Nie było jeszcze takiej szarży lewicowych polityków na konserwatywne media. Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski chce odebrania koncesji telewizji, która nie chwali rządu. Dalej idzie minister ds. równości Katarzyna Kotula. Sama nie wie gdzie, ale idzie…
Jak politycy nie znają się już na niczym, szczególnie zaś ministrowie, to premier kieruje ich na front medialny. Lewicowcy wiodą tutaj prym, bo i wicepremier Gawkowski i minister Kotula znają się na mediach… O ile mają w domu centralne ogrzewanie, prąd i gaz. A chyba mają.
Kotula atakuje mową nienawiści „mowę nienawiści” a zwałaszcze niewygodne pytania zadawane Owsiakowi. Mowę, której „nienawiści” nikt poza szefową resortu równości nie udowodnił. Naparza pani minister w TVP Republika, ale nie prostuje, że zarzuty wobec konserwatywnych mediów pojawiły się i zniknęły, bo policja nie przesłuchała podejrzewanego starszego pana, który tym samym przestał być podejrzanym.
Wicepremier Gawkowski z charyzmatycznym podejściem do spraw cyfryzacji przesadził. Nikt mu nie powiedział, że nie jest od telewizji? Bo jest przecież jednak KRRiT, chociaż politykowi może doradzono, aby jej nie uznawać. Komu można odebrać koncesję na nadawanie też Gawkowski orientuje się średnio.
Pan minister nie uczy się na błędach. Bo już mu kiedyś wyjaśniono, że cyfryzacja to nie są numery telefonów jego ministerstwa. Tym bardziej, że czasem takich zestawów cyfr nie ma.
Mam kolegę, który mawia, że może być prezesem telewizji, bo ma telewizor w domu. Nie wiedziałem, że mam z Gawkowskim i Kotulą wspólnych znajomych. I zupełnie bezpłatna rada dla premiera – odebrać panu wicepremierowi od cyfryzacji koncesję na wypowiadanie się a pani minister ds. równości zabronić mówić o nierównościach.