CEZARY KRYSZTOPA: Odsetek idiotów wśród profesorów

Rys. Cezary Krysztopa

Nie ma nic gorszego niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję – ta złota myśl Jerzego Dobrowolskiego chyba nigdy nie była tak aktualna i obawiam się, że nie jest jej ostatnie słowo.

Z jednej strony to oczywiście bardzo dobrze, że ludzie się uczą, Z drugiej, postępująca od lat 90’ zeszłego wieku degradacja poziomu nauczania, a także coraz większa liczbą szkół, które owszem dają poczucie, że człowiek się uczył, ale nie dają pewności, że się nauczył, zbudowała ogromną rzeszę uczonych, ale nie nauczonych. Roszczeniowych, pretensjonalnych i łasych na wszelkie okruchy poczucia wyższości. Potocznie zwanych „młodymi, wykształconymi z dużych ośrodków”. Choć często nie tak już młodymi, ułomnie wykształconymi, a w „dużych ośrodkach” od niedawna lub wcale.

Pogarda

Ta potrzeba budowania poczucia wyższości nad innymi z jednej strony wynika z niepewności pozycji społecznej do której aspirują, a z drugiej sprawia, że jest to najbardziej podatna na manipulację grupa społeczna w Polsce. Ośrodki manipulacji, które są w stanie dostarczać im tego poczucia wyższości, mają nad nimi w zasadzie pełną władzę. Zapewniając ich, że „to oni są solą ziemi”, a nie ci tamci drudzy, wobec których mają prawo odczuwać najgłębszą pogardę, w zasadzie są im w stanie wcisnąć każdy kit. Są specjalnie tresowani w zakresie „zdrowego” egoizmu i „prawa do rozwoju osobistego”, przez co również prawie pozbawieni odruchów wspólnotowych. Trudno żeby dostrzegali jakiś wspólny zbiorowy interes z tymi, którymi gardzą.

Jeśli ktoś sądzi, że są teraz, lub będą rozczarowani władzą, którą nam wybrali, bo ta nie realizuje „stu konkretów”, to obawiam się, że grubo się myli. „Sto konkretów” było dla tych mniej licznych frajerów, którzy mogli się na nie nabrać, jedyną twardą obietnicą dla owego „najtwardszego elektoratu” było osiem gwiazdek, które inaczej wyraża się przecież nie w tym „żeby było lepiej”, bo może być nawet i gorzej, ale „żeby im było lepiej niż reszcie”. Tak żeby ich mocno nadwątlone poczucie wyższości znowu nieco bardziej okrzepło. I to im się, trzeba przyznać, całkiem udało.

Awaria

To co im się zdecydowanie nie udaje, to łączenie faktów. I tak jak przez osiem lat PiS, ze swoimi wszystkim prawdziwymi i urojonymi wadami, był winien wszystkiemu, tak teraz nowa, uśmiechnięta władza nie jest winna niczemu. Galopująca drożyzna, ucieczka inwestorów z Polski, kolejne informacje o zamykanych firmach i zwalnianych pracownikach, rachunki grozy, ostatnio widziałem nagranie jakiejś aktoreczki zszokowanej cenami nad morzem. Myślicie, że to im się jakoś klei? Że dostrzegają jakieś związki przyczynowo-skutkowe?

Sędzia Kamila Borszowska-Moszowska opisała na „X” przypadek Wydziału Frankowego Sądu Okręgowego w Warszawie, wydziału, który zajmuje się sprawą kredytów frankowych. Osobiście uważam (kredyt mam w złotówkach), że banki za kredyty frankowe powinny beknąć i szkoda, że rząd PiS je przed tym uchronił i dobrze, że daje się coś załatwić za pośrednictwem sądów. Nie jest natomiast jakąś wielką tajemnicą, że w jakiejś niemałej części, na kredyty frankowe i ich konsekwencje dała się nabrać grupa społeczna, którą powyżej opisuję.

Otóż w tym oddziale, w ramach rozpierduchy Bodnara, trwa właśnie wymiana przewodniczącego – Wydział Frankowy #SO Warszawa – 45 tysięcy spraw w toku! 35  sędziów w tym 30 tzw. neo. Trwa wymiana Przewodniczącego Wydziału z uwagi ma termin powołania. Kto osądzi te sprawy po reformie Bodnara? – pyta pani sędzia. Pewnie nikt, ostatecznie „nie możemy popaść w pułapkę prawniczego formalizmu” i „nie czas żałować róż kiedy płonie las”. Cóż z tego, ze cały system obsługujący „frankowych” klientów banków ulegnie awarii, skoro trzeba realizować założenia „demokracji walczącej” choćby i łamiąc prawo.

Awaria takiego wydziału może dotknąć całej masy „młodych wykształconych”. Myślicie, że to wywoła jakąś refleksję? Że połączą im się jakieś fakty? Zapomnijcie. Te mózgi były kształtowane latami. I lata muszą minąć zanim wytworzą się potrzebne połączenia. Nic z tych rzeczy. Teraz, inaczej niż za PiS, który był odpowiedzialny za wszystko, to są takie zdarzenia jak zjawiska atmosferyczne, może czasem przykre, ale przecież nie mamy na nie wpływu. A znana sentencja prof. Gerarda Labudy jakoby „odsetek idiotów wśród profesorów był taki sam, jak wśród woźniców”, jest już nieaktualna, ponieważ pośród profesorów ten odsetek jest dziś znacznie wyższy. I niekoniecznie wynika z tego, że bardzo ubyło woźniców.