Według ukraińskiej prokuratury od początku rosyjskiej inwazji na pełną skalę na Ukrainę zginęło 49 dziennikarzy, a 43 zostało rannych. Ostatnio pracownicy mediów ucierpieli podczas ataków dronów w Charkowie i Zaporożu.
Zgodnie z międzynarodowym prawem dziennikarze relacjonujący działania wojenne nie są ich uczestnikami, dlatego walczące strony nie tylko nie mogą ich zatrzymywać, czy strzelać do nich, ale powinny też chronić przed przypadkowymi trafieniami. Jednak nie tak zachowuje się armia rosyjska podczas wojny na Ukrainie. Na konferencji przedstawicieli Rady Europy „Dziennikarze mają znaczenie” szef wydziału współpracy z międzynarodowymi organizacjami rządowymi i pozarządowymi Prokuratury Generalnej Ukrainy Oleksandr Ziuz stwierdził, że „dziennikarze są rozstrzelani, nielegalnie przetrzymywani, poddawani torturom i nieludzkiemu traktowaniu”.
Odpowiedzialny za śledztwo w sprawie zbrodni wojennych Ziuz mówił o przestępczej działalności rosyjskich okupantów wobec dziennikarzy na Ukrainie. Prokuratury okręgowe prowadzą 92, a Prokuratura Generalna siedem, postępowań karnych dotyczących zbrodni wojennych wobec dziennikarzy. Najwięcej takich zdarzeń odnotowano w obwodach donieckim, kijowskim, ługańskim, charkowskim, zaporoskim i chersońskim.
Według Oleksandra Ziuza od początku inwazji na pełną skalę zginęło 49 dziennikarzy, w tym 7 obcokrajowców, 43 dziennikarzy zostało rannych, w tym 19 obcokrajowców, a 19 pracowników mediów było bezprawnie przetrzymywanych lub pozbawionych wolności.
„Dziennikarze stali się ofiarami bezpośrednich strzelanin, ostrzału artyleryjskiego terytorium linii frontu, ataków rakietowych na Ukrainę. Byli poddawani nielegalnemu przetrzymywaniu, torturom i nieludzkiemu traktowaniu. Część z nich nadal przebywa na terytoriach czasowo okupowanych i terytoriach Federacji Rosyjskiej jako zakładnicy cywilni” – podkreślił Oleksandr Ziuz.
Od początku inwazji na pełną skalę do sądu trafiły już cztery akty oskarżenia w postępowaniach karnych przeciwko 10 osobom. Trzech z nich zostało już skazanych zaocznie.
Kijowska Prokuratura Okręgowa skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko żołnierzowi Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, który groził jednemu z dziennikarzy przemocą fizyczną. Został za to skazany na 9 lat więzienia. Chersońska prokuratura regionalna skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dwóm osobom, które uwięziły dziennikarza w mieście Kachowka i spowodowały u niego obrażenia ciała. Wskazane osoby uznano za winne i skazano na kary pozbawienia wolności.
Oleksandr Ziuz przypomniał, że w ostatnim raporcie misji obserwacyjnej ONZ wskazano, że wielu dziennikarzy zaliczano m.in. do kategorii osób, które doświadczyły nielegalnego pozbawienia wolności, tortur i nieludzkiego traktowania.
„Pracujemy na arenie międzynarodowej, aby postawić przed sądem winnych zbrodni wojennych wobec dziennikarzy” – oznajmił prokurator. – „W każdym przypadku komunikujemy się z przedstawicielami innych krajów. Nasza grupa współpracuje już z właściwymi organami Irlandii i Francji w związku ze śmiercią dziennikarzy z tych krajów. Biuro Prokuratora Generalnego Ukrainy uczestniczy w tworzeniu Międzynarodowej Platformy Powrotu Więźniów Cywilnych przebywających na terytoriach czasowo okupowanych oraz na terytorium Federacji Rosyjskiej. Wśród nich są także dziennikarze”.
„Od początku wojny obserwujemy, jak rosyjskie wojsko poluje na dziennikarzy na Ukrainie” – powiedział szef Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy (NSJU) Serhij Tomilenko w komentarzu dla Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy (IFJ).
„Rosjanie strzelają do dziennikarzy za pomocą dronów i karabinów snajperskich, nielegalnie ich zatrzymują, kierują rakiety i drony w miejsca, gdzie zwykle gromadzą się dziennikarze” – dodał Tomilenko. – „Także taktyka ponownego ostrzeliwania miejsc, gdzie już doszło do trafień, w których działają ratownicy i pracownicy mediów, całkowicie wpisuje się w rosyjską wojnę z dziennikarzami”.
Podstępne podwójne ataki na Charków 4 kwietnia i na Zaporoże 5 kwietnia raniły czterech dziennikarzy, uszkodziły domy dwóch dziennikarzy i zniszczyły siedzibę jednej z redakcji.
„Rosyjski dron spadł 5 – 6 metrów ode mnie” – powiedziała charkowska dziennikarka Julia Bojko, która przygotowuje materiały dla telewizji Biełsat. W wyniku eksplozji doznała wstrząsu mózgu, mimo tego kontynuowała pracę. Według jej relacji, gdy około pierwszej w nocy rozpoczął się ostrzał Charkowa, najpierw jeden „shahed” poleciał w kierunku pobliskiej stoczni. Rodzina Julii zeszła na pierwsze piętro, po czym nowy dron uderzył w trzypiętrowy budynek obok. W wyniku tej eksplozji w domu Julii wypadły szyby z okien, uszkodzone zostały drzwi i dach. Dziennikarka opuścił budynek i udała się na miejsce wybuchu.
„Miałam czas na filmowanie przez 10 – 15 minut, a potem usłyszałem, jak ratownicy zaczęli krzyczeć: ‘Idźcie do schronu!’ Poszłam za medykami, ale usłyszałam, że ‘shaheed’ jest już zbyt blisko i odruchowo upadłam na ziemię – opowiadała Julia. – „Dron spadł niedaleko, od razu się zapalił, zrobiło się gorąco. Gdybym była trochę bliżej, prawdopodobnie bym już nie żyła”.
Tego samego dnia w wyniku eksplozji wyleciały także okna w mieszkaniu dziennikarza Wadyma Makaryuka. „Obudziłem się po eksplozji. Później zobaczyłem przez okno kolejny błysk. Szyba w oknie pękła i wyleciała w wyniku uderzenia. To częsta rzecz w Charkowie… Oczywiście, że to przerażające” – mówi Wadym.
Charkowski dziennikarz Wiktor Pichugin, który 4 kwietnia ucierpiał podczas rosyjskiego ataku na swoje miasto, nadal przechodzi leczenie i badania. Tej nocy Wiktor pojechał na miejsce eksplozji, gdzie dron uderzył w trzypiętrowy budynek mieszkalny.
„Zacząłem filmować pracę ratowników i medyków. W pewnym momencie usłyszałem „Leci na nas dron!” – wspomina Wiktor. – „Wbiegłem do samochodu ratowników medycznych. Ostatni z medyków zdążył wskoczyć do bagażnika. Fala uderzeniowa natychmiast zatrzasnęła drzwi – byliśmy piętnaście metrów od miejsca wybuchu. Część lekarzy, którzy byli ze mną w samochodzie, doznała urazu ciśnieniowego. Z głowy zerwało mi hełm, najprawdopodobniej w wyniku eksplozji. Po wybuchu filmowałem jeszcze pracę ratowników i medyków. Potem znowu ogłosili zagrożenie ze strony dronów i wszyscy udaliśmy się do schronu…”
Olga Zvonaryova, korespondentka ukraińskiej agencji informacyjnej „Ukrinform”, która 5 kwietnia w Zaporożu znalazła się pod ostrzałem wroga, przebywa w szpitalu. Dziennikarka ma uszkodzone udo, w które wbiło się wiele odłamków, oraz złamany nadgarstek.
„Stan pacjentki był dość poważny, na skutek rozległego urazu i utraty krwi. Wszystko jednak zrobiliśmy na czas – powiedział Ukrinform Petro Ryżenko, dyrektor miejskiego szpitala pogotowia ratunkowego.
Olga wspomina, że po pierwszych trzech atakach rakietowych na Zaporoże ona i jej koledzy pracowali na miejscu wybuchów. Zjechali się tam ratownicy i policja. Wkrótce wszyscy usłyszeli czwartą rakietę i zaczęli uciekać.
„Ale ona leciała tak szybko, że zdążyła tylko upaść na bok w pobliżu samochodu, który stał obok mnie. Strona, na której leżałam, jest nieuszkodzona, ale górna została poraniona” – opowiada”. – „Szyba w samochodzie była rozbita, ze zbiornika wyciekała benzyna, dobrze, że się nie zapaliła… Jestem bardzo wdzięczny moim kolegom i lekarzom, którzy byli na miejscu i bardzo szybko mi pomogli Założyli opaski uciskowe, wezwali pogotowie dla mnie i innej dziennikarki, która również została tam ranna. Dzięki takim działaniom udało mi się wówczas uniknąć śmierci…” Mimo tego Olga pozostaje w optymistycznym nastroju. „Dużo pracy. Kiedy kości się zrosną, ponownie pójdę przygotować materiały” – mówi.
Dziennikarka ukraińskiej telewizji „1+1” Kira Oves odniosła ranę ciętą w głowę podczas tej samej eksplozji co Olga Zvonareva i przebywa w szpitalu. Od dwóch godzin pracowała w pobliżu miejsca wybuchu „Dokumentowaliśmy szkody, przeprowadziliśmy wywiady z ludźmi. Nagle nad głową usłyszałam gwizd i natychmiast eksplozję. Nie czułam rany, tylko krew spływającą po mojej twarzy. Pobiegliśmy szukać miejsca do ukrycia się, bo mógł nastąpić kolejny atak. Mogę powiedzieć, że i tak miałam szczęście – bardziej dotknęło to moją koleżankę Olgę Zvonarevę…” – dodaje Kira Oves.
W wyniku eksplozji w Zaporożu zniszczone zostało biuro wydawnictwa „RIA-Piwden”, które przeniosło się tam z Melitopola, czasowo okupowanego przez Rosjan.
„Obecnie oceniamy skutki ostrzału” – mówi dziennikarka Svitlana Zalizetska. – „Wynieśliśmy cały sprzęt ze zniszczonego biura i umieściliśmy go w dwóch różnych miejscach. Teraz szukamy nowej siedziby. Nie możemy dalej pracować w zniszczonym biurze”.
NSJU deklaruje solidarność z poszkodowanymi kolegami oraz z tymi, których domy i redakcje zostały zniszczone, zapewnia im niezbędną pomoc materialną i organizacyjną. „Podziwiamy odwagę dziennikarzy, którzy poświęcają się szybkiemu informowaniu odbiorców i pomimo zagrożenia nadal pracują w miejscach znajdujących się bezpośrednio przy linii frontu” – mówi Serhij Tomilenko, szef NSJU. Sieć Dziennikarskich Centrów Solidarności Narodowego Uniwersytetu Ukrainy niezwłocznie przetwarza i weryfikuje informacje o dziennikarzach i środkach masowego przekazu potrzebujących pomocy, nawiązuje z nimi kontakt i udziela doraźnej pomocy.
Amerykański Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ) wzywa Rosję do zaprzestania ostrzału infrastruktury cywilnej na Ukrainie i wyraża solidarność z dziennikarzami z Charkowa i Zaporoża, którzy ucierpieli w wyniku ostatniego rosyjskiego ostrzału.
„Fakt, że dziennikarze, relacjonując następstwa poprzednich ataków, znaleźli się pod nowym ostrzałem, pokazuje stopień ryzyka, jaki podejmują, oraz ich zaangażowanie w dokumentowanie wojny Rosji na Ukrainie” – powiedziała Gulnoza Said, koordynatorka programu CPJ na Europę i Azję Środkową. „Władze rosyjskie i ukraińskie powinny zbadać niedawne ataki na ukraińskich dziennikarzy w Charkowie i Zaporożu, a Rosja powinna zaprzestać ataków na infrastrukturę cywilną na Ukrainie” – dodała.