WALTER ALTERMANN: Nasz głęboko skrywany wstyd

Bezdomność to zjawisko uniwersalne. Wygląda podobnie w obu Amerykach, Australii, Europie, Afryce i Azji... Fot. Bezdomny w Jaipurze, stolicy indyjskiego Rajastanu. Wiosna 2023 r./ HB/ re

Oglądając nasze telewizje musimy bardzo uważać. Szczególnie jeżeli jesteśmy już ludźmi starszymi. Bo oto w eleganckiej, czasem nawet miłej formie telewizje mogą wciskać nam kit.

Niby mówią do nas językiem polskim, niby rozumiemy co mówią, ale przecież nie do końca. Bowiem słowa, w ciągu ostatnich lat, zmieniły swoje podstawowe znaczenia, bardzo wiele przykrych słów po prostu zniknęło z obiegu, zastąpiono je określeniami tak ogólnymi, że nie znaczą już tego, co oznaczały jeszcze 25 lat temu.

Tak stało się m.in. z bezdomnością, człowiekiem bezdomnym i problemem bezdomności. Ot, opakowano problem tak, że ni za cholerę nie wiadomo dziś o co chodzi. Czy o konkretnego, żywego człowieka, czy też o jakiś bliżej nieokreślony dylemat socjologiczny. A pomiędzy człowiekiem a problemem naukowym jest zasadnicza różnica.

Powie ktoś, że współczesność wymaga od nas nienazywania rzeczy po imieniu i dlatego mówimy o ludziach niepełnosprawnych (a nie o kalekach), o niskorosłych (a nie o karłach) i ludziach z deficytem intelektualnym. Myślę, że takie łaskawe, subtelne i delikatne traktowanie bezdomnych to zbytek elegancji. Im potrzeba pomocy materialnej, a nie kulturalnych słówek.

Osoby w kryzysie bezdomności

21 października 2024 roku, na antenie TVP, młoda dziennikarka ze Szczecina przedstawiła osiągnięcia tamtejszych władz miejskich. Okazało się, że miasto będzie miało dla osób w kryzysie bezdomności ogromna ofertę zimową: ogrzewalnie, ciepłe posiłki, możliwość wyprania ubrania oraz nowe, czyste ubrania. A tych osób jest w mieście około 850.

Napisałem, że dziennikarka była młoda, bo młodzi promienieją na świat urodą, zdrowiem i życiową energią. I tak było w tym przypadku. Niestety owa dziennikarka (jak większość młodych ludzi) nie była skłonna do jakieś najmniejszej refleksji. Ona była nastawiona na triumfalne obwieszczenie światu, że władze Szczecina są bardzo dobre dla „osób w kryzysie bezdomności”.

Najpierw zastanówmy się kim są te osoby. To są ludzie bezdomni, czyli tacy, którzy nie mają gdzie spać i żyć. I taki stan dla większości z nas jest przerażający. Ale najbardziej okrutny jest dla samych   bezdomnych.

Bezdomni?

Widujemy ich często w większych miastach, jak włóczą się bez celu, smutni z martwymi oczami, jakby niczego dobrego już się nie spodziewali. Czasem nawet cuchną. I nie pasują do współczesnych miejskich pejzaży. Wokół nowe domy, reklamy dóbr wszelakiego użytku, drogie, błyszczące samochody – a tu oni. Ukuto nawet bardzo pogardliwą nazwę dla tych ludzi – menele.

Czasami bywają obiektami żartów i dowcipów sytych mieszczan. A niekiedy jakaś zdziczała młodzież zakatuje takiego człowieka na śmierć, czasami nawet podpali. Summa summarum – nie lubimy tych ludzi, bo są dla nas wyrzutem sumienia, że nic dla nich nie robimy. Co do tych wyrzutów sumienia, to chyba trochę przesadziłem. Dla większości z nas są po prostu obojętni. Bezdomni dla sporej grupy „mieszkających” są też zagrożeniem, bo mogą podpalić strych ich domu, zanieczyścić piwnicę lub schody – jeśli zdołają się tam wedrzeć. No i ten niechlujny, brudny wygląd, te zapachy, jakie rozsiewają…

I dlatego nie mówimy „bezdomni” ale „osoby w kryzysie bezdomności”. Jakbyśmy chcieli oszukać samych siebie, że nawet przy naszej bierności, ci „kryzysowicze” jakoś tam staną na nogi i jakoś tam zdobędą swój kąt do życia. Jest to rodzaj współczucia, który nic nie kosztuje, a pozwala nam wierzyć, że jednak jesteśmy humanitarni i dobrzy, bo jednak poświęcamy tym biedakom ulotną chwilę w naszych mózgach.

Jak pomagać i komu?

Z bezdomnymi jest problem i to bardzo duży. Musimy przyjąć do wiadomości, że nie wszystkim z nas życie musi się udać, że nie wszyscy jesteśmy skazani na życiowy sukces. Musimy otworzyć się na naszych biednych, także bezdomnych rodaków. I musimy postarać się im pomagać, żeby mogli godnie żyć.

Żaden polski rząd niczego w tej sprawie naprawdę nie zrobi, bo zaraz podniesie się krzyk, że oto wszyscy żyjemy biednie, więc dlaczego pomagać akurat najbiedniejszym. Przecież oni są sami sobie winni, bo mogli żyć inaczej! Nie wierzą Państwo – to skąd biorą się głosy potępienia rządów (obu ostatnich) za pomoc, którą Polska otoczyła Ukraińców? Tych, co uciekli przed wojną.

Zanim zaczniemy poważnie rozmawiać o tym jak nieść pomoc „odrzuconym” musimy mocno uderzyć się w piersi i wyznać, że obecne polskie społeczeństw jest niezwykle egoistyczne. Potrzebny byłby powszechny rachunek sumienia z miłości do bliźniego, którego mamy kochać jak siebie samego.

Rachunki sumień naszych

Jedynym znanym mi autorytetem, w sprawie powszechnego przyznania się nas wszystkich do egoizmu, jest Kościół. Najpierw jednak nasz Kościół i kler powinny przyznać się, że sami żyją nad stan społeczeństwa. A potem brać się do wzruszenia sumieniami wszystkich.

Cnota życia w ubóstwie towarzyszyła Kościołowi u jego zarania. Głosił je, sam żyjąc w ubóstwie święty Benedykt. Ale już w  środkowym Średniowieczu ta cnota została zapomniana. A jest ona fundamentem religii chrześcijańskiej. Ale, że Kościół tworzą ludzie, niewolni od pychy i zarozumialstwa – jest jak jest. Przy czym powtórzę, że przez Kościół rozumiem ewangelicznie nas wszystkich.

Wspaniali, czy tacy sobie?

Polacy są zdolni do nagłych bohaterskich zrywów, do chwilowego poświęcenia, ale mozolna, uciążliwa i wieloletnia praca nas męczy. Potrafiliśmy pomóc Ukraińcom, uciekającym spod bomb Putina. Ale już po dwóch latach mamy pretensje, że ich utrzymanie kosztuje. Choć ekonomiści twierdzą, że ci z Ukraińców., którzy u nas zostali ciężko pracują na swoje utrzymanie, przysparzając też korzyści państwu i budżetowi.

Potrafiliśmy przejąć się i pomóc ofiarom powodzi na Dolnym Śląsku. Tak, to potrafimy doskonale. Ale są w Polsce problemy, które wymagają wieloletnie wysiłku, poważnego skupienia się i pracy od podstaw. Poczynając od kontaktu z biednymi i bezdomnymi. I tego właśnie nie potrafimy, bo jesteśmy niestali i cechuje nas szlachetna, ale jednak płochość i krótkotrwałość zainteresowań.

Nie ma ludzi lepszych i gorszych. Nie ma także narodów lepszych i gorszych. Nikt nie jest lepszy od bezdomnego. Na tym polega humanizm. A jeśli nie ma humanizmu, pojawia się zezwierzęcenie. Uważajmy na siebie, bo złą kroczymy drogą.