WOŁODYMYR SYDORENKO: Rosyjscy weterani zaczynają cierpieć na „syndrom ukraiński”

Fot. Pixabay

Zespół stresu pourazowego, który ujawnia się u rosyjskich żołnierzy wracających z wojny na Ukrainie, nieraz prowadzi do tragicznych zdarzeń.

Wieczorem 1 października 2023 roku bojownik grupy Wagnera Wołodymyr, który przybył do swojej rodziny w Lipiecku w Rosji, wdał się w konflikt z żoną i zranił jej 4-letnią córkę. Pogotowie, które przyjechało na wezwanie, jedynie potwierdziło śmierć dziecka. 31-letni podejrzany został zatrzymany, grozi mu kara dożywocia. Jak podaje kanał Baza Telegram, podczas kłótni podejrzany brutalnie pobił żonę, a następnie w jego ręce wpadła jej czteroletnia córka z pierwszego małżeństwa. Z ustaleń śledztwa wynika, że ​​dziewczynka zmarła w wyniku uderzeń w głowę zadanych przez mężczyznę.

To nie jedyna zbrodnia popełniona przez „bohaterów” wojny rosyjskiej po powrocie do życia cywilnego. Sewastopolski serwis informacyjny ForPost pisze, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy doszło do kilku incydentów, gdy personel wojskowy po powrocie ze strefy działań wojennych kontynuował „walkę” w pokojowym życiu. Eksperci zauważają, że w w miarę powrotu zmobilizowanych z wojny takich przypadków będzie więcej…

Dziennikarze przytaczają inne przykłady. Latem 39-letni rosyjski żołnierz Ildar Bułatow zagroził, że zdetonuje granat na autostradzie w pobliżu Ufy. Przywódca Baszkirii Radii Chabirow osobiście uspokoił wzburzonego mężczyznę. Gubernatorowi udało się przekonać mężczyznę do poddania się. Jednak na tym historia się nie zakończyła. Kilka dni później Bułatow popełnił samobójstwo w areszcie śledczym.

Do kolejnego zdarzenia doszło w Kazaniu. Pijany mężczyzna w mundurze zaproponował dzieciom zdetonowanie granatu ogłuszającego. Chłopcy nie ryzykowali zabawy w wojnę. Ale „bohater” rzucił granat. Rozległa się eksplozja, którą było słychać w pobliskiej szkole. Okazało się, że sprawcą tego incydentu jest Kyryło Szulga, 37-letek z kryminalną przeszłością z jednostki wojskowej stacjonującej w Sewastopolu. Wcześniej był karany za rozbój, kradzież dokumentów, usiłowanie kradzieży, jazdę pod wpływem alkoholu i dwukrotnie za oszustwo. W tym roku był sądzony za rozbój.

Ostatni przypadek miał miejsce w tym miesiącu. Około północy w mieście Budonowk koło Stawropola wybuchła kłótnia między mężczyzną a gośćmi restauracji Gogol. Po pewnym czasie wyjął on granat i rzucił go pod nogi przeciwników. 4 osoby zostały ranne. Człowiekiem z granatem okazał się 23-letni chorąży z pułku śmigłowców. Kiedy siły bezpieczeństwa przyszły go zatrzymać, żołnierz otworzył drzwi i wrzucił do wejścia jeszcze dwa granaty. Przeciwko chorążemu wszczęto sprawę karną na podstawie trzech artykułów – usiłowania zabójstwa, ataku na funkcjonariusza policji i nielegalnego posiadania broni.

Inny przypadek miał miejsce latem. W jednym z apartamentowców w Rostowie nad Donem mężczyzna wyjął zawleczkę z granatu, który następnie eksplodował mu w dłoni. Okazało się, że niedawno wrócił z wojny na Ukrainie.

Psycholog Temyr Khagurov przyznaje, że „ludzie, którzy wrócili ze strefy działań wojennych, nie zawsze zachowują się odpowiednio…”. Zauważył: uczestnicy wojny „przechodzą ogromne napięcie psychiczne i stres”,  są stale w stanie pełnej mobilizacji psychicznej. „Po powrocie do spokojnego życia u niektórych osób może rozwinąć się zespół stresu pourazowego. Stąd trudności z adaptacją, powrotem do spokojnego życia” – powiedział Khagurov.

Dziennikarze zauważają, że proces opisany przez niemieckiego pisarza Ericha Marię Remarque w powieści „Droga powrotna” ma obecnie miejsce w Rosji. Książka opowiada o życiu zwykłych niemieckich żołnierzy, którzy powrócili z I wojny światowej. Z powodu traumy psychicznej nie mogą znaleźć dla siebie miejsca w spokojnym życiu i zmuszeni są szukać nowego celu. Ktoś wraca do wojska z nadzieją odzyskania poczucia „braterstwa na pierwszej linii frontu”, inni trafiają do świata przestępczego, albo do „rewolucji”, niektórzy popełniają samobójstwo.

W Rosji nie jest to nowa sytuacja, wcześniej kraj ten miał już do czynienia z „syndromem czeczeńskim”, który objawił się u wielu uczestników działań wojennych w Czeczenii. Znany był też „syndrom afgański”, który doprowadzał do zabijania ludności cywilnej, a teraz pojawia się i rozwija „syndrom ukraiński”…

Psychologowie w Rosji, aby naprawić sytuację, radzą tworzyć różne organizacje „weteranów” i angażować wracających z wojny w prace publiczne, ale nie zawsze to pomaga.

Z drugiej strony psychologowie zalecają całkowitą kontrolę nad takimi weteranami, a to już rutynowe zadanie rosyjskich służb specjalnych. Specjaliści podkreślają potrzebę prowadzenia wśród Rosjan prac nad zapobieganiem przestępstwom, jakie mogą popełniać „pracownicy frontowi”, m.in. w stanie upojenia alkoholowego i narkotykowego. W tym celu powstał już ruch społeczny „Dla bezpieczeństwa”. Jego pracownicy nie tylko rejestrują uczestników wojny, ale także prowadzą z nimi rozmowy na temat zapobiegania przestępstwom. Komisje wojskowe mają obowiązek przyjmować pokwitowania, w których „żołnierz pierwszej linii” potwierdza, że rozumie pełen stopień odpowiedzialności, w tym także karnej, jaka spadnie na niego w przypadku, gdy w życiu cywilnym zdecyduje się zdetonować granat lub zastrzelić kogoś z pistoletu karabin maszynowy. Ale w tym przypadku „pracownicy pierwszej linii”, którzy uważają się za „bohaterów”, poczują się jak „ludzie drugiej kategorii” będący pod presją kontroli. Funkcjonariusze organów ścigania zobowiązani są bowiem nie tylko do prowadzenia rozmów prewencyjnych, ale także do przeprowadzania rewizji mających na celu wykrycie nielegalnej broni automatycznej czy granatów.