HUBERT BEKRYCHT: Zachód, czyli wschód albo o czym tu nie ponarzekam

Narzekajmy, szczególnie w mediach, które z narzekania uczyniły cnotę Fot.: h/ re/ arch.

Od lat dziennikarze prześcigają się w tego rodzaju wstępach. A co, ja gorszy? Piszę to w piątek czekając na weekend, z którego i tak nic dla mnie nie wynika, bo ciągle pracuję.

Chyba mogę ponarzekać, że narzekanie stało się kwintesencją cywilizacji.  A na co będziemy narzekać, kiedy nasza cywilizacja upadnie? Chyba wiem – na następną cywilizację.

Świat narzekań

Zatem, nie napiszę tutaj o tym, że Niemcy udając Amerykanów postępują jak Rosjanie szczególnie wobec Ukraińców – wobec Polaków zresztą też; nie będzie też o gazie, który niczym powiew Armagedonu dosłownie unosi się nad światem; nie napiszę o inflacji, która jest groźna, nie tylko wówczas, kiedy idioci na całym świecie kupują na zapas; nie zmęczę mojej klawiatury rozważaniami o fatalnym stanie wszystkiego: kultury, polityki, dziennikarstwa, Eurowizji, filmu, dróg, życia społecznego, portali społecznościowych i społeczeństw obywatelskich. Tego tu nie będzie… Żartowałem.

Trudno pisać, kiedy nikt nie czyta, a wszyscy tylko do czytania zachęcają. Trudno pisać o czymś, co jest oczywiste, ale oczywiście nikt tego nie stara się nawet zrozumieć. Trudno pisać, kiedy wszyscy piszą, jak mają trudno.

Galaktyka narzekań

Nie ma sensu pogrążać się w narzekaniach na wszystko. Na pandemię, na kryzys, na żylaki. Nie tylko przecież Polacy są mistrzami narzekania. Mamy na świecie sporą konkurencję. Na przykład, w Berlinie narzekanie na uchodźców z Ukrainy tak weszło w krew uchodźcom z Bliskiego Wschodu i Afryki, że przeniosło się do budynków rządu federalnego Niemiec. We Francji, nawet w kręgach władzy, tak narzekają na Putina, że wychwalają „dobrych” Rosjan, którzy „nie chcą wojny”. Oczywiście to tylko takie austriackie, przepraszam, ruskie gadanie.

Narzekania są twórcze, kiedy coś z nich wynika. I ja jestem dumny z polskiego narzekania! Przez lata narzekań właśnie stworzyliśmy sobie jedyną sportową konkurencję na świecie, w której zawsze mamy pierwsze miejsce. Polacy narzekając inspirują, a inspirując tworzą swego rodzaju poetykę narzekania, która jest literacko unikatowa.

Kolejny przykład. Wszyscy skarżą się na „fatalny styl, zły gust i schlebiania tandecie” podczas konkursu piosenki biesiadno-tańcowanej, czyli Eurowizji. Wszyscy w Europie i Australii, bo tam eurowizyjnie też jest Europa. Niech no tylko jednak jakaś nacja wygra i zorganizuje konkurs. Wtedy Eurowizja staje się koncertem Filharmoników Wiedeńskich, tak jak w 2014 roku, kiedy Austriak Thomas Neuwirth wygrał konkurs w Kopenhadze jako Conchita Wurst.

Sztuka narzekania

Ciągle narzekamy. Na Zachodzie, Wschodzie, Południu i na Północy. Ciągle jednak narzekając i dając z siebie wtedy wszystko dajemy wszystkim znak, że żyjemy, że być może jesteśmy nudni, ale żyjemy. Bez narzekania świat upadnie, aby potem się z narzekania odrodzić.

Kochani, nie narzekajmy, że narzekamy. Narzekajmy! Przecież mamy tysiące powodów. Podaję powód narzekań na ten tydzień: jeśli słońce zachodzi po dobrym dniu, to przecież następny dzień, po następnym wschodzie słońca, może być gorszy od poprzedniego.

Chociaż, podobno amerykańscy naukowcy dowodzą, że może być też lepszy…