„Rosja nigdy nie jest tak silna ani tak słaba jak się wydaje” – nie wiadomo komu tę maksymę przypisać, jedni twierdzą, że jest autorstwa Bismarcka, inni, że de Talleyranda, a jeszcze inni, że Józefa Piłsudskiego. Tak czy siak, staram się by to powiedzenie, w miarę możliwości chroniło mnie przed myśleniem życzeniowym na temat Rosji.
Mimo to gotów jestem zaryzykować stwierdzenie, że decyzja Władimira Putina (na pewno rządzi tam jeszcze Putin, czy tylko mają kilka kukieł na różne okazje?) o częściowej mobilizacji nie jest objawem potęgi Kremla, ale jego słabości. Myślę, że kto by tam w istocie nie rządził, doskonale zdają tam sobie sprawę z ryzyka, które podjął i jeśli mimo to postanowił spalić za sobą mosty, to raczej nie dlatego, że czuje, że wygrywa.
Katastrofa „operacji specjalnej”
Przede wszystkim jego decyzja jest namacalnym dowodem na katastrofę „operacji specjalnej”, która przecież według oficjalnej propagandy jeszcze niedawno „szła zgodnie z planem”. I nawet jeśli większość Rosjan od ponad wieku tresowana w uległości wobec „oficjalnego przekazu”, a od wieków w zginaniu karku przed carem, wierzyła w ten przekaz, to przynajmniej ta część, która jeszcze potrafi złożyć dwa do dwóch, doznaje właśnie potężnego dysonansu poznawczego. Bo skoro „wszystko idzie zgodnie z planem”, to po co mobilizacja?
Nie potrafię oczywiście określić skali sprzeciwu, zbyt mało na ten temat wiadomo, ale docierające do nas z Rosji obrazy protestujących po ogłoszeniu mobilizacji i liczba 1300 zatrzymanych, robią wrażenie, szczególnie, że pochodzą z kraju, którego obywatele są w większości znani raczej ze spolegliwości wobec władzy. Widać jednak, że konfrontacja z zagrożeniem śmiercią własną, bądź członków rodziny (a tak to wbrew propagandzie wygląda na ukraińskim froncie), wpływają mocno pobudzająco, nawet na rosyjskie ośrodki instynktu samozachowawczego.
„Jak uciec z Rosji?”
A czy ta mobilizacja stanie się rzeczywistą podporą rosyjskiej agresji? Ciekawa jest np. opinia byłego głównodowodzącego sił USA w Europie gen. Marka Hertlinga, który pisze, że decyzja Putina owszem go oszałamia, ale ze względu na to, że wie jak szkoleni są rosyjscy żołnierze, zna słabości ich systemu dowodzenia i uważa, że nie ma takiej możliwości, żeby w krótkim czasie Rosjanie byli w stanie wyszkolić 300 tysięcy nowych. A umieszczenie na linii frontu 300 tysięcy nowicjuszy jest pomysłem, po którym opada mu szczęka.
Ja tam nie wiem. Niech to liczą analitycy wojskowości. Myślę, że animacje aplikacji Flightradar24 z uciekającymi z Moskwy samolotami, czy popularność w rosyjskim Internecie haseł typu „jak uciec z Rosji” nie powinny napawać Kremla optymizmem w zakresie poziomu morale.
Mimo to na wszelki wypadek sobie powtarzam: „Rosja nigdy nie jest ani tak silna ani tak słaba jak się wydaje” … „Rosja nigdy…”