Zawsze są malkontenci, czyli przemyślenia CEZAREGO KRYSZTOPY: Precz z owadobójstwem!

Rys. Cezary Krysztopa

Człowiek żyje w gruncie rzeczy krótko. Nic więc dziwnego, że szczególnie wobec nieskończonej wielości zagadnień, nie zna się na wszystkim i powinien się z tym w dużym stopniu pogodzić. I ja się z tym godzę, co nie znaczy, że nie rodzą mi się w głowie pytania również w dziedzinach, w których nie nadążam za galopującym postępem i konsensusem naukowym.

Zadaję sobie na przykład pytanie – „Co będzie jeśli Unii Europejskiej uda się powstrzymać wzrost gospodarczy w Europie?”. Czy „planeta zostanie uratowana”? Tym bardziej, że Europa pomimo szumnych brukselskich haseł i programów, stanowi coraz mniejszą część światowej gospodarki. I wydaje mi się, że… nic się nie zmieni. Ponieważ żadna z wielkich światowych gospodarek, może oprócz częściowo Stanów Zjednoczonych, nie sprawia wrażenia jakby miała podcinać gałąź na której siedzi. No chyba, że Europa wejdzie w okres nowej epoki kamienia łupanego, a Europejczycy zaczną się z głodu i instynktownej miłości do zwierząt, nawzajem zjadać, czym już z całą pewnością „zainspirują resztę ludzkości”.

                                                                     Zbędny emiter gazów

Inne ciekawe pytanie nasuwa Paweł Jędrzejewski w tekście „Detronizacja Boga to degradacja człowieka” na łamach Tysol.pl – „Czy człowiek ‘pozbywając się’ Boga stanie się „wolnym” i kimś w rodzaju samowystarczalnego ‘boga’?”. I tutaj nie ma pewności, ponieważ trudno nie brać pod uwagę faktu, że skoro wyjątkowość człowieka zawiera się bardziej w religijnej transcendencji niż da się udowodnić naukowo, to być może człowiek „bez Boga” jest rzeczywiście tylko jednym z bardziej inteligentnych zwierząt,  jak pisze Jędrzejewski, „czasowo ożywioną materią”, lub wręcz tylko zbędnym emiterem gazów cieplarnianych?

Z rzeczy nieco bardziej przyziemnych, zastanawia Was czasem, co się stanie ze zwierzętami hodowlanymi, kiedy zlikwidowane zostaną hodowle? Czy ktoś sfinansuje wielkie rezerwaty dla krów, żeby mogły żyć i przedłużać swój gatunek w warunkach szczęścia i wolności? A może rolnicy zaczną je utrzymywać już bez zagrożenia ubojem, gwałceniem i dojeniem? Jest tu pewien problem, niedojona krowa bowiem, strasznie cierpi, może dostać np. zapalenia wymienia, ale może coś się wymyśli? A może będziemy mieli do czynienia z wielką eksterminacją „dla dobra planety”? Jak wyjaśniliby to krowom „obrońcy ich praw”?

Albo gorąca ostatnio kwestia zjadania robaków – „Czy ich przemysłowa produkcja nie będzie szkodliwa dla planety?”. Może powinniśmy zjadać tylko te, które łażą, czy latają tu i tam w sposób zupełnie naturalny? A widzieliście filmy z „produkcji”? Toż to niehumanitarna zgroza. Zapewne kwestią czasu jest pojawienie się radykalnego ruchu obrońców praw robaków pod hasłem „Precz z owadobójstwem!”. I on jednak prędzej czy później stanie przed zarzutem gwałcenia kwiatów przez niektóre owady.

                                                                 Ostateczna harmonia

Takie oto dziwaczne pytania rodzą się czasem w moim nieprzystosowanym do złotych czasów, w których żyję, mózgu. No, ale ja mam już swoje lata, być może to tylko wyblakłe cienie słusznie minionych postśredniowiecznych mroków, które przeminą wreszcie razem z takimi dziwadłami jak ja i mnie podobni, żeby ustąpić eonom powszechnej samorealizacji i harmonii.