Mam ogromny szacunek do działaczy pro life. Ogromny. Trzeba kręgosłupa ze stali, żeby umieć w sprawie takiej jak aborcja, z jednej strony tak oczywistej moralnie, a z drugiej tak potwornie zakłamanej przez „wiodące media” i futrowane pierdylionami koncernów, ideologie, postawić się światu. A to nie są tylko ludzie, których widać na ulicy, ale również tacy cisi, pracujący z matkami, bohaterowie, jak Zuzanna Wiewiórka, która musi mierzyć się z falą odrażającego hejtu, dlatego, że namówiła mamę, żeby nie zabijała swojego dziecka. Mam wrażenie, że wszyscy razem płakaliśmy ze szczęścia kiedy Trybunał Konstytucyjny uznał wreszcie po latach przesłankę eugeniczną za niekonstytucyjną.
Z drugiej jednak strony, może czasem się wydawać, że niektóre środowiska pro life, często ci sami ludzie, wchodzą w ślepą uliczkę. Tak jakby uznały, że wyrok TK zamyka sprawę i w jakimś sensie kończy ich zadanie. I zajęły się sprawami ideologii LGBT. Nie to żebym uważał, że to sprawa nieistotna, ta neomarksistowska ideologia jest dla rodzin i społeczeństw bardzo niebezpieczna, ale kwestia aborcji nadal potrzebuje ich zaangażowania.
Nic nie jest dane raz na zawsze. Zmiana legislacyjna jest owszem wygraną wielką bitwą, ale to nie koniec. Może być cofnięta. Ktoś powie, że jest osadzona na poziomie konstytucyjnym. I będzie miał rację, ale czy mało się dziś pojawia działań pozaprawnych strojących się w szatki „praworządności”? Tak trudno sobie wyobrazić falandyzację prawa przez któryś z obecnych „autorytetów prawniczych”? Albo jakąś kolejną formę instytucjonalnej agresji ze strony Unii Europejskiej?
Nie, ta sprawa zdecydowanie nie jest zamknięta. Wymaga pracy nad opinią publiczną. Tutaj do sukcesu niestety jest daleko. Wymaga presji na rządzących, by, jak obiecywali, wyrok TK obudowali rozwiązaniami dla rodziców dzieci niepełnosprawnych. Tylko zdjęcie z nich części obciążeń i praca nad trwałą zmianą opinii publicznej, może dać zmianę trwałą. Tym bardziej, że nie chodzi tylko o to, żeby aborcja, poza nielicznymi przypadkami, była zakazana, ale również o to by nie była wykonywana nielegalnie.
Kolejnym sygnałem tego jak wiele jeszcze niebezpieczeństw czyha na dzieci nienarodzone jest złożony w Sejmie projekt „Legalna aborcja bez kompromisów” firmowana twarzą wulgarnego herszta agresywnych ulicznych bojówkarzy – Martę Lempart. To, że wg. opinii Ordo Iuris projekt jest zwyczajnie niekonstytucyjny, ma jeszcze dzisiaj znaczenie, ale czy będzie miało znaczenie jutro?
Ci ludzie, drapujący swoje trupie postulaty w serduszka i uśmiechy, nigdy nie przestaną. Dlatego też nas, przedwcześnie przekonanych o tym, że „sprawa jest załatwiona i możemy się zająć czym innym”, nie może zabraknąć na ich drodze.