WALTER ALTERMANN: Kosmici czyli drugi potop

Obszar gwiazdotwórczy LH 95 w Wielkim Obłoku Magellana Grafika: Wikipedia/ domena publiczna

Niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę, ale stała się rzecz niebywała – oto Komisja Nadzoru i Odpowiedzialności Izby Reprezentantów, czyli komisja Kongresu Stanów Zjednoczonych przesłuchała trzech byłych wojskowych, którzy odpowiadali na pytania o obiekty latające, czyli o UFO. Kongresmani pytali o to, czy wojskowi osobiście widzieli pojazdy lub ciała obcych oraz czy UFO może być zdolne do rozbrojenia technologii wykrywania w samolotach używanych przez wojsko.

Przed komisją stawił się David Grusch, były urzędnik amerykańskiego wywiadu, który uważa, że rząd USA nadzoruje nielegalny, trwający od dekad program pozyskiwania technologii z pojazdów UFO. Kongresmen, republikanin Eric Burlison, jeden z najbardziej sceptycznych wobec relacji świadków, zapytał Gruscha o to, czy widział pojazd lub ciało obecego. Grusch odparł, że nie może odpowiedzieć na pierwsze z pytań w „miejscu publicznym”, co było odpowiedzią, której wielokrotnie używano w czasie przesłuchania – podaje BBC. Były urzędnik przyznał jednak, że nie widział takiego ciała.

Przed kongresmenami wystąpił też były dowódca eskadry amerykańskiej marynarki wojennej David Fravor, który w 2004 roku, pilotując myśliwiec F/A-18F Super Hornet, zaobserwował u zachodnich wybrzeży USA obiekt latający, który miał poruszać się w sposób sprzeczny z prawami fizyki. Republikanin Matt Gaetz zapytał Fravora, czy UAP (unexplained aerial phenomenon, czyli niewyjaśnione zjawisko występujące w powietrzu, skrót stosowany wymiennie do UFO) może wyłączyć technologię wykrywania stosowaną w samolotach wojskowych, taką jak kamery czy radary. W odpowiedzi Fravor opisał sytuację, w której amerykański pilot miał śledzić przy pomocy radaru niezidentyfikowany obiekt latający. Gdy zbliżył się do niego, radar miał przestać działać.

Trzecim przesłuchiwanym był były pilot lotnictwa morskiego Ryan Graves, który stwierdził, że widział niezidentyfikowane obiekty latające. – Jeżeli UAP są w rzeczywistości obcymi dronami, jest to niecierpiący zwłoki problem dla bezpieczeństwa narodowego. Jeżeli są czymś innym, jest to sprawa dla naukowców. W obu przypadkach obiekty niezidentyfikowane budzą obawy o bezpieczeństwo w przestworzach – mówił Graves.

Kongres zapowiada, że to początek badania prawdziwości przypadków UFO. Tym samym po raz pierwszy w historii ktoś jawnie i otwarcie podjął temat, z którego od lat dobrze żyją ufolodzy, pisarze i kinematografia amerykańska.

A  jeżeli naprawdę są?

Nie jestem wyznawcą wiary w Obcych, ale życie nauczyło mnie, że niczego nie należy z góry odrzucać. Zakładam zatem i to, że Kongres USA może potwierdzić, że ktoś spoza Matki Ziemi jest wśród nas. Nie można więc będzie wykluczyć, że my wszyscy – jako ziemianie – jesteśmy obserwowani przez obcą cywilizację. Pytaniami, jakie natychmiast będą musiały się pojawić to: w jakim celu, dlaczego i kim są?

Na każde z tych pytań jest kilka możliwych odpowiedzi. Mogą to być przedstawiciele obcej cywilizacji, ale też mogą nimi być wysłannicy sił metafizycznych. Jest przecież faktem, że we wszystkich starożytnych religiach pojawia się motyw kontaktów z bogami, a w większości z nich Obcy-Bogowie podróżują w powietrzu, kontaktują się z ludźmi a nawet z nimi spółkują, z czego rodzą się półbogowie, czyli lepsi ludzie. Grecy nazywali ich herosami.

Skrajni ufolodzy – tacy jak Erich von Däniken – twierdzą nawet, że wszyscy bogowie starożytności to przybysze z kosmosu, którzy nas stworzyli, opiekowali się nami i przekazywali nam swą wiedzę.

Jednak nie sądzę, żeby Kongres USA był tak odważny, żeby stwierdzić obecność UFO. Pewnie sprawa jakoś przyschnie i skończy się na grubych niedomówieniach. Czym bowiem byłoby stwierdzenie, że owszem, że jakaś pozaziemska cywilizacja od dawna nas obserwuje, że w ogóle coś takiego jak obce cywilizacje istnieją?

Wielki przewrót

Jeżeli dzieło Mikołaja Kopernika było wielkim przewrotem, ponieważ zanegował, że Ziemia jest w centrum wszystkiego, że jest jedyna i wyjątkowa wśród ciał niebieskich, to czym byłoby uznanie, że oprócz nas są jeszcze jacyś Obcy? To byłby zamach na wszystkie religie, obalenie naszej wyjątkowości we wszechświecie. Skutkiem tego ludzkość mogłaby już zupełnie nie mieć żadnych hamulców w wyrzynaniu się i całkowitym zniszczeniu Ziemi. Dla większości z nas upadek boskiego autorytetu, byłby podkopaniem wiary we wszystko, we wszystkie kanony moralności. Dlatego – póki się da – Kongres USA będzie ukrywał fakty – jeżeli mają one miejsce.

A jeżeli nie tylko obserwują?

A może Obcy nie tylko nas obserwują, ale także ingerują w nasze działania? Może mają wpływ na klimat, albo – jeszcze gorzej – może mają wpływ na nasze mózgi i wiodą nas do totalnej katastrofy? To byłby scenariusz ingerencji cywilizacji agresywnej. Ale może być i tak, że obcych interesujemy jedynie jako dziwna forma bytu.

Zakładam jednak i taką wersję, że oto – znani nam z antyku bogowie – szykują się do „wielkiej lustracji”, chcąc zobaczyć do czego doprowadziliśmy samych siebie i Ziemię. To byłby najgorszy dla nas z możliwych scenariuszy, bo w wyniku skrajnego niezadowolenia Obcych-Bogów groziłaby nam całkowita zagłada. A w najlepszym dla nas wypadku drugi potop.

Bóg, według Starego Testamentu spuścił na ludzkość zagładę, ratując zaledwie jedną rodzinę. Rodzinę Noego. Reszta znanych Bogu ziemian musiała zginąć. Biblia milczy – w tym fragmencie – o tej wielkiej reszcie, napomykając jednak, że poza Noe i jego rodziną całe pozostałe towarzystwo było mocno zdegenerowane i nie rokowało nadziei na poprawę.

Trzeba też wspomnieć przypadek Lota, jedynego uratowanego z zagłady Sodomy i Gomory. Tu mamy więcej informacji o niecnościach mieszkańców tych dwóch miast i nie są to informacje budujące.

Wielka lustracja

Nie można zatem wykluczać, że po „wielkiej lustracji” bogowie dojdą do wniosku, że udało się nam bardzo mocno zagrozić życiu na Ziemi, że zniszczyliśmy już planetę w stopniu niemal ostatecznym, że ulubioną rozrywką ziemian są wojny, zabójstwa, malwersacje, wyzysk i ucisk słabszych, podboje i kolonializm wraz neokolonializmem, i oczywiście neoliberalizmem. Inaczej mówiąc – ludzkość jako gatunek jest bardzo daleka od kierowania się jakąkolwiek etyką, nie mówiąc już o przestrzeganiu Dziesięciorga Przykazań.

Należałoby się tylko modlić, żeby spotkał nas jedynie Drugi Potop. Kto mógłby zostać ocalony? Wydaje mi się, że szanse mają jedynie jakieś kultury pierwotne, które jeszcze uchowały się gdzieniegdzie – a mam tu na myśli Aborygenów i kilka plemion z amazońskiej dżungli. Bowiem jedynie oni żyją w zgodzie z naturą, szanując Ziemię.

Co może się stać z „resztą towarzystwa”? Na miejscu bogów raczej bym się tej całej reszty znowu pozbył. Moim zdaniem świat ludzi cywilizowanych naprawdę nie rokuje najlepiej. Jest to bowiem cywilizacja jedynie postępu technicznego. A w miarę tego postępu maleje szacunek dla drugiego człowieka, a nawet samych siebie. Czyli – jest z nami gorzej niż marnie.

A jeżeli czekają na naszą ostatnią wojnę?

Nie można jednak zakładać, że Obcy będą sami czynnie ingerować w nasze życie. Może być i tak, że oni obserwują nas, zbierając informacje o naszych skłonnściach do prowadzenia wojen i zgromadzonym arsenale broni nuklearnej. I mogą dojść do wniosku, że niedługo sami się wymordujemy, bez żadnej obcej pomocy. Wtedy owszem, Ziemia na tysiąclecia zostanie skażona, ale potem będzie ją można zasiedlaćna nowo. Coś mi się bowiem zdaje, że Obcy są pasjonatami eksperymentów. No i Oni mają czas, im – w odróżnieniu od nas – nigdzie się nie spieszy. To w końcu wyższa cywilizacja.