ŁOWCY SKÓR: serial, który powstał za późno…

Graf.: red/ h/ re/ e

Nie chcę mnożyć pochwał dla realizatorów serialu „Łowcy skór” pokazanego na platformie Max, bo mam napisać, o co w filmie chodzi a nie mądrzyć się na temat walorów dokumentu. Mogę jednak z czystym sumieniem napisać, że każdemu polecam obejrzenie tego wstrząsającego dokumentu.

Afera tzw. łowców skór zaczęła się pod koniec lat 90. ub. w. w łódzkim pogotowiu ratunkowym. Personel karetek brał łapówki od firm pogrzebowych za wskazanie miejsca, w którym doszło do zgonu, aby przedsiębiorstwa funeralne mogły przekonać rodzinę do wyboru akurat tego zakładu. Oczywiście chodziło o gigantyczne zyski z pochówku zmarłego.

Z czasem załogi karetek były coraz bardziej bezczelne dyktowały ceny, wręcz wymuszały informacje o „skórach” jak nazywano zmarłych, którym pogotowie nie zdążyło pomóc. No właśnie nie zdążyło? Czy nie chciano zdążyć, bo pieniądze były tylko za wiadomość zwłokach? Okazywało się stopniowo, że karetki mogłyby być opóźniane, aby nie móc udzielić pomocy… Wstrząsające. Wstrząsające to miało być dopiero następne odkrycie.

O tzw. łowcach skór ok. 25 lat temu mówiło się w łódzkich redakcjach dosyć sporo. Nie było jednak aż tak wiele wzmianek na ten temat. Przed przełomowym artykułem Tomasza Patory i Marcina Stelmasiaka z Gazety Wyborczej oraz współpracującego z nimi Przemysława Witkowskiego z Polskiego Radia Łódź sprawą zajmowali się także dziennikarze m.in. lokalnej prasy i TVP Łódź.

Na nowy, wstrząsający trop autentycznej afery w łódzkim pogotowiu, po miesiącach pracy przy wątku pogrzebowym wpadli jednak Patora i Stelmasiak. I to oni postarali się, aby jak najszybciej afera wyszła na jaw. Za wszelką cenę chcieli, aby ich artykuł ukazał się na początku 2002, nawet jeśli nie wszystkie szczegóły były dobrze rozpoznane. Dlaczego, zapyta ktoś, dziennikarze nie chcieli czekać? Przecież nie tylko szybkość w tym fachu się liczy, ale poznanie wszystkich szczegółów. Ale tutaj Stelmasiak i Patora z GW działali bardzo świadomie i być może uratowali życie setkom osób.

Otóż, okazało się i dziennikarze GW oraz PRŁ zdobyli niepodważalne informacje o tym, że kilka zespołów pogotowia ratunkowego w Łodzi… morduje pacjentów przy pomocy środka zwiotczającego mięśnie. Pacjent dusił się w męczarniach, a zabójcy z pogotowia nadal inkasowali pieniądze od firm pogrzebowych. I tak wybuchła największa – nie polityczna – afera w Polsce po 1989 roku.

Pamiętam Łódź z tamtych czasów, pracowałem wówczas m.in. w TVP Łódź a podczas procesu „łowców” w Polskim Radiu Łódź. Przyjaźniłem się z Tomkiem Patorą z GW – jednym z autorów artykułu i z Katarzyną Pastuszko z Dziennika Łódzkiego a potem z Angory, która relacjonowała proces; znałem też Marcina Stelmasiaka z GW i Przemka Witkowskiego.

Dopiero lata później uświadomiłem sobie, co przeżyli autorzy „Łowców skór” – Tomek, Marcin i współpracujący z nimi Przemek. Także lata po procesie dotarło do mnie, co musiała czuć podczas rozpraw Kasia. Oni się na moich oczach zmieniali. Większość nas, dziennikarzy, nie zauważyła, że ta sprawa zmieniła ich na zawsze. Teraz to wyraźnie widzę i szanuję ich bardzo, choć nasze drogi, nie tylko dziennikarskie, nieco się rozeszły. Autorzy artykułu „Łowcy skór” z GW opublikowanego w GW 23 stycznia 2003 roku okazali się nie tylko dziennikarskimi „pistoletami” ale przede wszystkim ludźmi. Wrażliwymi ludźmi, którzy wymykają się dzisiejszej mocno niezasłużonej, negatywnej ocenie pracy dziennikarza.

Mimo, że ciągle się kłócimy o tzw. dziennikarstwo śledcze – bo ja uważam, że to semantyka i czegoś takiego nie ma, a występuje tylko tzw. mozolne dziennikarstwo – to w tym jednym przypadku uważam, że Autorzy „Łowców skór” byli prawdziwymi śledczymi. Zapobiegli setkom zgonów. Przecież zwyrodnialcy z pogotowia mogli robić to jeszcze latami…

Dziennikarze ujawniający aferę zapłacili za to straszną cenę, bo w pierwszych tygodniach, kiedy szok ustąpił, nikt nie chciał im wierzyć – tylko prokuratorzy pracowali cierpliwie. Mało tego, środowisko medyczne zaczęło zbierać pieniądze na procesy przeciwko przedstawicielom mediów. Ostatecznie jednak jeden z sanitariusz pochwalił się pod celą, że był „łowcą skór” i wstrzykiwał pacjentom zabójcze substancje.

Sąd udowodnił zabójstwa 5 osób, skazał lekarza i sanitariusza. Obecnie są już na wolności. Setki rodzin pozostały z pytaniem, czy ich krewni i przyjaciele też padli ofiarą bandytów z pogotowia? Wielu milczących pracowników karetek i dyspozytorzy pozostali „solidarni” z kolegami łapówkarzami a potem mordercami. Nikt więcej nie poniósł kary.

Powszechnie wydawało się, że zakończony w 2007 roku proces to tylko pierwszy akt wymierzania sprawiedliwości diabelskim zespołom kartek. Nic bardziej mylnego. Sprawa powszechnie komentowana na całym świecie po prostu ucichła… A przecież powszechnie mówi się o tym, że bandyci z pogotowia mogli zabić nawet tysiąc osób.

I tu dochodzimy do tytułowego pytania. Dlaczego bardzo dobry, wielowarstwowy i dobrze zrealizowany serial powstał dopiero, w 2024 roku? Ja się domyślam, ale zobaczymy.

Nie lubię seriali dokumentalnych, które są fabularyzowane, ale ten pozostanie dla mnie na długo chyba wyjątkiem. I przyczynkiem do zrewidowania mej niechęci…

Dobrze zrealizowany, nie bywa, nawet przez jedną minutę czterech odcinków, nużący, nie jest „zbyt” drastyczny, sensacyjny. Film na swój rytm, podkreślany przez prostą i straszną w wymowie animację.

Nieraz brakuje tu konsekwencji i następstwa wątków, ale taki temat wymyka się z klasycznych schematów. Zresztą ani w dziennikarstwie, ani w sztuce filmowej schematy nie istnieją zbyt długo. Mało, moim zdaniem – ale to dlatego, że może zbyt dobrze pamiętam te relacje – poświęcono czasu nagonce niektórych dziennikarzy relacjonujących sprawę na… dziennikarzy autorów artykułu. Tak, tak, mniej więcej po kilku tygodniach od ujawnieniu szokującej prawdy, zaczęli wychodzić z aresztu pracownicy pogotowia a jeden z profesorów medycyny obrażał autorów artykułu w GW i zbierał pieniądze na adwokatów „mających wsadzić pismaków do ciupy”. Wówczas niektórzy medialni zadaniowy stanęli po stronie służby zdrowia. Po prostu jeden z obwinionych pracowników pogotowia przeistoczył się w rzecznika „niesłusznie podejrzewanych” o powodowanie śmierci setek pacjentów. Miał chyba dobre układy z mediami ogólnopolskimi i niektórzy, pożal się Boże, dziennikarze zaczęli wykonywać polecenia swoich szefów, którzy chcieli mieć lekarzy po swojej stronie. Wielu z polskich medyków, nie tylko z Łodzi, ale z całej Polski, nie wiedzieć czemu poczuła się wtedy „opluskwiona”. No cóż, dlaczego lekarze i sanitariusze z m.in. Warszawy, Wrocławia, Bydgoszczy, Gdańska, Krakowa czuli się źle z powodu afery w łódzkim pogotowiu? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, chociaż chcę wierzyć, że chodziło o naiwnie pojętą solidarność zawodową, bo przecież nie o „pogromy” pracowników służby zdrowia.

Ludzie, którzy wystąpili w 2024 roku tym serialu „Łowcy skór” – dziennikarze, prokuratorzy, policjanci, przedsiębiorcy pogrzebowi, lekarze – nie są, za co chwała realizatorom, „dopełnieniem” wielu materiałów archiwalnych. Bohaterowie serialu są autentyczni, tak jak tragedia, która wydarzyła się w Łodzi. Nie używają wielu słów, są skupieni na relacjonowaniu swoich zawodowych obowiązków. Nie ma tu zadęcia, patosu. I choć widzimy mi.in. płaczącą dziennikarkę relacjonującą sprawę „łowców” i skruszonego łapówkarza – przedsiębiorcę pogrzebowego – nie doszukujemy się tutaj przesady, bo ta historia poruszy każdego. I świadka tych wydarzeń po ponad ćwierć wieku i widza, który obejrzał film dzisiaj.

hub

 

„Łowcy skór”;

serial – 4 odc;

Reżyseria: Aleksandra Potoczek, Rafał Skalski;

Scenariusz oraz scenariusz fabularyzacji: Aleksandra Potoczek, Tomasz Patora, Tomasz Karpiński, Rafał Skalski;

Produkcja: TVN Warner Bros. Discovery – 2024 ;

Dystrybucja: Max