Na sąsiedniej Słowacji został postrzelony tamtejszy premier Robert Fico. Stało się to 14 maja 2024 roku. Teraz premier Fico, po długiej i ciężkiej operacji, jest w szpitalu, a jego stan lekarze określają jako ciężki, ale stabilny. Premier Robert Fico został postrzelony po środowym wyjazdowym posiedzeniu rządu w miejscowości Handlova. Słowackie media przez wiele godzin podawały, że lekarze nie mogli zatamować krwawienia w jamie brzusznej polityka.
Zamachowiec w kilku zdaniach oświadczył, że strzelał do premiera z powodów politycznych. I to jest prawdziwie przerażające. Bo czyż normalny człowiek, w ramach politycznego sprzeciwu, w ramach walki politycznej może sięgać po broń?
Wszystkie agencje podkreślają, że na Słowacji od kilku lat trwa bezwzględna walka polityczna, że Słowacy coraz bardziej są podzieleni na dwa wrogie sobie plemiona. I te agencje – w sumie – nie dziwią się, że do zamachu doszło.
Ale to nie zwykli, przeciętni ludzie, rozkręcają histerie polityczne. A kto to robi? Zastanówmy się.
Komu zależy na podziale społeczeństw
Stara rzymska maksyma powiada, że sprawców trzeba szukać wśród tych, którym przestępstwo mogło przynieść korzyść. W sprawach politycznych zatem, najbardziej podejrzanymi są politycy. To oni żyją walką, to oni mają realne korzyści w przypadku wygranej własnej partii. To oni – wreszcie tworzą i podsycają konflikty plemienne.
Zadziwiające jest to, że im więcej czasu mija od zakończenia II wojny światowej tym bardziej narastają wewnętrzne konflikty i nienawiść w społeczeństwach, które najbardziej dotknęła tamta wojna. Pamięć ludzka jest tak krótka, że sięga najdalej jedno pokolenie wstecz?
Niektórzy określają obecną sytuację na świecie jako „stan przedwojny”. Dając tym samym do zrozumienia, że widmo kolejnego światowego konfliktu wisi nad nami wszystkimi. A ta wojna może przynieść zagładę globalną. Zdawałoby się, na chłopski rozum, że taka sytuacja wymusi na politykach odrobinę rozsądku. Ale nie, walki polityczne na świecie, w ramach każdego z państw, są coraz bardziej bezwzględne i okrutne. Czyżby światowi politycy zbiorowo tracili resztki rozumu? Bardzo to możliwe, o czym pouczają lata przed I i II wojną światową. Wtedy to politycy również liczyli na krótką, elegancką wojnę. Z małymi stratami własnymi.
Czy politycy są normalni?
To jest pytanie retoryczne. Owszem, gdy chodzi im o błyszczenie na świecznikach są jak najbardziej normalni, bo natura ludzka bywa próżną. Gdy natomiast chodzi o odpowiedzialność za słowa i czyny politycy normalni nie są. Głoszą, że biorą odpowiedzialność za losy narodu, że kieruje nimi dobre rozumienie współczesności i przenikliwe odczuwanie historii, ale czyny polityków przeczą ich słowom.
Jeżeli bowiem rzeczywiście wisi nad nami miecz wojny, to oczywiste byłoby szukanie porozumienia między partiami, dążenie do niwelowania wilczych dołów między różnymi ugrupowaniami i jednoczenie podzielonych społeczeństw. Ale tak nie jest, tak się nie dzieje. Przeciwnie, agresja wewnątrz społeczeństw narasta.
Znam wielu polityków i ośmielę się powiedzieć to, co wszyscy wiedzą, ale milczą. Otóż, uważam, że do polityki wcale nie idą najlepsi z nas. Normalny człowiek chce mieć dobrą rodzinę i sukcesy zawodowe.
Politycy natomiast chcą tym normalnym przewodzić. Większość naszych polskich polityków nie ma żadnych zawodowych sukcesów, a ich rodziny też nie mogą wzorem do naśladowania. Ale, coś za coś. Jeżeli całe życie emocjonalne ulokujemy na Wiejskiej, lub w organach władzy samorządowej, to nie wystarczy już sił i uczuć dla rodzin.
Liczne oddziały Mojżeszów
Owszem, historia zna wybitne jednostki, które przewodziły swym narodom, które prowadziły pobratymców do nowego, wolnego życia. Tu pierwsze miejsce w historii zajmuje oczywiście Mojżesz. Jeżeli jednak patrzę na dzisiejszych polskich polityków, to widzę ich raczej w roli tych, którzy pod nieobecność wodza przywrócili kult bałwochwalstwa. Co skłoniło Mojżesza do rozbicia w pył obu boskich tablic z przykazaniami.
Przeciętność, nijakość, cwaniactwo – to najlepiej określa dzisiejszą klasę polityczną w Polsce i na całym świecie. Swoją drogą – to jest fascynujące jak przeciętni i nijacy osobnicy zawłaszczyli całą scenę polityczną. Owszem, zdarzają się też wyjątki, ale w swej przewadze ta masa jest szara, przeciętna, okropnie nijaka.
Wciąganie w politykę prostych ludzi
Normalny człowiek powinien postępować tak, nawet jeżeli trafi do polityki, żeby w każdej chwili mógł wrócić do swego zawodu. I rzec sobie samemu; „A tam, nie warto było. Było, minęło, mała strata, krótki żal”.
Niestety dla większości współczesnych polityków polityczna władza jest jak narkotyk. Uzależnia i zniewala. Odbiera rozum i uniemożliwia trzeźwe rozpoznanie rzeczywistości. A niestety nie ma skutecznego leczenia tego uzależnienia.
Przeciętni, prości ludzie lubią politykę. Bo polityka to dla nich zastępcze emocje. A bez emocji żyć nudno. I chcieliby być politykami. I w tym zafascynowaniu polityką gubią się, tracą rozum. A zagubieni powtarzają gdzieś zasłyszane, czy przeczytane, opinie po czym publikują je w Internecie jako własne, najczęściej dodając słowa uważane za obelżywe i mocno emocjonalnie znaczące. Te „mocne wypowiedzi” pobudzają kolejnych psychopatów – zarówno tych bliskich politycznie osobnikom, jak ich przeciwników – jawnych czy mniemanych. I w ten sposób rośnie piramida pogardy, nienawiści i niezrozumienia.
Ośmielanie psychopatów
W istocie mamy tu do czynienia z psychopatią na tle politycznym. Psychopaci kierują się zasadą: „Innym tylko śmierć”. Nie akceptują bowiem, że nikt nie ma absolutnej racji. Jak życiu, jedni wolą koty, a inni psy. Jedni mają prawo narzekać na deszcze, a inni na susze. Ale też – zrozumienie, że nie jesteśmy najmądrzejsi, że inni też mają prawo do swoich poglądów, że nic w świecie nie jest proste, łatwe i wygodne… przyswojenie tej wiedzy, kierowanie się zasadą głębokiej tolerancji i zrozumienia innych, to jest dopiero prawdziwym dowodem człowieczeństwa.
O byciu w pełni człowiekiem nie świadczy jałmużna dawana biednym, nie płacz nad ofiarami, ale przyznanie się przed sobą samym, że mogę się mylić. Uznanie, że być może tym, których poglądy polityczne mnie irytują należy dać prawo do swobodnego wypowiadania się, bez moich szalonych reakcji.
I to by, proszę ja was, była prawdziwa demokracja. Bo nie jest nią to, co nam wmawiają, że każdy psychopata – co kilka lat – ma prawo do głosowania na swojego psychopatę.
Zakładam, że do premiera Roberta Fico strzelał psychopata, bo przecież nikt normalny nie wymierzy i nie strzeli do drugiego człowieka.
Dlatego radzę, panom politykom, uważać na to co się mówi. I nie ośmielać szaleńców. Poza tym, naprawdę nie wypada.