WOŁODYMYR SYDORENKO: Jak Putin mówi: nie będę atakował, to znaczy, że szykuje się do ataku

Fot. YT

Prezydent Rosji Władimir Putin w wywiadzie dla byłego prezentera amerykańskiej telewizji Fox News Tuckera Carlsona powiedział, że Moskwa nie jest zainteresowana inwazją na Polskę czy Łotwę. Jednak światowa opinia publiczna odebrały te słowa jako chęć uśpienia czujności krajów NATO.

Jak zauważają obserwatorzy, słowa Putina stoją w sprzeczności z jego działaniami. Każdy, kto zna styl rosyjskiego prezydenta, odebrał jego wypowiedź jak groźbę – jeśli powiedział, że nie będzie atakował, oznacza to, że jest już przygotowany do ataku. Wcześniej Putin twierdził na przykład, że granice Rosji nigdzie się nie kończą i są one tam, gdzie jest język rosyjski. Rosyjskie czołgi z reguły podążały za językiem rosyjskim, a Moskwa deklarowała, że ​​wszędzie ma takie czy inne interesy. Dziś Putin mówi, że „nie interesuje nas Polska, Łotwa ani gdziekolwiek indziej. Czemu to robić? Po prostu nie jesteśmy zainteresowani… To jest całkowicie wykluczone.” Ważne jest jednak to, że „przed inwazją Rosji na Ukrainę na pełną skalę Putin i inni rosyjscy urzędnicy wielokrotnie stwierdzali, że Kreml nie przygotowuje wojny na dużą skalę” – zauważa RFE/RL.

Ważna jest też wypowiedź Putina o ewentualnym scenariuszu wysłania wojsk do Polski: „Tylko w jednym przypadku, jeśli Polska zaatakuje Rosję”. Przecież rosyjska propaganda wciąż wmawia na całym świecie, że to nie Rosja zaatakowała Ukrainę, a wręcz przeciwnie, „ukraińscy naziści zaatakowali Rosję”. Inny scenariusz rosyjskiej propagandy szerzy zaś fałszywy pogląd, że „zbiorowa akcja zmusiła Rosję, aby zaatakować Ukrainę”. Dlatego Putin tymi słowami daje do zrozumienia, że ​​jeśli się zdarzy atak na Polskę, to rosyjska propaganda będzie przedstawiać to jako atak Polski na Rosję. Takie scenariusze stosowali także Ribbentrop i Mołotow, którzy pod koniec lat 30. XX w. mówili, że to Polska zaatakowała Niemcy. Albo jeszcze prościej – czy Rosji trudno jest zorganizować nowy „incydent gliwicki”?

Jak zauważyli analitycy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) „prezydent Rosji Władimir Putin wykorzystał wywiad z amerykańskim dziennikarzem Tuckerem Carlsonem jako kremlowską operację informacyjną skierowaną do zachodnich odbiorców, która usprawiedliwia rosyjską agresję na Ukrainę i twierdzi, że Rosja jest zainteresowana zakończeniem wojny na Ukrainie w drodze negocjacji”.

Analitycy instytutu twierdzą, że Putin udaje zainteresowanie negocjacjami, aby wykorzystać rozejm do przyszłej ofensywy: „ISW w dalszym ciągu uważa, że ​​stanowisko negocjacyjne Putina nie uległo zmianie: nadal dąży do zniszczenia Ukrainy i próbuje wykorzystać rozejm do stworzenia sprzyjających warunków dla rosyjskiego wojska do rozpoczęcia kolejnej, bardziej skutecznej wojny z Ukrainą”. ISW uważa, że ​​Putin zademonstrował ogólną wrogość wobec Zachodu i fałszywie oskarżył Zachód o zmuszenie Rosji do ataku na Ukrainę. Jednocześnie w wywiadzie prezydent Rosji próbował postawić tezę, że Rosja atakując Ukrainę chciała zakończyć wojnę. Fałszywie twierdził, że zamiast wypełniać porozumienia mińskie, Ukraina „rozpoczęła przygotowania do operacji wojskowych… Naszym celem jest zakończenie tej wojny. I nie rozpoczęliśmy tego w 2022 roku, to jest próba zatrzymania tego” – powiedział Putin w rozmowie z Carlsonem.

Analitycy instytutu zauważają, że rosyjski prezydent chciał w ten sposób „wykorzystać wywiad do absurdalnej reinterpretacji Rosji jako ofiary, a nie inicjatora niesprowokowanej rosyjskiej wojny agresywnej przeciwko Ukrainie” i w ten sposób zmylić publiczność co do tego, co faktycznie się wydarzyło.

Odnosząc się do oskarżeń Putina o wykorzystywanie przez NATO Ukrainy do budowy baz wojskowych, ISW zauważył, że ​​„na Ukrainie nie było i nie ma baz wojskowych NATO”. Analitycy twierdzą, że „te narracje mają na celu wsparcie wieloletnich wezwań Putina do ‘demilitaryzacji’ Ukrainy, która prawdopodobnie ma na celu pozbawienie Ukrainy środków na samoobronę i umożliwienie Rosji narzucenia siłą Ukrainy swojej woli, gdy Kreml tak pragnie.”

Ponadto ta operacja informacyjna miała na celu zaprzeczenie ukraińskiej państwowości, można to uznać za „pisanie wielowiekowej historii na nowo”, co nie usprawiedliwia rosyjskiej inwazji na Ukrainę – czytamy w raporcie. „Federacja Rosyjska dwukrotnie jednoznacznie uznała suwerenność Ukrainy w jej obecnych granicach – w 1991 i 1994 r. Akceptacja argumentacji Putina o prawie Rosji do przymusowego przerysowania granic Ukrainy według własnego uznania jest zaproszeniem dla wszystkich potężnych państw, które mają historyczne roszczenia do atakowania i zajmowania ziem swoich sąsiadów” – przypominają analitycy instytutu.

O ile wiadomo, podejrzana jest także postać samego dziennikarza, który rozmawiał z Putinem. Carlson, znany ze swojej podżegającej retoryki i teorii spiskowych, powiedział, że informowanie ludzi należy do jego „obowiązku”. Został on jednak zwolniony z Fox News w zeszłym roku w wyniku skandalu i procesów sądowych w związku z zarzutami o oszustwo wyborcze. Carlson później założył własny program w serwisie X, dawniej Twitterze. Europejscy politycy wezwali do rozważenia możliwości wprowadzenia zakazu wjazdu na terytorium UE dla Carlsona.

Jednocześnie można stwierdzić, że tym razem Putinowi nie udało się oszukać świata. Przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO, holenderski admirał Rob Bauer, powiedział, że Sojusz potrzebuje „transformacji podejścia do prowadzenia działań wojennych”. Później dodał, że Zachód powinien przygotować się na „wojnę totalną” z Rosją.

Prezydent Rosji Władimir Putin nie ma zamiaru wyrzekać się agresji, bo od niej zależy jego „polityczne przetrwanie” – stwierdził w opublikowanym 8 lutego wywiadzie dla EuroEFE wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej ds. polityki zagranicznej Josep Borrell.

„Czy sądzi pan, że jeśli Rosja zainstaluje na Ukrainie marionetkowy reżim podobny do tego, jaki ma na Białorusi, a wojska rosyjskie znajdą się na granicy z Polską, to czy wyjdziemy z kłopotów, czy będziemy mieć duże kłopoty?” – zapytał dyplomata. Według niego Kreml nadal jest „sąsiadem, który nie wie, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna”, a porażka Ukrainy będzie oznaczać obecność armii rosyjskiej na granicy Europy.

„Oznacza to, że Putin może myśleć: skoro wygrał raz, dlaczego nie może wygrać drugi raz? Oznaczałoby to na przykład, że Rosja kontrolowałaby 35% wszystkich światowych rynków pszenicy. Istnieją perspektywy, które ludzie muszą poznać, jeśli chcemy być świadomi” – powiedział.

Jednocześnie dowódca armii rumuńskiej Giorgitsa Vlad podkreślił, że ludność Rumunii, podobnie jak całej Unii Europejskiej, „powinna się martwić”, ponieważ „Federacja Rosyjska nie zatrzyma się na Ukrainie…”

W styczniu estońska premier Kaja Kallas ostrzegła, że ​​Europa ma od trzech do pięciu lat na „przygotowanie się na możliwe zagrożenie militarne ze strony Rosji na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego”. W rozmowie z „The Times” odniosła się do szacunków estońskiego wywiadu, według których „Rosja w przypadku hipotetycznego zawieszenia broni na Ukrainie potrzebowałaby od trzech do pięciu lat, aby przywrócić zagrożenie militarne na granicy wschodnich członków NATO.”