Mocny w gębie – jest ludowym określeniem ludzi mówiących szybko i dużo, choć bez sensu. Ostatnio w tv natknąłem się na dwóch takich mocnych osobników.
Przypadek pierwszy – pan Łukasz Rzepecki, reprezentujący w audycji Prezydenta RP, powiedział dnia 8.01.2023 roku w programie „Woronicza 17”: „Pan prezydent rozmawia w różnych formatach. My, zawsze musimy iść po linii polskiej”.
Zapisałem to kuriozum językowe, potem długo siedziałem nad kartką i starałem się pojąć o co p. Rzepeckiemu chodziło. Kombinowałem tak i siak. I niczego nadal nie rozumiem. Sprawdziłem w Internecie i dowiedziałem się, że p. Rzepecki jest doradcą Prezydenta RP, ale nie napisano tam w jakim zakresie służy doradztwem. Może doradza Głowie Państwa co do poprawności językowej?
Moja ocena gadulstwa p. Rzepeckiego w żadnej mierze nie dotyka Pana Prezydenta, bo Jego kancelaria jest tak liczna, że prawdopodobnie nic o pracy Rzepeckiego w tej kancelarii nie wie.
Przypadek drugi – europarlamentarzysta pan Robert Biedroń, 10.01.2023 w TVN mówi: „Wszyscy musimy grać do jednej bramki. I z tej bramki musimy wycisnąć pieniądze z Brukseli, bo ta bramka jest polska”.
Pan Biedroń mówi tak szybko, że większość słuchaczy nie nadąża za nim i w ogóle nie skupia się na treści. Może p. Biedroniowi chodzi o to, żeby oddziaływać jedynie podprogowo? Żeby ogólny obrazek był przyjemny i sympatyczny, a treści… kto tam dzisiaj słucha uważnie polityków. Ja niestety mam taką skazę, że słucham z uwagą, ba – jeszcze się zastanawiam o co chodzi.
Zatem zastanówmy się nad wypowiedzią europarlamentarzysty. Owszem, jest taki zwrot, że gramy do jednej bramki. Znaczy to tyle, żeby nie strzelać sobie goli samobójczych. Ale – uwaga, uwaga – we wszystkich grach gole strzela się do bramki przeciwnika! A tu pan Biedroń twierdzi, że ta bramka jest polska! Nową grę jakąś mamy? I może jeszcze wymyśloną przez samego p. Biedronia?
Wniosek jest taki, że z całą pewnością nasz europarlamentarzysta w życiu nie grał na żadnym boisku. I nie ma bladego pojęcia nawet o grze w zbijanego. No i to wyciskanie z bramki pieniędzy! Pan Biedroń nie wie, że ramy bramek są dzisiaj ze stali lub aluminium, a siatka na ramie rozpięta jest ze sznurka. Owszem, z gąbki można coś wycisnąć, ale z bramki?
A teraz wielkie pytanie, czyli „grande domanda” – czy jest jakaś dziedzina, o której p. Biedroń miałby choć blade pojęcie? Bo słysząc go trak często, nigdy nie wiem o czym on mówi?
Przestrzeń
„Widzimy, że jego przestrzeń fizyczna jest w złym stanie” – mówi sprawozdawca o tenisiście, którego mecz komentuje. A potem dowiadujemy się, że – według sprawozdawcy – zawodnik jest zmęczony.
I tak to po „przestrzeni mentalnej”, „przestrzeni odpowiedzialności” mamy już trzecią przestrzeń. Czekam aż ktoś wreszcie powie o – „przestrzeni miłości”. Byłoby to bardzo wesołe, choć głupie, gdyby nie było smutne, bo głupie.
Gabaryty
Najpierw na śmietnikach, teraz już w mediach zapanowało pojęcie – gabaryty. Na śmietnikach pojawiły się informacje od firm odbierających śmieci: „Gabaryty będą odbierane w każdy pierwszy czwartek miesiąca”. Teraz już w radiostacjach i telewizji mówią, że jakaś ciężarówka przewoziła gabaryty…
Wyjaśnijmy więc, że gabaryt, to: 1. zewnętrzny wymiar przedmiotu, urządzenia lub osoby; 2. w architekturze: najwyższa linia poziomu zasadniczej części budynku lub zespołu budynków; 3. przenośnie: rozmiar, wielkość kogoś lub czegoś.
Krótko mówiąc – gabaryt to wymiar, rozmiar. I nie można w naszym języku mówić, że coś ma gabaryt, lub jest gabarytem samo w sobie. Przy śmieciach – może być „duży gabaryt”, lub „śmieci o dużych gabarytach”. W innych przypadkach trzeba mówić, że coś miało wielkie gabaryty, ponadnormatywne gabaryty, gabaryty przekraczające możliwości transportu drogami publicznymi, bez zgody odpowiedniego zarządcy drogi.
Zatem ciężarówka mogła przewozić ładunek ponadnormatywny – dla tego pojazdu – lub też był to ładunek ponadnormatywny. Natomiast co do śmieci – chodzi o to, żeby dużych rozmiarem śmieci, jak części mebli, foteli czy krzeseł nie wrzucać do pojemników, ale odkładać je w wyznaczonym miejscu. Gdzie poczekają aż je zabierze – w określonym dniu miesiąca – firma oczyszczająca miasta i wsie nasze.
Mogę zrozumieć ludzi odbierających śmieci, ale nie mam litości dla ludzi pracujących w mediach, którzy muszą wiedzieć co piszą i mówią oraz, czy jest to dobrze powiedziane po polsku.
Pisałem już w tym miejscu wiele razy, że język polski często wymaga użycia dwóch, a nawet trzech słów, w porównaniu z angielskim, gdzie używa się jednego słowa. Niemiecki zaś łączy – niekiedy w tasiemce – wiele słów, czyniąc z nich jedno okropnie długie.
Szanujmy się, bo kto z obcych nas uszanuje.