Kim są i czy ból języka sprawia im przyjemność? Odpowiada WALTER ALTERMANN: Sadyści językowi

Od kilkunastu miesięcy staram się tutaj pomóc w sprawach językowej poprawności wypowiedzi –  piszącym i mówiącym w mediach. I co? Nic, a może jeszcze gorzej. Zaczynam podejrzewać, że w gronie dręczących nasz język, depczących i pomiatających jego normami znajdować się musi spora grupa sadystów, którym sprawia chorą przyjemność, tak brutalne kaleczenie języka Polaków.

Czy sadyści są w większości nieznających, lub udających, że nie znają rodzimego języka? Nie wiem, ale coś musi być na rzeczy. Niemniej nic nie zmusi mnie, do zaprzestania mego zbożnego dzieła, czyli zwracania im wszystkim na błędy. Przejdźmy zatem do najnowszych przykładów.

Drogowe zmiany albo językowa katastrofa

Rzecznik prasowy Urzędu Miasta Łodzi, a więc osoba, od której z racji etatu, trzeba wymagać jasności i poprawności wypowiedzi, pisze 29. 09. 2023 roku: „Na najbliższe tygodnie zapowiada się duża intensyfikacja prac, sporej drogowej układanki robót, aby dopiąć drogowe inwestycje na ostatnią prostą. Pozwoli to przywrócić jeszcze w tym roku tramwaje na Bałutach. Od niedzieli zmiany na placu Kościelnym, od środy na Spornej i Smugowej”.

Jakie w tej wypowiedzi mamy błędy rzecznika? Cała jego wypowiedź jest okropnym błędem. Ale są też trzy fałszywe perełki:

1. Nie mówimy „na najbliższe tygodnie”, powinniśmy mówić „w najbliższych tygodniach”. A to dlatego, że tydzień jest miarą czasu, w którego naturze jest upływ, bieg, postęp. Natomiast „na” sugeruje jakąś płaszczyznę. I nie jest to płaszczyzna porozumienia między rzecznikiem a mną.

2. Rzecznik pisze: „…zapowiada sięsporej drogowej układanki robót”. Panie Rzeczniku, jeżeli w orzeczeniu ma Pan „zapowiada się” to dalej musi być „spora układanka robót”. Takie są związki syntaktyczne w języku polsikm. Innych nie ma i nie będzie. Istnieją w naszym (przynajmniej w moim) języku stałe związki: rządu, zgody i przynależności. Warto je poznać, przyswoić i przestrzegać. Bo nie znać ich nie przystoi, rzecznikowi.

3. Od biedy można: „dopiąć inwestycje na ostatniej prostej”, ale z pewnością nie na: „ostatnią prostą”.

Cały komunikat jest frywolny, żartobliwy i chyba pisany na serwetce w jakiejś kawiarni, albo na komórce. Młodopolscy poeci w kawiarniach, na serwetkach pisywali wierszyki dla kochanek. Ale rzecznik dużego miasta musi się zdecydować – być poetą czy jednak urzędnikiem, którego informacje powinny być konkretne i w żadnym stopniu nie mogą być pisane na „luzie”. A to dlatego, że wykopki drogowe w Łodzi są dla jej mieszkańców realnym i zupełnie niepoetyckim koszmarem.

Wybory na temat

W naszych stacjach telewizyjnych pojawił się nowy zwrot, w związku z nadciągającymi nieuchronnie wyborami. Otóż słyszę: „Te wybory są na temat”. Po czym dziennikarze mówią o polityce.

Według „Słownika poprawnej polszczyzny” profesora Witolda Doroszewskiego temat może być aktualny, drażliwy, interesujący, ważny. Mamy też temat przewodni, tematy polityczne.

Można przeskakiwać z tematu na temat, odbiegać od tematu.

 Słownik notuje również: mówić, pisać na jakiś temat. Ale uznaje za błąd: mówienie i pisanie o temacie. Doroszewski uznaje, że temat jest wyrazem nadużywanym w mowie potocznej i w języku urzędowym. Na przykład nie powinno się pisać na temat usprawnień, lepiej o usprawnieniach.

Za niepoprawne uznaje również słownik: Poglądy na temat czyjejś działalności, bo poprawnie można mieć poglądy na czyjąś działalność.

Jak więc widzimy „w temacie” tematu jest problem. Choć teoretycznie wszyscy musieliśmy pisać na jakieś tamaty w szkole. I teoretycznie wszyscy wiedzą, że temat jest klarownym wyłożeniem zadania do napisania, do rozmów i dyskusji.

Już Wojciech Młynarski pisał i śpiewał… w temacie Marioli…, co było satyrycznym zwróceniem uwagi, że poprawnie jest na temat, a w temacie jest błędem. Bo nie rozmawiamy w temacie, lecz na temat. Przecież kazali nam pisać wypracowania na temat. I nich tak zostanie.

Przy okazji… pamiętam świetny temat z języka polskiego w liceum, który był taki: „Droga jaką w powieści „Potop” przebywa Kmicic”. Temat był perfidny, bo bez przeczytania powieści człek mylił drogi Kmicica. Dlatego wymyślenie dobrego tematu jest dużą sztuką, tak samo jak dobrego tytułu. Bo fatalnym tematem wypracowania, czy dyskusji jest taki temat: „Bohaterstwo i niezłomność głównego bohatera…? Tak ustawiony temat nie jest żadnym tematem wypracowania, ale klepaniem formułek, lizusostwa i zidiocenia.

Natomiast oczywistym świadectwem niedouczenia i psucia języka jest powiedzenie, że: „Te wybory są na temat”. To jest niedopuszczalny w cywilizowanym świecie tzw. skrót myślowy. Ten skrót obnaża też wiedzę autora zwrotu tak w sprawie znaczenia pojęcia temat, jak i wybór.

Ale już nie będę sprawy ciągnął. Wybór to wybór, temat to temat, oczywiście można o wyborach rozmawiać, ale przecież nie z każdym.

Drewno sezonowe

W brytyjskim programie o remontach mieszkań pokazują dębową deskę, a lektor oświadcza:„Jest to drewno sezonowe”. Tyle tylko, że o drewnie sezonowym nikt jeszcze nie słyszał. Bo jakie miałoby być to drewno? Na lato i jesień, czy na zimę i wiosnę?

Oczywiście lektor, albo lektor i tłumacz są niechlujni, bo chodzi tu o drewno podsuszone, czyli sezonowane. Sezonuje się drewno trzymając je w tak zwanych sztaplach czyli sosach,  pod dachem, na powietrzu. Suszy się je też w specjalnych termicznych suszarniach. Przeciętnemu człowiekowi ta wiedza może być zbyteczna, ale skoro już o suszonym, czyli sezonowanym drewnie mówim, to mówmy prawdę.

Wosk czy lak?

W brytyjskim, odcinkowym programie o renowacji zabytków widzimy jak bohaterka odciska pięczęć w laku, ale lektor czyta, że to wosk. Słuchając tego jestem zakłopotany, bo wiedza o historii topi się jak lak, lub wosk… Szkoda takiej pomyłki, bo lak do odciskania pieczęci ma wielką historię w literaturze,  teatrze i filmie, przecież wszystkie ważne listy zawsze były lakowane, żeby posłaniec  listu nie przeczytał. Znaczenie laku, jako środka do zabezpieczenia tajemnicy korespondencji urzędowej, czy prywatnej zmniejszyło się, gdy do użytku weszły koperty klejone. Ale co tam wiedza, kiedy płacą tłumaczowi za linijkę tekstu, lub za minutę emisyjną, nie za wiedzę.

Efekt domina

Na internetowej stronie miasta Łodzi, dochodzi ciągle to samochwalstwa. I ja to rozumiem, wybaczam i uznaję za mało istotne. Czasami tylko szlag mnie trafia, gdy czytam językowe bzdury. Ostatnio ktoś z urzędu napisał, że po kompleksowym wyremontowaniu ulicy Włókienniczej mamy „efekt domina”, bo wokół zaroiło się już od następnych rewitalizacji.

Piszący chciał pochwalić swego pracodawcę, dać jasno do zrozumienia, że jest świetnie, ale wyszło bez sensu. Bo czymże jest „efekt domina”? Wystarczy przypomnieć sobie zabawę w pionowe ustawianie kostek domina, a potem lekkie popchnięcie ostatniej kostki – wtedy ta przewrócona przez nas kostka uderza w stojacą przed nią, ta trzecia uderza w czwartą … i tak do końca, po kolei upadają wszystkie kostki.

Zatem efekt domina ma w języku polskim, także na świecie, znaczenie negatywne, pejoratywne, a zwrot „efekt domina” oznacza klęskę jakiegoś systemu. I zawsze ta klęska zaczyna się od czegoś jednostkowego i małego, ale w efekcie mamy sporą katastrofę. Administratorowi miejskiej strony na Facebooku chodziło jednak o sukces. A wyszło śmiesznie.

Żeby to jeszcze dokładniej wyjaśnić – gdy upada jeden średniej wielkości bank – ostatnio w USA – to po nim sypią się, jak kostki domina, kolejne banki. Bo wszystkie były z sobą powiązane i wzajemnie się ubezpieczały – wtedy właśnie mówimy o „efekcie domina”.

A ten administrator strony Łodzi… nie on pierwszy i nie ostatni, licząc na sukces kończy na grubej katastrofie.