Stawiam sprawę wyraźnie – mamy poważny problem, wyrażający się tytułowym pytaniem. Oczywiście znajdzie się sporo osób, które powiedzą, że pytanie jest fałszywe, bo przecież można pracując dla siebie, pracować dla kraju. Lub odwrotnie – pracować dla kraju, pracując dla siebie. Znam to propaństwowe hasło z czasów Gomułki i Gierka – i myślę, że jest to czysta propaganda, mająca na celu stłumienie oczekiwań pracowników. I nic więcej.
Historia Polski jest taka, że ciągle nasz kraj oczekuje od obywatela, od Polaka wyrzeczeń i poświęceń na rzeczy ogółu. Ten „ogół” bywał różnie definiowany: niepodległość, niezależność, wolność, wydobywanie się z zacofania, Polska Mocarstwowa a nawet praca dla przyszłych pokoleń. Skutek jednak bywał zawsze ten sam – obywatel musi się poświęcić, musi mniej zarabiać a więcej pracować, bo tego wymaga „najwyższe dobro wspólne”.
Tym samym w całym XX wieku, wliczywszy w to wszystkie trzy konspiracje – przed wybuchem I wojny światowej, w czasie i po II wojnie światowej i tę czasu stanu wojennego – oraz wojny: polską-bolszewicką, II wojnę światową, straszny czas okupacji i trudny okres po wojnie odbudowy Polski, po zniszczeniach tej wojny… przez cały wiek Polak zawsze miał obowiązki wobec kraju.
Nadszedł jednak czas względnego dobrobytu, przynależności do Unii Europejskiej i NATO, jesteśmy silni sojuszami oraz wzrastającym potencjałem gospodarczym kraju. Co prawda wojna na Ukrainie budzi nasz niepokój, ale tym razem – w razie czego – nie będziemy sami. Czy zatem teraz nastał wreszcie czas prywatny dla Polaka? Chyba jeszcze nie, a pora najwyższa.
Nasz długi czas pracy
Szczycimy się – dla przykładu – że mamy najmniejsze w Europie bezrobocie. Bardzo pięknie, chciałoby się powiedzieć. Niestety prawda nie jest tak piękna, bo jednocześnie jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów Europy. I jesteśmy z tym w niechlubnej czołówce w Europy.
Czas pracy w krajach Unii Europejskiej wg. danych Eurostatu w 2021 r. wyniósł średnio 36,4 godz. tygodniowo. Pośród państw członkowskich widać było jednak spora rozpiętość — od 32,2 godz. w Holandii do 40,1 godz. w Grecji. Eurostat wylicza, że najdłuższy czas pracy w Unii Europejskiej obowiązywał w Grecji (40,1 godz.), Rumunii (39,8 godz.), Polsce (39,7 godz.) i Bułgarii (39,5 godz.). Najkrótszy natomiast zaobserwowano w Holandii (32,2 godz.), Austrii (33,7 godz.) i Niemczech (34,6 godz.).
A dodajmy, że ta tabela nie musi być prawdziwa, bo wielu Polaków pracuje na czarno, lub na szaro – czyli umowy ujawniają tylko część prawdy o naszym czasie pracy. Jeżeli ktoś powie, że i tak jest fantastyczne, to głęboko się myli. Człowiek nie jest stworzony jedynie do pracy – powinniśmy pracować, żeby żyć. A okazuje się, że ciągle żyjemy po to, żeby pracować.
Nasi pracujący emeryci
Powiedzmy też i tę prawdę, że w Polsce duża grupa emerytów musi nadal pracować. Czy robią to z umiłowania pracy jako takiej, albo dla kraju? Chyba nie bardzo. Robią to pod przymusem ekonomiczny. Liczba pracujących emerytów rośnie z roku na rok. Najwięcej z nich pracuje w edukacji i służbie zdrowia. Eksperci ostrzegają, że gdy tylko seniorzy zrezygnują, zaczną się gigantyczne problemy. Na przykład w ochronie zdrowia, za zabraknie na przykład pielęgniarek.
Emeryci ratują nie tylko polską edukację i służbę zdrowia, podtrzymują też funkcjonowanie administrację. W tych trzech grupach pracuje dziś łącznie blisko 150 tys. osób, które pobierają jednocześnie emerytury. Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że sumie pod koniec 2018 roku liczba pracujących emerytów zbliżyła się do 750 tys. Jeszcze cztery lata temu było to o 200 tys. mniej.
W czym jesteśmy atrakcyjni dla Europy
Czytam, że coraz więcej firm z Niemiec przenosi się, lub zapowiada przeniesienie swych interesów, do Polski. Powodem są podobno rosnące ceny energii na Zachodzie. To jak to tak? Przecież i u nas energia nie jest tania. Zatem co powoduje takie dyslokacje przemysłu? Ano, o wiele niższe zarobki polskich pracowników, w porównaniu do pracowników niemieckich. Wszystkie kolejne rządy z tego się cieszą, i słusznie, ale trzeba też wyraźnie powiedzieć, że Polacy nadal bardziej pracują dla kraju, niż dla siebie.
Czy jest ochrona warunków i czasu pracy?
Oczywiście jest, ale bardziej na papierze niż w rzeczywistości. Przypomnę, że to za czasów Leszka Millera tak zmieniono ustawę o Państwowej Inspekcji Pracy, że uniemożliwiono pracę… jej inspektorom. Obecnie, żeby PIP mogła przeprowadzić inspekcję, trzeba z dużym wyprzedzeniem poinformować o tym pracodawcę, dając mu oczywiście czas na usunięcie nieprawidłowości. Mało tego, skargi do PIP muszą składać podpisani z nazwiska i imienia pracownicy… Widać pan Miller liczył na samobójców.
Z kolei w czasach rządów PO i PSL rząd poszedł na rękę pracodawcom i zmienił zapisy o czasie pracy. Obecnie pracodawca może wymagać pracy w najdogodniejszych dla siebie tygodniach i miesiącach, a są to najczęściej dni wolne od pracy i miesiące wakacyjne. Zwrot godzin następuje dosłownie po miesiącach. Jednocześnie właściwie zlikwidowano nadgodziny. Jeżeli nie jest to kierunek na powszechne niewolnictwo, to co to jest?
Czy ludzie się zanudzą?
Kiedy „za komuny” nieśmiało podnoszono temat „przepracowania” ludzi, niekiedy – w głębokim zaufaniu – można było usłyszeć od włodarzy kraju: „Przecież oni się w takim wolnym czasie zanudzą”.
Niestety, wzorcem dla ustawodawców są oni sami – pracują świątek-piątek a w Sejmie po nocach. I zapewne uważają, że skoro oni – tak wysoko wyniesieni przez los i partie – mogą, to oczywiście prosty człowiek powinien.
Obecnie jesteśmy społeczeństwem zmotoryzowanym, mamy ogromne możliwości spędzania wolnego czasu z dziećmi i w rodzinach. Baza hotelowa i gastronomiczna jest duża, gminy starają się – i mają dobre efekty – powiększać ofertę turystyczną.
Naprawdę – Panie i Panowie Włodarze Polski – damy radę odpoczywać, nie zanudzimy się.