CEZARY KRYSZTOPA: Nie mówcie tego prof. Maciejowi Góreckiemu

Rysuje Cezary Krysztopa

Artykuł 4. p. 1 Konstytucji RP mówI: „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu”. Nie do Komisji Europejskiej, nie do trybunału Lenaertsa zwanego potocznie TSUE, nie do Parlamentu Europejskiego, nie do „światłych elit”, tylko do Narodu. Naród jest najwyższym Suwerenem (słyszycie chrzęst zgrzytających zębów?). Tak, jest Suwerenem.

Kim jest Suweren? Suweren jest podmiotem sprawującym niezależną władzę zwierzchnią. W demokracji ten rodzaj władzy sprawowany jest przez Naród. Czasem bezpośrednio, jak w referendum, czasem pośrednio, za pośrednictwem wyłonionych w wyborach przedstawicieli. Prosta sprawa.

Demokracja liberalna

Inaczej jednak jest w demokracji liberalnej. Nie mówię tutaj o oficjalnych ugrzecznionych definicjach, tylko o praktycznych z nią doświadczeniach i kierunku w jakim zmierza demokracja głównie zachodnia. Otóż w tzw. demokracji liberalnej najważniejsze są mniejszości. „Dla dobra mniejszości” stawia się na głowie świat większości. „Dobro mniejszości” ma być najwyższym celem całego systemu.

Z natury rzeczy mniejszości nie są w stanie narzucić niczego większości. I tu na arenę wkraczają „światłe elity”. To „światłe elity” w imieniu mniejszości i „dla ich dobra” kształtują system, który ma w istocie coraz mniej wspólnego z demokracją. Chełpiąc się nadal „demokratyczną naturą” i występując z pozycji „moralnie wyższościowych”, „światłe elity” budują różnego rodzaju instytucje i inne mechanizmy kontrolne, które mają najpierw „korygować”, a potem wręcz jawnie fałszować wolę narodowego, ale z ich punktu widzenia nieokrzesanego i nieoświeconego Suwerena.

W istocie jednak „światłe elity” nie znają żadnego dobra oprócz własnego. „Mniejszości”, czy to definiowane ekonomicznie, rasowo, czy tym co komu kto w jaki otwór wtyka, są im potrzebne jedynie instrumentalnie. Jedynym celem działania „światłych elit” są w gruncie rzeczy one same. Głęboko przekonane o tym, że nie ma dla nich alternatywy, że są z natury rzeczy predystynowane do rządzenia, co tam rządzenia, pasania bezmyślnego motłochu.

Profesor UW

– Elektorat PiSu jest niezwykle toksyczny kulturowo. Po odsunięciu PiSu od władzy służby powinny infiltrować i wewnętrznie dezintegrować każdą kolejną partię, która będzie bazować na tym elektoracie. Tylko w ten sposób unikniemy pełnoskalowego faszyzmu – stwierdził Maciej Górecki, profesor Uniwersytetu Warszawskiego , instytucji wielce dla budowy „demokracji liberalnej” zasłużonej. I nie chodzi tu w żadnym razie o PiS, tylko o głębokie przekonanie profesora, który  całą pewnością ma się za przedstawiciela „światłych elit”, o tym, że jakaś, niemała przecież część Narodu, ma być dzięki jego inspiracji pozbawiona swojego udziału w demokracji, co ma tę demokrację zbliżyć do ideału „demokracji liberalnej”.

W sumie to, że takie przekonania pośród „światłych elit” istnieją, nie jest chyba zaskoczeniem dla nikogo kto potrafi złożyć dwa do dwóch, albo chociaż pamięta historię z tzw. „szafą płk Lesiaka”. Jednak miarą intelektualnego upadku tej formacji jest to, że ktoś mający się za profesora takie opinie wypowiada głośno i publicznie.

Upadek „światłych elit”

Intelektualny upadek „światłych elit” jest prawdopodobnie efektem braku pluralizmu, czy to wąsko w mediach, czy to szerzej w życiu publicznym. Różnego rodzaju instytucje „demokracji liberalnej” i środowiska „światłych elit” doprowadziły na przestrzeni dziesięcioleci istnienia III RP do zagłuszenia jakiejkolwiek konkurencji. A w efekcie, po jakimś czasie, to umysłowego rozleniwienia i rozumowej atrofii. Drugą przyczyną jest prawdopodobnie głęboka frustracja. Frustracja wynikająca z buntu „ciemnego ludu” , który „światłe elity” w 2015 roku kopnął w zadek tak, że do tej pory nie mogą złapać równowagi. I znów, nie tyle chodzi tu o zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach, ale raczej o czerwoną kartkę jaką „światłym elitom” rzutem na taśmę zdołał dać Naród.

I tak się te „elity” miotają od tamtej pory, pomiędzy własnym ograniczeniem umysłowym, przekonaniem o swojej bezalternatywności i wyjątkowości, a frustracją. Głęboką frustracją i obrazą na niewdzięcznego Suwerena. Ten emocjonalny huragan doprowadził je do zerwania ostatnich moralnych oporów i otwartego oddania się na służbę „światłym elitom” wyższego rzędu w Brukseli czy raczej w Berlinie. A właściwie gdziekolwiek, gdzie dadzą im chociaż cień nadziei, że są w stanie pomóc uchwycić znów smycz Suwerena.

Nie mówicie Góreckiemu

Nie oznacza to, że nasze lokalne „elity” nie były wcześniej na służbie. Służbę mają we krwi. Wcześniej służyły Moskwie, potem przeszły płynnie na układ „my wam tu oddamy tę polską masę upadłościową na rynek zbytu i rezerwuar taniej siły roboczej, a wy uznacie w nas swoich miejscowych gubernatorów zarządzających okoliczną trzodą”. Tak było oczywiście od dawna. Wcześniej jednak zachowywano pewne pozory, a po 2015 roku zarzucono resztki savoir vivre i nasze elitki zaczęły się dumnie obnosić z brązowymi nosami, a ich panowie wymieniać się doświadczeniami na temat „malinek” jakie zostawiły im na pośladkach.

I kto wie, być może łaska europejskich „panów” w końcu by tę frustrację i odruchową potrzebę pasania „ciemnego” Narodu, zaspokoiła. Problem jednak w tym, że klamry i ograniczniki jakie nałożyła „demokracja liberalna” na demokrację, pękają już nie tylko w Polsce. I dużo wskazuje na to, że, do tej pory jakże potężne, europejskie „światłe elity” same mogą niedługo zaliczyć kopa w zadek, po którym być może równowagi nie odzyskają już nigdy.

Tylko nie mówcie tego profesorowi Uniwersytetu Warszawskiego Góreckiemu. To byłoby okrutne.