Zbrodnia bez kary – JOLANTA HAJDASZ o najnowszym filmie Mariusza Pilisa

Ten film nie wyciska łez, choć opowiada historię potwornej zbrodni dokonanej także na maleńkich, niewinnych dzieciach.  Jest poruszający i trzyma w napięciu, choć jego scenariusz tragiczne losy rodziny coraz bardziej znane w naszym kraju, których nie odmieni żaden film, ani badania historyczne. Ale to ta rodzina jest symbolem najbardziej szlachetnych ludzkich odruchów i najbardziej wzniosłych uczuć.

Na ekrany kin właśnie wchodzi film dokumentalny „Historia jednej zbrodni” jednego z najbardziej oryginalnych i wybitnych polskich dokumentalistów Mariusza Pilisa. Film można obejrzeć w około 70 kinach na terenie całego kraju i gorąco zachęcam do tego, by na stronie dystrybutora filmu firmy Rafael Film, która zajmuje się rozpowszechnianiem i wspieraniem produkcji filmów chrześcijańskich poszukać kina w swojej okolicy i wybrać się, by go obejrzeć. Punktem wyjścia dla autora scenariusza jest zbrodnia, której w 1944 roku dokonali Niemcy, mordując z zimną krwią rodzinę Wiktorii i Józefa Ulmów zamordowanych za ratowanie żydowskich rodzin. Niemiecki żandarm wydał rozkaz zamordowania nie tylko ośmiorga ukrywanych w gospodarstwie Ulmów Żydów, nie tylko małżonków Wiktorii i Józefa, ale także ich siedmiorga dzieci, w tym jednego jeszcze nienarodzonego, pani Wiktoria była bowiem w siódmym miesiącu ciąży, pozostałe dzieci były w wieku od półtora roku do ośmiu lat. Rodziców zamordowano na ich oczach.

To fakty coraz bardziej znane w naszym kraju, ale film nie jest prostą kroniką jednego bestialskiego mordu z II wojny światowej, choć to sugerować może nawet jego tytuł: „Historia jednej zbrodni”. Film ten w prosty sposób pokazuje przede wszystkim mechanizm wręcz globalnego fałszowania historii Holokaustu i obnaża bezkarność Niemców odpowiedzialnych za te zbrodnie. Wnioski, do których prowadzi nas swoim filmem reżyser są jednoznaczne – razem z nim odkrywamy, iż sprawcy tej okrutnej zbrodni nie ponieśli za nią kary, a żandarm, który wydał wyrok na rodzinę Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów przez lata cieszył się szacunkiem i uznaniem w Niemczech. Pytanie, na które trzeba sobie teraz odpowiedzieć brzmi – jak możemy to zmienić, jak sprawić, by prawda o zbrodniach II wojny światowej nie ulegała zapomnieniu, ani fałszowaniu i manipulacji. A to przecież jak widzimy w tym filmie jest to naprawdę realne i dzieje się na naszych oczach, niejako tuż obok codziennych wydarzeń politycznych czy gospodarczych.

Film powstawał przez 10 lat – to naprawdę podziwu godna konsekwencja i cierpliwość twórcy, który czeka na odpowiedni moment, by opowiadana przez niego historia miała właśnie tę swoją wewnętrzną dramaturgię, bo ona pozwoli widzom niejako mimowolnie odkryć prawdę, której nie znają.  Film ukazuje historie niemieckich żandarmów, którzy dokonali tej zbrodni. Poznajemy na przykład sympatyczną starszą panią, ukochaną córeczkę Niemca, który wydał rozkaz zabicia całej rodziny. Ona mimo sędziwych lat nie ma pojęcia kim był jej ojciec. Nie jest zresztą w tej niewiedzy odosobniona, szokować może to, że morderca Ulmów już rok po wojnie był policjantem w jednym z niemieckich miasteczek, że pozytywnie przeszedł tzw. denazyfikację.  Był szanowany i lubiany. Fałszowanie historii ma miejsce zresztą także w Polsce – w filmie widzimy fragmenty debaty naukowej o holokauście ,w której Jan Grabowski przekonuje słuchających iż jednym ze skutków okrutnej zbrodni w Markowej było zadenuncjowanie przez Polaków wszystkich ukrywających się w tej wiosce Żydów, historyk twierdzi że było ich ponad 40 i wszyscy mieli zginąć, a to  oczywista nieprawda, było dokładnie odwrotnie , tzn. mimo tak okrutnej zbrodni, która miała zastraszyć mieszkańców wsi, Żydzi w Markowej ukrywani byli nadal, wojnę przeżyło dwudziestu jeden. Sceny dokumentalnej, gdy do wioski przyjeżdża ostatni żyjący z tych Ocalałych i spotyka się z rodziną, która go uratowała nie da się zapomnieć. I koniecznie warto sobie przypomnieć poruszające przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy, które wygłosił na otwarciu Muzeum w Markowej. Z pewnością przeszło ono do historii.

I jeszcze jedno – przez cały film oglądamy zdjęcia rodziny Ulmów  – Józef  był bowiem pasjonatem fotografii, sam sobie zrobił swój pierwszy aparat fotograficzny, który do dzisiaj można  oglądać w Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II Wojny Światowej w Markowej. Zachowało się blisko 800 zdjęć jego autorstwa. Dzięki tym zdjęciom możemy poznać codzienne życie tej rodziny, niektóre z nich mają nawet ślady krwi, bo znaleziono je przy zamordowanych. To wszystko jest bardzo ważne – 10 września odbędzie się przecież beatyfikacja rodziny Ulmów czyli Józefa i Wiktorii oraz ich siedmiorga dzieci. Po raz pierwszy w historii beatyfikowane będzie także nienarodzone maleństwo, dziecko, którego poród rozpoczął się wtedy, gdy niemieccy zbrodniarze strzelali do jego mamy. Zachęcam więc każdego do obejrzenia tego dokumentalnego filmu jeszcze teraz na dużym ekranie w kinie.  To lekcja historii i chrześcijańskiej moralności dla każdego z nas.

Mówiąc o rodzinie Ulmów i jej tragedii warto przypominać tych, którzy pioniersko zaczynali pracę nad dokumentowaniem historii Polaków i Żydów w czasie II wojny światowej. Od ponad 20 lat prowadzi je związana z Radiem Maryja Fundacja Lux Veritatis. Z pierwszym apelem o zgłaszanie przypadków pomocy niesionej Żydom przez Polaków wystąpił już w 1998 roku dyrektor Radia ojciec Tadeusz Rydzyk. W kolejnych latach prośby o przekazywanie informacji na ten temat były regularnie ponawiane na antenie Radia Maryja.  W ich efekcie do końca 2017 roku przyjęto ponad 10 000 zgłoszeń drogą telefoniczną, listową i mailową. Zostały w nich opisane historie dotyczące blisko 40 000 osób – zarówno ratujących, jak i ratowanych. Te relacje to wielki skarb, dziedzictwo nas wszystkich, te historie koniecznie trzeba poznać. Przeszłość jest kluczem do zrozumienia teraźniejszości.

„Historia jednej zbrodni”
scenariusz i reżyseria Mariusz Pilis, premiera 9 czerwca 2023,  film dokumentalny

 Lista kin, w których można zobaczyć ten film jest TUTAJ.