Z JAROSŁAWEM GUZYM – ekspertem ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, analitykiem, działaczem opozycji niepodległościowej, pierwszy przewodniczącym Niezależnego Zrzeszenia Studentów – rozmawiał Hubert Bekrycht.
H.B.: Poza relacjami ukraińskich dziennikarzy, jest kilka sposobów przekazu z tej wojny, m.in. – rosyjski, czyli kłamliwy, oszczerczy, proputinowski – zagraniczny, reporterów spoza Ukrainy, często naiwny – polski zgodny z naszą racją stanu – i niestety wychodząca z różnych państw, także z Polski, narracja, delikatnie mówiąc, sprzyjająca rosyjskim bandytom, którzy napadli na Ukrainę. Jak Pan to ocenia?
Jarosław Guzy: Są tacy ludzie. Nie miejmy złudzeń, są praktycznie w każdym kraju, nie tylko u nas, ale właśnie paradoksalnie są także w Polsce. Istnieją środowiska renegackie i statystycznie podczas każdej wojny są dziennikarscy renegaci. To, że są w przekazie publicznym podczas rosyjskiej inwazji, bardzo martwi. Trudno na to znaleźć sposób w demokracji, ale są sposoby i na renegatów.
Skąd ci dziennikarscy renegaci się biorą w Polsce?
Moim zdaniem było zbyt wiele tolerancji dla funkcjonowania agentury rosyjskiej. I tej operacyjnej i agentury wpływu. Były również pewne deficyty, jeśli chodzi o działanie naszych służb, co nie oznacza, że w demokracji nie można głosić głupich poglądów. Jeśli są to jednak poglądy głoszone na zamówienie obcego mocarstwa, wrogiego Polsce i naszym sojusznikom, to akcja państwa powinna być zdecydowana.
…wobec dziennikarzy głoszących takie poglądy…
…to nie są dziennikarze. Jeżeli ktoś powiela rosyjską propagandę, nie jest dziennikarzem. Nie przysługują mu te same prawa przysługujące prawdziwym dziennikarzom. Wolność słowa, nawet w najbardziej demokratycznym kraju, ma swoje ograniczenia. Jest wolność słowa, ale nie ma wolności dla rosyjskiej agentury
Jak Pan ocenia relacje dziennikarskie z moskiewskiej inwazji na Ukrainę?
Środowiska dziennikarskie, także te dotychczas ze sobą poróżnione, bo pochodzące z różnych nurtów politycznych, ideologicznych, in gremio, wobec rzeczywistości wojennej inwazji rosyjskiej, mają do spełnienia ogromną rolę. To, że światowa opinia publiczna jest poruszona, tym co dzieje się na Ukrainie, stanowi zasługę dziennikarzy, reporterów, operatorów, dźwiękowców, producentów. Relacjonując ogrom zniszczeń i brutalność rosyjskich żołnierze, dziennikarze na Urainie płacą często najwyższą cenę…