WALTER ALTERMANN: Stary Wojak, czyli o kłopotach z wiekiem

Ludwik Solski jako stary wiarus w „Warszawiance", Stanisław Wyspiański - 1904; Fot.: Wikipedia

Porozmawiamy o wieku. Jako człowiek stary – już z nazwiska – nie mam zwyczaju ujmować sobie lat. Choć jako pacholę, dodawałem sobie trochę, chcąc wydać się starszym. Większość ludzi ma jednak poważne kłopoty z realnym wiekiem – tak własnym, jak cudzym.

Jest takie urocze powiedzenie, że kobieta, która mówi ile naprawdę ma lat, jest niebezpieczna, bo może powiedzieć wszystko. Z kolei pewien mój znajomy ma fatalny zwyczaj zawyżania wieku ludziom, za którymi nie przepada. Gdy jakiś niegodziwiec skończy 62 lat, mój znajomy mówi o nim: „O, to człowiek już pod siedemdziesiątkę”. 

Niemniej sprawa lat, wieku jest sprawą dość zagmatwaną. Na przykład artyści. Jeszcze 100 lat temu człek 60 letni uważany był za starca, dzisiaj cieszy opinią młodego-zdolnego, który ciągle dobrze się zapowiada.

Najbardziej winne w sprawie wieku są teatry i film. Wszystkie historyczne inscenizacje teatralne oraz filmy historyczne kłamią notorycznie. Nawet jeżeli nie co do faktów, to co do wieku bohaterów z pewnością.

Z teatrem wytłumaczenie jest proste. Każdy dyrektor teatru ma w dyspozycji określoną grupę aktorów. A w każdym zespole największą siłę głosu mają aktorzy starsi, z nimi dyrektor musi się bardzo liczyć. Gdy więc przychodzi do obsadzania sztuk, których kanwą są zdarzenia historyczne, lub tylko dziejące się w przeszłości, to wiadomo, że starsi zagrają postacie znaczące i ważne, które w rzeczywistości były całkiem młode.

Najśmieszniejszy przypadek historia polskiego teatru odnotowała, gdy Ludwik Solski zagrał Starego Wiarusa w „Warszawiance” Stanisława Wyspiańskiego. Było to na prapremierze utworu w 1898 roku. W roku 1904 Wyspiański namalował znany portret Solskiego, jako Starego Wiarusa właśnie, którym to portretem zilustrowano felietonu. Co to znaczyło, że ktoś w pierwszej połowie XIX wieku był starym wiarusem? Znaczyło tyle, że był to żołnierz doświadczony, który brał udział w wielu bitwach. W realiach Powstania Listopadowego mógł to być żołnierz co najwyżej 50-letni, bo starsi już nie służyli w wojsku. Byli po prostu uważani za niezdatnych do wysiłku wojennego.

Solski w 1898 roku miał lat 34, więc mógł zagrać Starego Wiarusa. Jednak – zgodnie z modą tamtego teatru – mocno się ucharakteryzował, żeby wyglądać na osiemdziesięciolatka. W tej roli, z tą samą charakteryzacją wystąpił jeszcze dwa razy w „Warszawiance”, już  jako człowiek „w wieku podeszłym”, bo jako 80 i 90-latek.

Czy Solski nie wiedział, że Stary Wiarus nie mógł mieć więcej niż 50 lat? Wiedział, ale pociągnęła go „magia teatru” i efekt. Bo efekt miał, gdy wchodził na scenę na trzęsących się nogach, gdy chwiejąc się i milcząc przekazywał drżącą ręką wstążkę, co było znakiem, że ukochany panny Marii właśnie poległ w bitwie.

Podobnie jest w filmach historycznych. Tam postacie realnych wojskowych grają najczęściej aktorzy o wiele starsi. Ale też wszyscy aktorzy filmów batalistycznych są o wiele starsi od swoich historycznych pierwowzorów. Dzieje się tak dlatego, że pułkowników i majorów grają ciut młodsi od generałów, żeby była jakaś hierarchia.

Podobnie w filmie jest z rolami dziewcząt i młodych kobiet. Julia z „Romea i Julii” Szekspira nie ma więcej lat niż szesnaście-siedemnaście. Ale we wszystkich znanych mi inscenizacjach teatralnych i filmowych Julię zawsze grały panie w wieku 25+. A to dlatego, że młodsze dziewczęta jeszcze się uczą „na aktorki”.

Jak Słowacki uczynił z Sowińskiego staruszka

Przeczytajmy raz jeszcze lekturowy tekst Juliusza Słowackiego „Sowiński w okopach Woli”. Dla ułatwienia tematu podkreśliłem istotne dla tych rozważań słowa.

W starym kościółku na Woli

Został generał Sowiński,

Żołnierz Starzec o drewnianej nodze,

I wrogom się broni szpadą;

A wokoło leżą wodze 

Batalionów i żołnierze,

I potrzaskane armaty,

I gwery: wszystko stracone!

 

Jenerał się poddać nie chce,

Ale się staruszek broni

Oparłszy się na ołtarzu,

Na białym bożym obrusie,

I tam łokieć położywszy,

Kędy zwykle mszały kładą,

Na lewej ołtarza stronie,

Gdzie ksiądz Ewangelią czyta.

 

I wpadają adiutanty,

Adiutanty Paszkiewicza,

I proszą go: „Jenerale,

Poddaj się… nie giń tak marnie”.

Na kolana przed nim padli,

Jak ojca własnego proszą:

„Oddaj szpadę, Jenerale,

Marszałek sam przyjdzie po nią…”

„Nie poddam się wam, panowie — 

Rzecze spokojnie staruszek — 

Ani wam, ni marszałkowi

Szpady tej nie oddam w ręce,

Choćby sam car przyszedł po nią,

To stary — nie oddam szpady,

Lecz się szpadą bronić będę,

Póki serce we mnie bije.

Widzimy, że Słowacki określa Sowińskiego jako starca, staruszka. A ile tak naprawdę miał lat bohater Woli w roku swej śmierci, czyli w 1831? Generał Józef Longin Sowiński urodził się w roku 1777, zatem w dniu śmierci miał lat 54. Czyli starcem jednak nie był. Tym bardziej, że nie był najstarszy spośród dowódców Powstania Listopadowego, bo wśród generałów było tak: Józef Dwernicki w 1931 miał lat 52,  Józef Chłopicki w 1931 miał 60 lat, Kazimierz Małachowskiego miał wtedy lat 75.

Jednak Słowackiemu potrzebny był symbol bohaterskiego starca. I takim symbolem uczynił Sowińskiego.

Prawda jest też i taka, że starcem nazywano jeszcze pod koniec XIX wieku osoby po pięćdziesiątce. W jednej ze swych „Kronik Tygodniowych” Bolesław Prus opisuje szaleństwa warszawskich dorożkarzy, którzy pędzą ulicami na złamanie karku. Jeden z nich był sprawcą potrącenia człowieka. Prus gromi dorożkarzy i domaga się zrobienia z ich szaleństwami porządku. W dopisie jednak znajduje się informacja, że potrącony przechodzień miał lat 51. I jak pisze Prus: „Na szczęście potrąconego staruszka szybko zabrało do szpitala pogotowie konne”.

Minęło nieco ponad 100 lat, a dziś pięćdziesięcioletni panowie, są w kwiecie wieku. W głowie im amory, polityka i ryzykowne sporty. Jest faktem, że na przestrzeni tych 100 lat wydłużyła się znacznie średnia naszego życia. Ale nie zawsze jest to osiągnięcie medycyny, bo wspomniany Ludwik Solski żył 100 lat, a jego ojciec 112. Pamiętajmy, że dawniej też byli ludzie, którzy też żyli długo.

Jednak norma społeczna zakładała, że świat nie może należeć do sześćdziesięciolatków. I  nie należał, bo chyba rację mieli nasi dziadkowie, uważając, że „pełnia wieku mężczyzny” to wiek od 40 do 50 lat.

Analiza, czyli precyzyjny rzut oka na metryki

Na nasze, zwykłych ludzi, nieszczęście II wojna światowa wybuchła raptem dwadzieścia jeden lat po zakończeniu I wojny światowej. Piszę o nieszczęściu, bo dowódcami tej drugiej byli już oficerowie doświadczeni w pierwszej wojnie światowej. Doświadczenie wojenne liczy się w każdej armii. Szczególnie Niemcy i Rosjanie wyciągnęli z I wojny wnioski i przygotowali się odpowiednio na drugą.

Popatrzmy teraz na wiek dowódców niektórych armii biorących udział w II wojnie światowej. Popatrzmy ile miel lat ważni generałowie w roku 1939, choć dla Rosjan i Amerykanów II wojna światowa zaczęła się później. Dla ZSRR zaczęła się 22 czerwca 1941, w dla USA 7 grudnia 1941 roku.

Zatem w 1939 roku ważni dowódcy teatru tej wojny liczyli sobie lat:

Niemcy: Wilhelm Canaris – 52 lata; Karl Doenitz – 48 lat; Reinhard Gehlen – 37 lat; Heinz Guderian – 51 lat; Alfred Jodl – 49 lat;  Erich von Manstein – 52 lata, Friedrich Paulus – 49 lat;  Georg-Hans Reinhardt – 52 lata; Erwin Rommel – 48 lat; Gerd von Rundstedt – 64 lata: Otto Skorzeny – 31 lat; Ernst Udet – 43 lata.

Polska: Władysław Anders – 47 lat; Mikołaj Bołtuć46 lat; Władysław Bortnowski 48 lat; Michał Karaszewicz-Tokarzewski – 47 lata; Tadeusz Komorowski – 54 lata; Stanisław Kopański – 43 lata; Tadeusz Kutrzeba –53 lata; Stanisław Maczek – 47 lat; Edward Rydz-Śmigły – 53 lata; Władysław Sikorski – 58 lat; Stanisław Sosabowski – 47; Kazimierz Sosnkowski – 54 lata; Zygmunt Bohusz-Szyszko – 46; Witold Urbanowicz – 51 lat.

Francja: Mauric Gamelin 66 lat; Charles de Gaulle – 49 lat; Alphonse Georges – 64 lata;  Honoré Giraud – 60 lat; Alphonse Juin – 51 lat; Jean de Tassigny – 50 lat; Louis Maurin – 70 lat; Philippe Petain – 83 lata; Maxime Weygand – 72 lata;

Tu warto zaznaczyć, że w kampanii 1940 roku rola młodszych wiekiem oficerów była znikoma, istotne decyzje podejmowali mocno starsi już panowie. Generalicja francuska nie dopuszczała żadnych myśli modernizacyjnych, a de Gaulle – jako zwolennik broni pancernej – był przez przełożonych odsuwany od dowodzenia.

Wielka Brytania: Harold Rupert Alexander – 48 lat; Winston Churchill – 65 lat; Hugh Dowding – 57 lat; Bernard Law Montgomery – 52 lata; Louis Mountbatten – 39 lat;

ZSRR: Wasilij Czujkow – 39 lat; Iwan Koniew 42 lata; Rodion Malinowski – 41 lat; Konstanty Rokossowski – lat 43; Siemion Timoszenko – 44 lata; Aleksandr Wasilewski – 44 lata; Nikołaj Watutin – 38 lat; Klimient Woroszyłow – 48 lat;  Gieorgij Żukow – 43 lata

Stany Zjednoczone: Henry „Hap” Arnold – 53 lata; Omar Bradley – 46 lat; George Patton – 54 lata; Douglas MacArthur – 59 lat; Dwight D. Eisenhower – 49 lat: Chester Nimitz – 54 lata;

Rzut oka na powyższe dane wystarczy za długie analizy. A wnioskami z tej analizy jest to, że II wojna światowa była sprawą 50 latków, znających się uprzednio na wojnie. I właśnie młody wiek – jak na poważnych dowódców frontowych – był ich siłą, niezależnie od tego, czy stali po słusznej, czy niesłusznej stronie. Młodość bowiem cechuje odwaga i sprawność myślenia. Młodość to również wytrzymały fizycznie organizm, który przy trudach wojny jest ważny tak samo jak jasny umysł.

Dzisiejsze kłopoty ze starszymi dowódcami

Większość armii ma etaty. Co znaczy, że w służbie czynnej ma być tylu i tylu generałów, tylu pułkowników i tylu majorów, itd. I tu jest problem. Nikt bowiem nie chce przestać być generałem. Jak to Horodniczy z „Rewizora” mówi do żony, gdy Chlestakow łudzi go nadzieją, że może załatwić mu  generalska rangę: „ Ach! co to za rozkosz być generałem! Wstęga przez plecy!… a jaka wstęga lepsza, Anuleczku czerwona czy błękitna?”

Tym samym generałowie blokują awanse pułkownikom, pułkownicy majorom… I jest to rzecz głęboko ludzka i naturalna. Jednakże każda armia potrzebuje ciągle nowych i nowych dowódców. Młodszych, lepiej wykształconych i sprawniejszych.

Może mają rację Amerykanie, którzy mają taki system, że na czas wojny, na czas działań bojowych mianują swoich oficerów na wyższe stanowiska, ale po zakończeniu działań, ci oficerowie wracają do poprzednich stopni. W Europie natomiast stopień wojskowy jest drogą i celem dla żołnierza. I w Europie byłoby nie do pomyślenia, żeby ktokolwiek z wyższych oficerów wracał po pewnym czasie, do swojego poprzedniego stopnia.

W latach 80-tych przeprowadzono badania sprawnościowe w Ludowym Wojsku Polskim. Oczywiście wyników nie ujawniono, ale dowcip na ten temat mówił bardzo dużo. Otóż żart był taki: „Biorąc  pod uwagę stan fizyczny dowódców naszej armii, należy przyjąć, że o wybuchu wojny dowiedzą się przypadkiem z telewizji lub od żon.”

Wiek żołnierza nie jest sprawą bagatelną dla armii. Według dzisiejszych danych średni wiek w polskiej armii to 35 lat. A to jest o wiele za dużo, biorąc pod uwagę, że żołnierze – od szeregowego do porucznika – nie mają więcej niż po 22-28 lat. I to kadra dowódcza, której jest przecież znacznie mniej niż żołnierzy wymienionych powyżej, „nabija wiek armii”.

Potrzebna jest nam armia większa i lepiej uzbrojona, ale też armia młodsza.