzięki grawitacji ziemskiej. Zastosowanie pocisków balistycznych opiera się na przenoszeniu do celu głowicy bojowej o charakterze konwencjonalnym bądź masowego rażenia.

Tu należy nadmienić, że balistyka ma tradycję średniowieczną i dziwne, że ktoś mógł ją pomylić z batalistyką. Dziwne jest i to, że do tak trudnych tematów skierowano dziennikarkę, która specjalizuje się w polskiej polityce, słynąc głównie z temperamentu.

Przecież pani Monika Olejnik, i wielu innych dziennikarzy, sama z siebie, powinna wiedzieć, że nie ma bladego pojęcia o wojsku i wojnie. Zdaje mi się, że zwyciężyła w niej organiczna wręcz chęć bycia na ekranie. Za wszelka cenę, nawet za cenę kompromitacji. Zresztą u wielu dziennikarzy bycie w okienku jest narkotykiem. Uzależniają się i tracą nad sobą kontrolę. A pierwszym ich obowiązkiem jest mieć wiedzę o swojej niewiedzy. Ale jakże mają wiedzieć, gdy są pod wpływem narkotyku, jakim jest dla nich kolejne „błyśnięcie” w okienku

Rozkoszna niedbałość o szczegóły

Gdyby ktoś z Czytelników pomyślał, że p. Olejnik była wtedy zaskoczona sytuacją, to cztery dni później dała znowu dowód potężnej niewiedzy na tematy militarne.  26 lutego, w czasie rozmowy o sytuacji na Ukrainie zapytała rozmówców.

A dlaczego przestrzeń powietrzna nad Ukrainą nie jest jeszcze zamknięta i pozwala się latać rosyjskim samolotom?

No i co ja Państwu powiem? Zamiast wyjaśniać p. Olejnik, czym jest nowoczesna wojna, co daje przewaga w lotnictwie, czym jest obrona przeciwlotnicza, czym są rakiety powietrze-powietrze, powietrze-ziemia, ziemia-powietrze, woda-ziemia, woda-powietrze, czym są nowoczesne radary, etc., itd… opowiem anegdotkę o pewnej bogatej Amerykance, która na przyjęciu tak zagadnęła Cyrusa West Field ‘a, twórcę pierwszego kablowego połączenia telegraficznego między Europą a Stanami Zjednoczonymi.

Proszę mi powiedzieć jak właściwie działa ten transkontynentalny telegraf. Jak to się dzieje?

West Field, być może ze względu na majątek i wpływy damy, udzielił jej wyczerpującej odpowiedzi. Mówił, czym jest elektryczność, jak się ją wytwarza, czym są przewody elektryczne, czym wzmacniacze sygnału, wyjaśnił, czym jest aparat a czym alfabet Morse’a…

No, dobrze – powiedziała dama – bardzo panu dziękuję za tak precyzyjne wiadomości, ale jednego nadal nie rozumiem. Jak to się dzieje, że jak ja dostaję telegram od bratanka z Londynu do mojego domu w Nowym Jorku, to on jest zupełnie suchy?

To jest mniej więcej ten sam poziom wiedzy.

Fukujama, czyli liryka kapitalizmu

Najazd Rosji na Ukrainę poruszył nas wszystkich. I znaleźliśmy się w stanie głębokiego osłupienia. Niby to znamy Rosję od wieków i nikt z nas niczego dobrego się po niej nie spodziewał, jednak agresja putinowskiej Mateczki Rasiji przekroczyła miarę współczesnego cywilizowanego świata. Tego świata, który według Francisa Fukujamy, doszedł już do końca historii i teraz czeka go spokój, dobrobyt, szlachetna współpraca i wyrazy sympatii. Swoją teorię Fukujama opublikował w książce „Koniec historii i ostatni człowiek” z 1989 roku, polskie wydanie w roku 1991. Idea Nowego Raju rozlała się po szerokim świecie, bo była przyjemna i obiecywała możnym stale wzrastające zyski. W sumie była to liryczna wersja neoliberalizmu. Żadnych konfliktów, nic tylko zarabiać i zarabiać na produkcji i handlu.

Doszło do tego, że i Lech Wałęsa cytował Fukujamę. Czy Wałęsa czytał dzieło Proroka Spokoju nie wiem, ale wątpię, bo przecież chwalił się, że przeczytał jedynie Pismo Święte. W każdym razie w latach 90-tych ówczesny prezydent głosił, że żadnej wojny już nie będzie, bo świat jest tak ze sobą gospodarczo powiązany, tak uzależniony, że nikomu nie będzie się opłacało walczyć ze sobą. Fukujama po kilkunastu latach od wydania dzieła przeprosił i wycofał się ze swojej teorii. A Wałęsa niczego nie prostował i nie prostuje. Może nie pamięta? To mu się zdarza.

Amerykańscy warrior’s alias amerykańscy żołnierze

Tłumacz wystąpienia Prezydenta Dudy (Prezydent mówił po angielsku) powiedział, że: Mamy już w Polsce 10.000 amerykańskich wojowników. Czyli przetłumaczył warrior na warrior. Zmartwiałem, bo z pojęciem warrior, spotkałem się jedynie w przypadku filmów z serii „Gwiezdne wojny”. Przez moment pomyślałem nawet, że Amerykanie przysłali do nas tych warriors’ów z przyszłości.

Poważnie zaś mówiąc… Mam nadzieję, że bogaty świat nie sprzeda Ukrainy, jak sprzedał nas w 1939, a potem w 1945 roku. Niebezpieczeństwo jest, bo Zachód chce nadal robić z Rosją interesy.

Zarobić! Choćby z diabłem.

Każdy biznesmen wie, że najlepsze interesy robi się z satrapami, jedynowładcami i wszelkiej maści dzierżymordami. Dlaczego? Bo tacy putinopodobni dają dobrze zarobić, ponieważ zależy im na legitymizacji swojej władzy. Dlatego lubią też pokazywać się na światowych czerwonych dywanach różny międzynarodowych zjazdów, narad, festiwali i koncertów. Lubią klepać i być klepani po plecach przez świat Zachodu. Wtedy też do ich poddanych płynie taki przekaz: „Popatrzcie tylko jak nas kochają, czyż nie jesteśmy tacy sami jak oni?”

Przypomnę tylko, że banki z USA wspierały Hitlera od 1933 aż do roku 1940. Dopiero po inwazji na Francję przestały. Choć są i tacy, którzy twierdzą, że cicha współpraca kwitła aż do momentu ataku Japończyków – 7 XII 1941 roku – na amerykańską bazę Pearl Harbour. Ale są też niegodziwcy utrzymujący, że banki amerykańskie, poprzez banki hiszpańskie i szwajcarskie wspierały Hitlera prawie do końca wojny.

Zarobić, choćby z diabłem – to jest hasło współczesnego bogatego Zachodu. Żadnego wstydu, żadnych uczuć i moralności. I stąd biorą się kłopoty współczesnego świata. Pamiętam skandal z dwoma nowoczesnymi okrętami desantowymi typu Mistral, które Francja zbudowała dla Rosji. Już, już miano je Putinowi przekazać, ale ostatecznie w 2015 roku kontrakt zerwano. Stało się tak pod naciskiem międzynarodowej opinii. Francuzi długo się bronili i choć w końcu poddali się, to zadowoleni nie byli. Nie widzieli związku z zajęciem przez Rosję Krymu w 2014 roku.

I tak mnie zastanawia, czy Francja i jej koledzy z bogatej Europy kierują się nadal doktryną Fukujamy? I czy nie dociera do nich, że kręcą sobie baty na własne tyłki?