Czy spór o media publiczne w Polsce to nowe zjawisko, czy sytuacja stała? Co musiałoby się wydarzyć, żeby debata polityczna na temat mediów publicznych przekroczyła horyzont „Wiadomości”, „Panoramy” i TVP Info?
Media publiczne = TVP = Jacek Kurski?
Tekst Jana Pawlickiego „Co po Kurskim? Konserwatywny pomysł na odbudowę TVP” opublikowany na stronie Klubu Jagiellońskiego[1] to materiał z jednej strony ciekawy, z drugiej może i odważny, ale że świat widzimy w trzech wymiarach, to trzeba dodać, że obciążony sporą liczbą błędnych założeń. Mimo wszystko ta wypowiedź warta jest odnotowania, podobnie jak odniesienie się do niej na łamach sdp.pl przez Łukasza Warzechę w tekście: „Nie chowajmy głowy w piasek”[2]. Podstawowy problem wypowiedzi Pawlickiego polega na tym, że punkt wyjścia stanowi, jak zawsze w rodzimej dyskusji politycznej, czy publicznej, sposób podawania informacji w „Wiadomościach” i części publicystyki oraz (i to jest nowa moda) memy.
Zwróćmy uwagę na przykład na zdanie: Skala upadku autorytetu i wiarygodności Telewizji Polskiej jest tak duża, że nie dziwią postulaty likwidacji tej instytucji lub znacznego ograniczenia jej propagandowego oddziaływania. Można to skwitować wzruszeniem ramion. Można mruknąć pod nosem: „gdzie upadł, to upadł”. Podnoszonym przez polityków obecnej opozycji problemem nie jest wcale „upadek autorytetu”, a właśnie to, że są kręgi wyborców i to liczne, dla których „Wiadomości”, czy „Panorama” ów autorytet mają i są w związku z tym traktowane jako narzędzia wywierania wpływu, które rzutują na rozstrzygnięcia przy urnach wyborczych. Gdyby było tak, jak napisał Jan Pawlicki, nikogo by ten temat nie ekscytował. Wobec takiego dictum odwagą byłoby napisanie tekstu w obronie ex pampersa, czyli Jacka Kurskiego, bo atak na obecnego szefa TVP zdaje się chwilami należeć do „dobrego tonu”. Można by wspomnieć o powstawaniu nowych anten, takich jak TVP Dokument, czy TVP Kobieta, albo wyłączności na mecze reprezentacji Polski w piłce nożnej i to do 2028 roku, ale to dyskutantów, w tym Pawlickiego, nie interesuje[3].
„W mediach publicznych już nie ma dziennikarzy”
Regionalne Rozgłośnie Polskiego Radia zostały w jego tekście jedynie wymienione, a o oddziałach terenowych TVP nawet nie wspomniano. Kilkanaście lat temu pisałem o tym, że to były jedne z nielicznych zworników regionów wydobytych z komunistycznego niebytu po reformie administracyjnej 1999 roku. Bo co w takim Świętokrzyskiem łączyło chłopa spod Kazimierzy Wielkiej z robotnikiem ze Starachowic? Media wykonały gigantyczną pracę, żeby odbudować tę wspólnotę. W dyskusji zniknęła też cała kulturowa rola mediów publicznych. Zostało spojrzenie przez pryzmat memów. Cytując tekst Pawlickiego: materiały TVP Info czy „Wiadomości” stają się niewyczerpalnym źródłem memów i obiektem kpin (…), czyli „propaganda i disco polo”. Wpisuje się to w ponury nurt, który bardzo często pojawia się w komentarzach na portalu Wirtualnemedia.pl: w mediach publicznych już dziennikarzy nie ma, są tylko partyjni funkcjonariusze, z których nikt po zmianie władzy nie znajdzie pracy. Smutne, że portal Marcina Szumichory pozostawia te wypowiedzi, które obrażają mnóstwo ludzi, robiących solidną robotę np. w kanałach informacyjnych o pandemii, albo programach historycznych, czy debatach o kulturze, bez reakcji. Ponury jest ten trend, że wolno, że wypada. Na marginesie warto odnotować, że najpopularniejszym kanałem muzycznym w Polsce w 2020 roku było Polo TV, a trzecie miejsce zajęło Disco Polo Music[4]. Oba kanały należą do Polsatu. Słuchanie muzycznej prostoto to zatem nie jest problem jej lansowania przez Jacka Kurskiego, tylko wpisanie się przez TVP w trend. Tu warto przypomnieć wypowiedź Marka Kacprzaka, który zasugerował, że media publiczne powinno wyłączyć się rankingów oglądalności i słuchalności[5], bo skutki mogą być właśnie takie – schlebianie gustom publiczności, zamiast ciągnięcia jej wyżej.
Zżymając się na poziom i zakres debaty pozostaje jednak przyjąć do wiadomości, że od lat dotyczy ona tylko obecności polityków i polityki w TVP i najwidoczniej o niczym innym rozmawiać nie potrafimy.
Co musiało by się wydarzyć, żeby zacząć rozmawiać inaczej?
Maciej Strzembosz, prezes Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych a podówczas lider obywatelskiego projektu nowej ustawy medialnej przygotowanej przez środowiska twórcze stwierdził, że: znikłyby wszystkie problemy mediów publicznych, gdyby wyłonić z nich osobną spółkę do produkcji newsów i publicystyki i podporządkować bezpośrednio prezydium Sejmu…[6] Może jednak są inne drogi, żeby w debacie politycznej rozmawiać o mediach publicznych szerzej, niż w kontekście TVP Info, „Wiadomości” i „Panoramy”? Zapytana o możliwość poszerzenia zakresu politycznej debaty politolog dr Agnieszka Zaremba nie dostrzega takiej szansy w najbliższej przyszłości. W kontekście planów reformy TVP i Polskiego Radia odpowiada:
– Obawiam się, że legislacyjnie doszliśmy do muru. Trudno liczyć na przyzwoitość rządzących, ponieważ dla polityków z wszystkich partii dysponowanie taką tubą informacyjną ma duże znaczenie. Nie inaczej było za poprzednich władz. Wszelkie bariery zostały już przekroczone.
Czy więc musimy pogodzić się z takim stanem rzeczy, w którym rządzący traktują kanały informacyjne jak gazetkę gminną?
– Nadzieję upatruję paradoksalnie w odejściu odbiorców od mediów tradycyjnych. Czas pandemii przyspieszył następujące w tym obszarze zmiany i coraz więcej ludzi korzysta głównie z różnych kanałów internetowych. To początek przełomu, który moim zdaniem w ciągu dekady doprowadzi do zmian w obszarze mediów publicznych, bo obecna ich formuła w zakresie podawania informacji i politycznej publicystyki nikomu nie będzie się już opłacać. Przykładem może być działanie Szymona Hołowni, który w mediach tradycyjnych na tle innych liderów pojawia się rzadko i stawia na kanały social mediowe. Politycy coraz częściej będą tworzyć swoje media, jak to np. zapowiada ostatnio Donald Trump. Niestety w efekcie tego coraz bardziej będziemy zamknięci w swoich „bańkach” komunikacyjnych. Już dziś rzadko oglądamy drugą stronę barykady, co może zmienić chyba tylko edukacja.
Obecność polityków w TVP bez trudu można sprawdzić na stronie internetowej telewizji publicznej[7]. Oczywiście analitycy zwracają też uwagę na kontekst i zabarwienie informacji, bo można być pokazywanym często i źle.
Szanujmy wspomnienia
W przygotowanym przez Canal+ Discovery w 2016 roku cyklu dokumentalnym „Niezapomniane lata 90.” był też odcinek poświęcony telewizji. Nie tylko zresztą tej publicznej, ale też debiutom Polsatu i TVN. Mówiąc o Telewizji Polskiej Agata Młynarska stwierdziła: jaki był prezes, taka była misja. Przypominając przy tym m.in. o strajku młodych dziennikarzy redakcji „Obserwatora” w obronie zlikwidowanego programu. Tę opinię potwierdził Paweł „Konjo” Konnak, słowami: telewizja zawsze była łupem politycznym[8].
Pamięć bywa zawodna, warto więc zajrzeć do źródeł z epoki. Maciej Iłowiecki w felietonie z 14 czerwca 1998 roku, zatytułowanym „Drobiazgi telewizyjno-polityczne” napisał m.in.: „Chciałem jedynie zwrócić uwagę na drobne wydarzenie, takie niby nic, ale jakże znamienne dla naszej publicznej, czy raczej POLITYCZNEJ telewizji. Szefem Telewizji Polskiej był wówczas Robert Kwiatkowski, obecnie poseł na Sejm RP, który mandat uzyskał z ramienia SLD, i członek Rady Mediów Narodowych. W dalszej części przywołanego felietonu Iłowiecki napisał: poprzednia koalicja utrwalała stan rzeczy, który był jej wygodny, zgodnie z tezą: „czyja władza – tego telewizja (…)”[9]. Apelował też o rzeczywiste uniezależnienie mediów publicznych od polityków.
Na marginesie, do felietonów powinno się wracać, bo to interesujący materiał, pozwalający odświeżyć pamięć i innym wzrokiem spojrzeć na rzeczywistość, tę medialną również. W innym tekście, o którym warto wspomnieć, Iłowiecki odnosił się do spadku III Rzeczypospolitej w 1998 roku w raporcie Freedom House dotyczącym demokracji i wolności obywatelskich, co miało być efektem negatywnego wpływu coraz silniejszej pozycji właścicieli mediów i ich coraz jawniejszych ingerencjach politycznych. Zgodnie z najnowszą falą tego badania (za 2020 r.), Polska z wynikiem 82/100 ma status: free. Pozytywnie oceniono również wolności w obszarze mediów, choć zwrócono m.in. uwagę na zaangażowanie publicznych anten w kampanię wyborczą po stronie prezydenta Andrzeja Dudy[10].
Pluralizm i wojna o media
O latach dziewięćdziesiątych mówi się dziś, że był to czas pluralizmu, powstawania nowych tytułów prasowych i swobody wypowiedzi, o których obecnie możemy tylko pomarzyć nawet w Internecie. Z perspektywy sytuacja jednak nie była tak różowa. Agata Dziekan-Łanucha opisała pierwszą wojnę o media. Ujęła to tak: Krajowa Rada (a dokładnie jej dwaj członkowie) szybko odpowiedziała za próbę odseparowania mediów od świata polityki. Już w listopadzie 1993 roku przeciwko Wiesławowi Walendziakowi (powołanemu na szefa telewizji publicznej – przyp. red.) opowiedział się Lech Wałęsa (wówczas Prezydent RP – przyp. red.) krytykując Krajową Radę za tę kandydaturę na szefa TVP. Kiedy jeszcze nie przypadła mu do gustu decyzja o przyznaniu koncesji ogólnopolskiej telewizji Polsat, 1 marca 1994 roku odwołał z funkcji przewodniczącego Rady Marka Markiewicza, a kilka miesięcy później całkowicie pozbawił jego i Macieja Iłowieckiego członkostwa w tym organie[11]. Pewnie warto dodać, że swoja decyzję prezydent RP uzasadniał upolitycznieniem TVP.
Nie rozwijając tematu, trzeba zauważyć, że wojna o media publiczne w Polsce to nie jest zjawisko z ostatnich lat, a raczej rzecz stała, a je intensyfikacja jest efektem popularności social mediów, bo dziś zamiast kląć w domu, można kląć publicznie. Natomiast „odpolitycznianie” polegało, na nowelizacji Ustawy o radiofonii i telewizji, która pozwalała na zmianę składów rad nadzorczych i zarządów oraz dyrekcji, co przekładało się w sposób mniej lub bardziej wyraźny na ofertę programową i zawartość zwłaszcza programów informacyjnych i publicystycznych.
Stały nurt dyskusji o mediach publicznych
Wracając do punktu wyjścia, czyli tekstu Jana Pawlickiego. Debata od lat dotyczy właściwie tylko TVP, a dokładniej programów informacyjnych i publicystyki. Cała reszta umyka. Wydaje się być niegodna uwagi, czy strzępienia języka politycznych liderów. Temat ten dominuje dyskusję, zastępując ogląd całości hasłami typu: „2 miliardy na propagandę”, albo zapowiedziami radykalnych zmian. Na przykład liderzy Koalicji Obywatelskiej Borys Budka i Rafał Trzaskowski uczynili z idei zlikwidowania TVP Info jeden z najważniejszych punktów programu wyborczego i zapowiedzieli, że będą zbierać pod nim podpisy…
Małgorzata Szczepańska w podsumowaniu artykułu „Obserwacja czy uczestnictwo? Rola mediów w życiu politycznym współczesnej Polski”, traktującym o kampanii z 2005 roku i podziale świata mediów na dwa wrogie sobie pod względem politycznym obozy, napisała: jeśli chodzi o autorytet mediów wśród przedstawicieli władzy, to po ponad czterdziestoletniej lekcji już wiemy, że z dwojga złego lepiej, żeby to politycy bali się dziennikarzy, a nie na odwrót[12]. Może więc jednak TVP Info powinno ocaleć, a pytania o ścieki płynące do Wisły, powinny być zadawane? Tak Trzaskowski w czasie kampanii prezydenckiej uzasadniał konieczność likwidacji tego kanału, informując, że takich pytań sobie nie życzy. Z drugiej strony warto zwrócić w tym kontekście uwagę na tezę Marka Kacprzaka, który stwierdził, że robienie materiałów politycznych jest po prostu tanie i budzi zainteresowanie odbiorców, bo zawsze pokazuje to, co widzowie uwielbiają – spór i konflikt[13].
Co nas czeka za rogiem?
Trudno znaleźć przestrzeń do uczciwej debaty o mediach publicznych i ich roli. Polityków ona nie interesuje z przyczyn wymienionych powyżej. Z ludźmi, dla których dziennikarze z tych redakcji to swołocz, też trudno rozmawiać, bo ich żaden dialog nie interesuje, byleby z ekranu słyszeli tylko to, co chcą usłyszeć. Środowiska naukowe nieskupiają się przeważnie na dalekosiężnych wizjach i podsuwaniu rozwiązań, a projekt ustawy medialnej przygotowany przez środowiska twórcze wylądował w koszu, choć zawierał rozwiązania, które Jan Pawlicki ledwie zasugerował, czyli zasady wyłaniania władz (losowanie z grona wskazanych kandydatów) i nowy system finansowania. Może więc rację ma dr Zaremba, że zmiany wymuszą trendy oddolne i odejście odbiorców od telewizorów i radioodbiorników i każdy z radością zanurzy się we własnej bańce informacyjnej, w której będzie żył sobie w iluzji przynależności do jakiejś elity, która wie lepiej, a resztę ma za nic? To niestety nie jest optymistyczna wizja ani dla mediów publicznych, ani dla Polski, ani dla Europy.
Zbigniew Brzeziński
[1] https://klubjagiellonski.pl/2021/03/19/co-po-kurskim-konserwatywny-pomysl-na-odbudowe-tvp/ – dostęp 24.03.2021 r.
[2] https://sdp.pl/nie-chowajmy-glowy-w-piasek-lukasz-warzecha-o-mediach-publicznych/ – dostęp 24.03.2021 r.
[3] https://www.tvp.pl/anteny – dostęp 24.03.2021 r.
[4] https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/ogladalnosc-kanaly-muzyczne-2020-rok-liderem-polo-tv – dostęp 24.03.2021 r.
[5] https://wszystkoconajwazniejsze.pl/marek-kacprzak-media-publiczne/ – dostęp 24.03.2021 r.
[6] https://sdp.pl/czy-stac-nas-na-media-publiczne-zastanawia-sie-zbigniew-brzezinski/ – dostęp 15.03.2021 r.
[7] https://centruminformacji.tvp.pl/46654217/politycy-w-tvp-2020-r – dostęp 24.03.2021 r.
[8] Więcej o tym cyklu np. tu: https://satkurier.pl/news/126130/niezapomniane-lata-90-w-canal-discovery.html – dostęp 15.03.2021 r.
[9] M. Iłowiecki, Kronika przypadków publicznych, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000, s. 95 i 97.
[10] https://freedomhouse.org/country/poland/freedom-world/2021 – dostęp 15.03.2021 r.
[11] A. Dziekan-Łanucha, Media publiczne jako sfera wpływów politycznych. Przegląd układów partyjnych we władzach spółek medialnych na przestrzeni ostatnich 20-lat, „Studia Socialia Cracoviensia”, 2014, nr 2., s. 131-148.
[12] M. Szczepańska, Obserwacja czy uczestnictwo? Rola mediów w życiu politycznym współczesnej Polski, Wyższa Szkoła Ekonomii i Administracji im. Prof. Edwarda Lipińskiego
[13] M. Kacprzak, Dlaczego telewizja upada? https://wszystkoconajwazniejsze.pl/marek-kacprzak-dlaczego-upada-telewizja/ – dostęp: 15.03.2021 r.