HUBERT BEKRYCHT: Nie dajmy pogrążyć dziennikarstwa

Kończy się kampania wyborcza i kończy się wizja tradycyjnego dziennikarstwa w Polsce. Nie zamierzam udawać, że nie wiem, czyja to wina. Otóż, za degradację i degenerację naszego zawodu odpowiadają politycy opozycji, głównie KO. Są oczywiście i inni odpowiedzialni za ten stan rzeczy, także – nieliczni, ale są – przedstawiciele prawicy, lecz to jednak główne przekazy medialne opozycji są wyjątkowo chamskie i tępe. A to, delikatnie mówiąc, nie wpływa dobrze na rozwój naszej żurnalistyki.

Jest kilkanaście minut do północy, za chwilę zacznie kompletnie nikomu nie potrzebna cisza wyborcza, którą – moim zdaniem – należy jak najszybciej zlikwidować. Zatem, jak najkrócej potrafię postaram się dowieść, że długo będziemy odbudowywać dziennikarstwo skutecznie degenerowane przez opozycję podczas tej kampanii.

Niechby tylko chodziło o media opozycji, czyli tzw. mainstreamowe, ale ta ohydna maź mieszana przede wszystkim przez KO i Lewicę wylała się na media publiczne, społeczne i po prostu prawicowe. Nie możemy o tym zapominać podczas pracy. Nie wystarczy narzekać, trzeba dziennikarstwo naprawić, po latach politycznych kleszczy. Od czasów „oszczędzania” komunistów po Okrągłym Stole, poprzez przemilczanie rzeczywistych powodów odwołania rządu Jana Olszewskiego, co owocowało powrotem układu komunistycznego wspieranego liberalną głupotą politycznych naśladowców wszelkich negatywnych skutków wolnego rynku aż na przesuwaniu granic pomiędzy życiem publicznym a dziennikarstwem i straszeniem nas przez polityków, straszeniem głównie przez działaczy opozycji.

Teraz, panuje moda na owe „przesuwanie granic”. Kiedy polityk opozycji nie chce odpowiedzieć na pytanie, wtrąca, że pytający dziennikarz jest „z innych niż uczciwe media” albo odpowiada pytaniem na pytanie albo prowokuje dziennikarza albo – jak Tusk zapytany o skandaliczne fakty z działalności rządu PO-PSL prezentowane w programie „Reset” –mówi do reportera TVP, że jest pijany, bo czuje od dziennikarza alkohol. Nie wyjaśnia, dlaczego ma lepszy węch niż pies myśliwski, bo dziennikarz był od niego o 10 metrów, ale gdy reporter – po godzinie – przywozi potwierdzony przez odpowiednie służby dowód, że nie pił napojów wyskokowych, Tusk „rżnie głupa” i nie przeprasza udając, że chodzi o coś innego niż chodzi.

To już nie Sławomir Nitras, który odbierający dziennikarzom głos, to już nie senator Krzysztof Kwiatkowski atakujący reportera, bo nie potrafi bądź nie chce odpowiedzieć na pytanie o jego rozmowy z ministrem sprawiedliwości Rosji w Łodzi tuż po tragedii smoleńskiej, to już nie Dariusz Joński, który kpi i prowokuje dziennikarzy, bo nie lubi pytań o swoją przeszłość w postkomunistycznej partii, to nie Michał Kołodziejczak, który dopuszczał do tego, że dziennikarzom podczas konferencji prasowej pod nogami wybuchały petardy – to Tusk, lider opozycji rozpoczyna wojnę z dziennikarzami, którzy nie są w stanie uwierzyć w to, iż opozycja zmieni nasz kraj i nie chowają się za „brakiem poglądów”.

Z przyzwolenia Tuska wzrasta niechęć do dziennikarzy od TVP i Polskiego Radia poprzez PAP, prawicowe media aż na mediach kierowanych przez ojca Tadeusza Rydzyka kończąc. Dostaje się czasem i niektórym przedstawicielom mediów „dobrych dla opozycji”. Tutaj reprymenda jest „przyjacielska”, bo poprzedzona telefonem do szefów.

W mediach jedni nie schodzą z obranej drogi próbując bronić dziennikarzy, inni próbują negocjować z opozycji a jeszcze inni nie robią nic. Pojawia się też wątek niektórych prawicowych polityków, którzy nie rozumiejąc mediów psują je, nawet, jeśli te media nie atakują prawicy. Na to też nie można sobie pozwolić.

Na pewno nie można jednak pozwalać na zastraszanie dziennikarzy przez opozycję, która skutecznie przed 2015 rokiem niszczyła media publiczne pielęgnując serwilizm w koncernach wspierających liberalne i lewicowe a nawet lewackie trendy w dziennikarstwie. Nie dajmy się, nie każda prawdziwa wiadomość jest propagandą, ale dbajmy też, o jakość przekazu.

 

Hubert Bekrycht

13 października 2023 r. – godz. 23.53