Do portalu wraca KRZYSZTOF M. ZAŁUSKI: A Polacy wybrali Barabasza…

Po wyborach w Polsce niemieccy politycy, dziennikarze a nawet mieszkańcy pogranicza odetchnęli z ulgą. „Polacy pokazali, że są po stronie demokracji”, „Powrót do Europy, powrót do demokracji”, „Zwycięstwo opozycji to dobra wiadomość dla Unii Europejskiej”, „Polsce grozi faza niestabilności: PiS nie odda władzy bez walki” – to tylko niektóre, euforyczne tytuły z niemieckich gazet.

Na miesiąc przed wyborami nikt już nawet nie ukrywał o co chodzi. Ani w Polsce ani tym bardziej w Niemczech. Donald Tusk i jego akolici szermowali wprawdzie hasłami najeżonymi „demokracją”, „praworządnością”, „tolerancją” i „miłością”, ale tak naprawdę starali się tylko wszelkimi sposobami przekonać Polaków do tego, że zależność od Niemiec jest lepsza niż życie pod pisowskim butem… No i chyba im się udało.

 Zdeterminowani sąsiedzi

 Jak bardzo Niemcom zależało na zwycięstwie Tuska, widać po wypowiedziach polityków – przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, kanclerza Niemiec Olafa Scholza, niemieckiej minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock i przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera. To oni najgłośniej krzyczeli, że PiS to „wróg demokracji”, „niszczyciel praworządności”, „antyeuropejski wichrzyciel” i w ogóle „chory człowiek Europy”. I dlatego trzeba przeciwko tej partii wznieść „zaporę ogniową”.

Pod koniec czerwca br. Manfred Weber powiedział nawet: „Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić ten kraj z powrotem do Europy”. Inni eurokraci uzupełniali jego wypowiedź tezami, że trzeba jak najszybciej znieść weto i przekształcić UE w federalne superpaństwo, w którym najważniejsze decyzje podejmowane będą w Brukseli, a nie na poziomie stolic państw członkowskich. A to nad Wisłą zagwarantować może im jedynie Donald Tusk.

Przekaz był czytelny. Wydawało się więc, że przynajmniej racjonalnie myślący Polacy nie dadzą się nabrać na to „szwabskie gadanie”. A jednak górę wzięły nie logika i rozsądek, lecz emocje… Na nic się zdało przywoływanie przez polskie media najbardziej kontrowersyjnych działań liberalno-lewicowej opozycji – od wszczynania awantur ulicznych, poprzez blokowanie należnych Polsce funduszy unijnych, po próbę destabilizację granicy z Białorusią.

Nie pomogło ujawnienie dokumentów, obnażających relacje Tuska z „Rosją jako taką”, ani przypominanie afer liberałów i ich związków z niemieckim kapitałem. Nie poskutkowała nawet perspektywa odebrania Polakom 13. i 14. emerytury, 500 plus, Dobrego Startu i temu podobnych programów społecznych. Nawet tłumaczenie, że jedyną polityczną siłą, która utrzyma suwerenność Polski jest Prawo i Sprawiedliwość, nie okazało się wystarczająco mocnym argumentem. Polacy w większości wprawdzie wybrali PiS, ale uzyskane przez tę partię 194 mandaty, to za mało, żeby utworzyć samodzielnie rząd.

 Co za radość, co za sukces

 Po wyborach w Polsce w niemieckich mediach wybuchła euforia. Pojawiły się artykuły o wszystko mówiących tytułach: „Polacy pokazali, że są po stronie demokracji”, „Powrót do Europy, powrót do demokracji”, „To ważne zwycięstwo Europy i jej wartości”, „Czy Kaczyński dobrowolnie odda władzę?”

Już w powyborczy wtorek ekspert ds. polityki zagranicznej CDU Norbert Röttgen napisał w jednym z serwisów społecznościowych, że „demokratyczna decyzja zaowocuje zwiększeniem współpracy i zmniejszeniem konfrontacji w stosunkach pomiędzy Polską a Niemcami i UE”. Z kolei chadecki premier Bawarii, Markus Söder uznał wyniki polskich wyborów za „dobry sygnał dla Europy”. Dla polityka Partii Zielonych Svena Lehmanna to również „wspaniała wiadomość od naszych sąsiadów”. W mediach społecznościowych napisał nawet, że „Nacjonalistyczna, antykobieca i antyqueerowa partia PiS nie ma już większości”. Na tej samej platformie wtórował mu europoseł Zielonych, Michael Bloss: „Co za radość, co za sukces dla demokracji, dla Europy, dla ochrony klimatu”.

Socjaldemokratyczny premier Brandenburgii, Dietmar Woidke nie komentował bezpośrednio wyników wyborów. Odniósł się jedynie do polskich projektów rozbudowy połączeń transportowych na Odrze, ochrony tej rzeki oraz nielegalnej migracji. „Nie mogę się doczekać dobrej wspólnej pracy” – podkreślił w jednym z wywiadów dla stacji Rundfunk Berlin-Brandenburg. Z kolei Zieloni wyrazili nadzieję na intensyfikację współpracy w dziedzinie ochrony przeciwpowodziowej. Jan-Niclas Gesenhues, poseł do Bundestagu z ramienia tej partii, wyraził przekonanie, że „15 października otworzyły się nowe perspektywy w dziedzinie ochrony środowiska”. Głos zabrała również organizacja proekologiczna Deutscher Naturschutzring, której przedstawiciele wezwali do ponownej oceny wcześniejszych porozumień i „natychmiastowego zawieszenia realizacji” projektów budowlanych na Odrze.

Przyjaciele Polski i praworządność

 Według byłego szefa Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e. V., a obecnie pełnomocnika rządu federalnego ds. niemiecko-polskiej współpracy, Dietmara Nietana, wyniki wyborów pokazują, że „Polacy chcą zmian”. „Jestem bardzo szczęśliwy, że polskie społeczeństwo pokazało, że stoi po stronie demokracji” – powiedział w wywiadzie dla publicznej rozgłośni „Bayerischer Rundfunk”. Nietan podekscytowany był zwłaszcza „rekordową frekwencją” – „coś takiego „nie zdarzyło się nigdy w demokratycznej Polsce od upadku komunizmu”. Były współpracownik Martina Schulza powiedział też, że wierzy „w lepsze stosunki z Polską”.

Nietan nie jest oczywiście osamotniony w nadziei na „normalizację”. Również wicedyrektor Deutsches Polen-Institut, Agnieszka Łada-Konefał jest przekonana, że stosunki polsko-niemieckie mogą poprawić się właśnie dzięki zmianie rządu w Warszawie. Szczególnie w kontekście żądań „narodowo-konserwatywnej partii PiS”, która oczekuje od Niemiec ponad 1,3 biliona euro reparacji wojennych.

Z kolei zdaniem Sonji Priebus, eksperta ds. polityki konstytucyjnej przy Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, zmiana rządu ustabilizowałaby polsko-niemiecką współpracę naukową. „Jak będzie wyglądała ta współpraca, to oczywiście jest dla nas ważne, szczególnie w regionie przygranicznym”. Antyniemieckość PiS w kampanii wyborczej nie wpłynęła jeszcze na współpracę, „ale jeśli coś takiego będzie trwało przez dłuższy czas, to może mieć wpływ”.

Wynik głosowania jest także „ważny dla relacji Polski z Unią Europejską, z którą Polska toczy obecnie wiele konfliktów na tle praworządności” – stwierdziła Priebus. „Lider opozycji, Donald Tusk w trakcie kampanii wyborczej oznajmił, że chce zakończyć te konflikty, bo oznaczają one zamrożenie funduszy unijnych dla Polski.” – podkreśliła Sonja Priebus.

Profesor kulturoznawstwa, również z Viadryny, Anja Hennig, podkreśliła, że „jeśli w Polsce do władzy dojdzie trójstronny sojusz pod rządami Donalda Tuska, to kluczowe będzie przyjęcie wspólnego stanowiska w kwestii praworządności”. „Nie należy lekceważyć szkód, jakie jej brak już wyrządził demokracji w Polsce” – powiedziała w wywiadzie dla rozgłośni Rundfunk Berlin-Brandenburg.

W tym samym czasie państwowa stacja telewizyjna Norddeutscher Rundfunk wyemitowała reportaż ze Świnoujścia. Wynikać miało z niego, że „większość mieszkańców powiatu zdecydowanie opowiada się za zmianą rządu”. „Nie do zniesienia jest dla nich antyeuropejska propaganda narodowo-konserwatywnego PiS. Podżeganie na myślących inaczej, podżeganie na Niemców, naszych sąsiadów, podżeganie na Unię Europejską” – miał mówić przypadkowy przechodzień. „Co to jest? To, co się tutaj dzieje, jest skandaliczne”.

Z kolei napotkana przez reporterów Polka stwierdziła ponoć, że te wybory są dla niej bardzo ważne, ponieważ chce pozostać w UE. „Czuję się Europejką i wielu moich znajomych czuje to samo”. „Mieszkańcy regionu przygranicznego boją się o demokrację w swoim kraju” – skonkludował dziennikarz NDR.

Po co te wybory…

 „Polskiej opozycji udało się wygrać nieuczciwe wybory” – stwierdził na łamach dziennika „Die Tageszeitung” brytyjski historyk Timothy Garton Ash. Na pytanie, czy w Polsce nastąpi płynne przekazanie władzy, odpowiedział: „Będzie z tym problem, bo państwo zostało przejęte przez PiS – część instytucji administracji państwowej, Bank Centralny… Prezydent Andrzej Duda i Trybunał Konstytucyjny będą próbowali stawić opór liberalnej opozycji, która chce przywrócić pierwotny porządek. Musimy więc zachować ostrożność”.

W oficjalnej narracji „bezstronnych”, niemieckich mediów nie znalazły się natomiast komentarze zwykłych Niemców, którzy pytali na różnych forach: „Skąd pomysł, że jedna strona spektrum partyjnego w Polsce jest bardziej ‘demokratyczna’ od drugiej? Takie stwierdzenia są głęboko niedemokratyczne. Przy takim podejściu nie ma już chyba potrzeby organizowania żadnych wyborów. Wystarczy zakazać działalności tym, których uważa się za wrogów demokracji i wtedy pozostaną już tylko ‘fajni i postępowi’ politycy, którzy zawsze mają rację” … Co z punktu widzenia nowoeuropejskich wyznawców ponowoczesności z pewnością jest całkiem „cool”. Bo przecież „Stany Zjednoczone Europy” brzmią dużo lepiej niż jakaś tam Rzeczpospolita Polska… W tej sytuacji nie ma chyba sensu walczyć o „naszą i waszą wolność”. Zwłaszcza, że Niemcy i Francja szykują już kolejną, na wskroś „demokratyczną” zmianę w unijnych traktatach.

Nowe reformy mają na celu ostateczne ograniczenie resztek suwerenności państw członkowskich. Projekt zakłada przekształcenie Unii, która była pomyślana jako stowarzyszenie suwerennych państw, w superpaństwo federalne. W tworze takim rola państw członkowskich byłaby poważnie ograniczona – obecnie Polska ma prawo weta, ale po ewentualnej zmianie rządu, zrezygnowałaby zapewne z tego narzędzia. I to pomimo, że aż 58 proc. Polaków opowiada się przeciwko rezygnacji z weta.

Ostatni bój tęczowych demokratów

 Przy podejmowaniu najważniejszych decyzji Rady Europejskiej – m.in. przy rozstrzygnięciach budżetowych, podatkowych i dotyczących bezpieczeństwa – wymagana dotąd była jednomyślność. Obecnie Francja i Niemcy chcą to zmienić. Paryż i Berlin uznały bowiem, że weto pozwala niektórym państwom „blokować unijne decyzje oraz zastraszać większość wspólnoty”. W nowej, federalnej Unii obowiązywałaby wspólna polityka wewnętrzna i zagraniczna. Superpaństwo miałoby także wspólne wojsko, sądy i system podatkowy.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości byli takim rozwiązaniom przeciwni. Co zresztą bezustannie podkreślali. Za to liberalno-lewicowa opozycja z pewnością wykona wolę Berlina bez mrugnięcia okiem… Nawet jeśli likwidacja zasady jednomyślności będzie oznaczać odebranie Polakom suwerenności.

Po likwidacji prawa weta stracilibyśmy ostatecznie zdolność do blokowania niekorzystnych dla nas pomysłów unijnych urzędników i stalibyśmy się państwem całkowicie zależnym od Brukseli i Berlina. Przykładem takiego mechanizmu jest głosowanie nad „Fit for 55” – pomimo braku naszego poparcia, pakiet klimatyczny został przyjęty… Notabene, obecnie Komisja Europejska pracuje nad nową dyrektywą, której celem będzie podwyższenie podatków za korzystanie z „zanieczyszczonych paliw”: węgla, ropy i gazu.

Różnice w interesach Polski i Unii nie kończą się bynajmniej na prawie do weta. Niemcy i Francja chcą, aby państwa członkowskie przekazały władzę w kolejnych kluczowych dziedzinach na rzecz Brukseli. Komisja Europejska dąży do decydowania o kwestiach związanych z lasami, edukacją, zdrowiem, prawem rodzinnym, obroną cywilną i przemysłem. W takim przypadku Polacy zostaliby sprowadzeni do roli klienta, którego Berlin mógłby, ale nie musiał słuchać. Kanclerz Scholz jasno powiedział, że w demokracji liberalnej nie jednomyślność zapewnia największą legitymację, lecz są nią walka o większość i sojusze… Powiedział, a duża cześć polskiego społeczeństwa, chyba bezrefleksyjnie, to zaakceptowała.

No cóż, Izraelici mieli do wyboru Jezusa i Barabasza. My również mieliśmy 15 października wybór – pomiędzy suwerennością i podległością. I też wybraliśmy w najpodlejszy z możliwych sposobów. Ale stało się… I trzeba będzie z tym żyć. Może jednak nie oznacza to dla Polski totalnej katastrofy. Może „zwycięstwo” liberalnych demokratów będzie ich ostateczną kompromitacją. I końcem. Raz na zawsze… Bo przecież koalicja, której jednym spoiwem jest rządza władzy, nie może długo funkcjonować.

 

Więcej aktualności na temat krajów niemieckojęzycznych na kanale autora: https://www.youtube.com/@DACHL