WOŁODYMYR SYDORENKO: Bezsilna Rosja chce tropić „wrogów ludu”

Na moskiewskiej paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa pojawił się tylko jeden czołg i to z czasów II wojny światowej. Fot. TT

Tegoroczna moskiewska parada na Dzień Zwycięstwa pokazała tylko słabość Rosji. Aby ratować pozycję tego kraju pojawiają się pomysły powrotu do stalinowskich praktyk.

Jak wyliczyli politolodzy i dziennikarze, w defiladzie na Placu Czerwonym w Moskwie 9 maja 2023 roku wzięło udział kilka razy mniej sprzętu wojskowego niż w poprzednich latach. Z ich danych wynika, że ​​w tym roku przez Plac Czerwony przejechało tylko 51 pojazdów. W czasie, gdy w ubiegłorocznej, już skróconej paradzie, wzięło udział 131 wozów bojowych. A w 2021 roku było ich 197. To oznacza spadek w stosunku do ostatniego przedwojennego roku – prawie czterokrotnie. Cała uroczystość – defilada żołnierzy i przemówienie prezydenta Władimira Putina – trwała tylko około 45 minut. W poprzednich latach czas parad wynosił nawet do ​​półtorej godziny, ale wtedy zawierały one też pokazy lotnicze. Zrezygnowano z nich już dwa lata temu z powodu obaw Putina, że ​​któryś z pilotów może zaatakować trybunę.

Wielu komentatorów zwróciło również uwagę na brak nowoczesnych czołgów. Po raz pierwszy od 2007 roku parada odbyła się bez ciężkich pojazdów opancerzonych. Przejazd sprzętu otworzył jeden czołg T-34 z II wojny światowej, a za nim pojawiły się lekkie wozy bojowe, a także wyrzutnie rakiet Iskander, S-400 i międzykontynentalnych pocisków balistycznych Jars.

Pokaz sprzętu wojskowego w paradzie trwał mniej niż 10 minut. W poprzednich latach uzbrojenie pokazywano znacznie dłużej. Można było podziwiać m.in. czołgi Armata, z których Rosja była bardzo dumna, aż do momentu, gdy pokazały swoją niską skuteczność w walkach na Ukrainie.

Według dziennikarzy w paradzie wzięło udział około ośmiu tysięcy osób i jest to najmniejsza liczba uczestników od 2008 roku.

Według obserwatorów i dziennikarzy w Moskwie w tym roku odbyła się „parada wstydu”, ponieważ Rosja pokazała swoją słabość i zacofanie w rozwoju spraw wojskowych i technologii w porównaniu do współczesnych demokratycznych krajów świata. W takich warunkach lepiej byłoby nie organizować parady.

Mimo to Rosja twierdzi, że na pewno wygra wojnę rosyjsko-ukraińską, pomimo całej potęgi świata, która jej się sprzeciwia.

Większość rosyjskich polityków jest rozczarowana stanem rzeczy w Rosji. Rozumieją, że wina w tej sytuacji leży przede wszystkim po stronie prezydenta Władimira Putina, który stworzył skorumpowany reżim polityczny. Zamiast budować państwo, rozwijać gospodarkę, przeprowadzać nowatorskie reformy w kraju, podnosić poziomu życia obywateli, kierował wszystkie wysiłki i środki na wsparcie wojska, a i w tej dziedzinie przegrał rywalizację ze światem i nie zapewnił Rosji wystarczającej siły. W takich warunkach właściwe byłoby dobrowolne ustąpienie, przekazanie sterów skuteczniejszym przywódcom, ale Putin chce zapewnić sobie władzę do 2034 r. poprzez zmiany w konstytucji. Oczywiście politycy w Rosji rozumieją, że to nieuchronnie zniszczy kraj, który straci swoją pozycję. Wielu rosyjskich polityków uważa, że ​​Rosję trzeba ratować. Ale jak? Zgodnie z rosyjską tradycją, klasa rządząca, zamiast domagać się natychmiastowego odsunięcia od władzy Putina i jego kliki, próbuje wprowadzić nowe zmiany ustrojowe mające na celu przede wszystkim pozbawienie obywateli wolności słowa i wprowadzenie represyjnych reżimów.

Na przykład deputowany do Dumy Państwowej generał-porucznik w stanie spoczynku Andrij Gurulow uważa, że ​​nadszedł czas, aby ponownie wprowadzić w życie koncepcję „wroga ludu” i zastosować wobec niego te same represje, które były powszechną praktyką w drugiej połowie lat 30. XX wieku. Według Gurulowa nie należy wstydzić się pojęcia „wroga ludu”, ponieważ „są wrogowie, ale nie ma przeciwko nim praw”. Co więcej, powinno to dotyczyć zarówno osób „na froncie”, jak i ludności cywilnej.

Później poseł wyjaśnił, że za „wrogów ludu” należy uznać tych, którzy chcą klęski Rosji, nie popierają Władimira Putina i nie działają, czyli nie robią nic, by walczyć z nazizmem.

„Jeśli specjalnie siedzisz i nic nie robisz, sabotujesz decyzję, to jesteś wrogiem ludu” – powiedział Gurulow. Należy zauważyć, że zgodnie z tą interpretacją całe 90 procent ludności, czyli dziesiątki milionów ludzi, można uznać za wrogów ludu w Rosji.

Co ciekawe „naród rosyjski” popiera wprowadzenie takich represji. W komentarzach do tych informacji Rosjanie piszą: „Najwyższy czas” i radzą, aby zanim wróci pojęcie „wroga ludu”, należy jasno określić: kim oni właściwie są oraz przede wszystkim ustalić, kto ich „wyznaczy”  i „według jakiej procedury zostaną zatrzymani”. Niektórzy proponują rozszerzenie represji i proponują także postawienie zarzutu „szkodnika” i „sabotażysty”.

Czytelniczka z Omska pisze na przykład: „Popieram w 100%! Wszędzie wokół jest pełno wrogów czających się i szkodzących Rosji! Wysyłać do obozów pracy przymusowej, a także pokazywać egzekucje… Jestem w 100% pewien, że taki czas nadejdzie, bo tylko metody Stalina mogą przywrócić wielkość i potęgę naszej Ojczyzny!”

Jeden z Rosjan pisze: „W takim razie najpierw musimy oficjalnie przyznać, że metody Stalina, w tym Gułag, były całkowicie poprawne. Zabronić ich krytykowania, odwołać wszystkich krytyków i od razu odwołać >rehabilitację ofiar stalinowskich represji<… Inaczej jakoś źle się to skończy – zbesztamy Stalina, ale wykorzystamy jego metody w pełni… ”

W tej gorącej dyskusji dostało się też samemu Gurulowowi. Jeden z czytelników zauważył, że ​​jego brat trafił niedawno do kolonii za łapówki. „Mychajło Gurulow został wysłany do więzienia o zaostrzonym rygorze na sześć lat” – przypomniał.