„Niedobory” analizuje WALETR ALTERMANN: Kto nam wyżera cukier?

Zdj.: Cukier w kostkach z korporacji niemieckiej za 2,99 zł za pół kilograma.

Lata temu Kazimierz Grześkowiak w proroczej piosence Odmieniec śpiewał:

                                               Bo nie ważne czyje co je,

                                               ważne to je, co je moje

 

Ten świetny bard jest teraz zapomniany, bo nie śpiewał przeciw władzy. On stawiał diagnozy nam wszystkim. Jak mało kto znał nas i drażnił, dopiekał, zwracał uwagę na nasze paranoje. Niech więc Grześkowiak patronuje temu co poniżej.

Jak to z prądem bywało

Dobrze pamiętam, że w latach pięćdziesiątych i do połowy sześćdziesiątych, w Łodzi nader często wyłączano światło. Instalacje w budynkach były marne, a dużą elektrownię dopiero budowano. Dlatego w każdym domu, czyli w każdym mieszkaniu, była przynajmniej jedna lampa naftowa. Naftę kupowało się w pobliskiej drogerii, z beczki, która miała pompkę. W każdym mieszkaniu był też spory zapas świec, które zresztą były tanie. Wyłączenia prądu – bez jakiegokolwiek ostrzeżenia – występowały najczęściej przed świętami – Wielkanocnymi i Bożym Narodzeniem. Ludzie wtedy prali, prasowali obrusy i w ogóle używali prądu dłużej niż zwykle.

Ale, o dziwo, nikt się nie awanturował. Może dlatego, że pamiętano jeszcze okupację? Może ludzie cenili to co mieli?

Cukier, kasze i mąka

Pamiętam też, że co jakiś czas ludność rzucała się do sklepów z wielkimi pustymi torbami, skąd wynoszono je pełne już kasz, cukru i mąki. Taki masowy ruch ludności występował w dwóch przypadkach. Po pierwsze, kiedy miało się – według ludności – na wojnę. Po drugie, kiedy miało się na podwyżki. Wierzono, że lepiej mieć w domu zapasy, w przypadku działań wojennych. Nie wierzono natomiast, że zapasy nie pomogą w przypadku wojny atomowej.

Kryzys berliński, kryzys kubański miały swe odbicie w pustoszeniu półek. Także w tych przypadkach bardziej wierzono Wolnej Europie i BBC, niż rządowym gazetom.

Pogłoski, niekiedy prawdziwe, o podwyżkach, powodowały masowe zakupy. W tych przypadkach bardziej chodziło jednak o zysk, czyli zarobek niż przetrwanie. Kalkulacja była prosta – na 20 kg cukru można zarobić 30 zł, gdyby podwyżki nastąpiły.

Podwyżki cen wódek

W przypadku podwyżek najbardziej można było zarobić na wódce, bo tu ceny mogły skoczyć nawet o 20 procent. Miałem kolegę na podwórku, którego stryj prowadził restaurację, jak najbardziej państwową. Odwiedzam, jak prawie codziennie, tego kolegę, ale nie mogę prawie wejść do ich mieszkania. Na podłodze, w szafach, na szafach piętrzą się stek półlitrowych butelek. To sprytny stryj wycofał gastronomiczną wódkę, jak najbardziej ostemplowaną i przechował u rodziny. Potem partiami wstawiał tę wódkę z powrotem do swojej restauracji, ale już po nowych cenach. Na takiej operacji mógł zarobić z dziesięć średnich pensji, albo i lepiej.

Spekulacja, bardziej lub mniej jawna, towarzyszyła rynkowi socjalistycznemu już od 1945 roku. Po cichu, na bazarach można było kupić cukier, mąkę i kaszę, którą kilka dni wcześniej wykupiono ze sklepów. Ale też władza goniła spekulantów. Nie było wtedy ochrony danych osobowych, więc prasa podawała z imienia i nazwiska przyłapanych na spekulacji. Podawano również ich adresy zamieszkania.

Dzisiaj lud znowu wykupuje cukier ze sklepów, ale sytuacja jest cokolwiek inna…

Czy cukier znowu będzie na kartki?

Co się stało, że społeczeństwo nasze, nagle rzuciło się na cukier? Jest to poważne pytanie społeczne i polityczne. Idźmy tropem lat dawnych.

Przyglądając się faktom, trudno zauważyć by zagrożenie wojną na terenie Polski zwiększyło się w ostatnich dwóch miesiącach. Zatem, czy wojna jest przyczyną, że niektórzy z nas, nagle, zaczęli gromadzić słodki towar? Może to chęć zaoszczędzenia paru złotych na cukrze? Też wątpliwe. Jeżeli nawet cukier podrożałby o 2 zł na kilogramie, to przy zgromadzeniu 100 kg można by zyskać jakieś 200 zł. A byłaby to równowartość około 12 paczek papierosów.

Musimy być najlepsi

Co zatem powoduje, że całkiem spora grupa Polaków, nagle, bez ekonomicznego powodu wykupuje cukier? Bo Polak chce być lepszy niż jest. Jako naród chce być lepszy od innych narodów. Jako sąsiad chce być lepszy od sąsiada. Prawdopodobnie wynika to z naszego głębokiego niedowartościowania oraz z niecierpliwości. Drobny polski biznesmen, który z prowadzonego interesu mógłby dobrze żyć, cierpi, że potomkowie Kulczyka mają więcej.

Pisał dawno temu Wańkowicz: W Polsce szewc zazdrości kanonikowi, że został prałatem. I miał Wańkowicz rację, bo ogromna część Polaków ma w genach zawiść, zazdrość i cierpienie, z powodu sukcesów innych.

Sporą winę ponoszą też partie wszystkich maści. To one wmawiają nam, że jesteśmy wspaniali, bohaterscy i niezłomni. A szczególnie ci z Polaków, którzy na daną partię głosują. Słuchający tych pochwał obywatel RP myśli wtedy tak: skoro jestem tak wspaniały, to jednak mam za mało. I popada w jeszcze większą frustrację, Z czego zakłada buty i pędzi po cukier, żeby choć trochę cieszyć się z tego, że ubiegł kolegę z pracy i szwagra. Wtedy siada w fotelu przed telewizorem i uśmiecha się ironicznie, gdy słyszy, że cukru brak. Uśmiecha się, bo on przecież ma!

Słodka polityka

Władze nie wzywają do opamiętania, że cukier będzie a tylko chwilowo go nie ma, bo ludzie niepotrzebnie robią zapasy; szukają winnych poza Polską i wcale nie dyskretnie sugerują, że większość cukrowni jest w obcych rękach. Z czego ma wynikać, że ci okropni Niemcy wyżerają nam cukier. Co prawda nie padło jeszcze oficjalnie, że Tusk wyżera cukier, ale niebawem…

Opozycja powinna również wzywać naród do opamiętania, ale nie robi tego, i sugeruje, że winą za braki w zaopatrzeniu ponosi władza. Opozycja do głodu, chłody i ciemności, jakie nas czekają od jesieni – według opozycji – dodaje niesłodzoną herbatę i gorzkie ciasta.

Czyli – obie zwalczające się strony, nie chcą powiedzieć narodowi gorzkiej prawdy – że jesteśmy okropni!

Żadna z partii nie powie tego, bo każda chce mieć dobry wynik w wyborach. Skutkiem czego naród wykupuje cukier. A z cukrem jest tak jak z bankami – nie ma żadnego banku, który wytrzymałby tydzień, gdyby wszyscy klienci wycofali swoje aktywa. I nie ma kraju, w którym cukier stałby na półkach, gdyby ludzie kupowali go po 50 kg na głowę. Byłem tego świadkiem.

W Internecie pojawiają się już anonse o sprzedaży cukru, przez zupełnie prywatnych obywateli. Czyli komuna wróciła. A gdyby tak władza karała spekulantów sporymi grzywnami, choćby za uprawianie handlu bez zezwoleń? I gdyby tak jeszcze podawano do publicznej wiadomości kto spekuluje i gdzie mieszka? Może to powstrzymałoby cwaniaków?

Interes społeczny czy wyborczy?

Piszę tak, ale zupełnie nie wierzę, że władza – przy wsparciu opozycji – podejmie próby siłowego opamiętania obywateli, doprowadzenia sporej części narodu do rozumu i porządku. Bo żadna z politycznych partii nie ma w tym interesu.

W takim małym kryzysie cukrowym ujawniły się najokropniejsze z naszych cech: sobiepaństwo, egoizm, brak społecznej odpowiedzialności i staropolska anarchia, o której tak mądrze pisał Paweł Jasienica

Nie jesteśmy społeczeństwem idealnym. Jak wszystkie inne zresztą. To co nas różni od Zachodu to brak odpowiedzialności za innych. Kiedy w Wielkiej Brytanii władze proszą o niepodlewanie ogrodów i trawników, to ludność stosuje się do tych próśb. U nas? Podlewają! Jedni przeciw opozycji, drudzy przeciw rządowi.

Na kogo zagłosuję?

Na tę partię, która powie społeczeństwu, że ma ono także cechy okropne. Teraz wszystkie partie, na wyprzódki, zalecają się od tzw. elektoratu. Pora tym schlebiankom, cacankom, temu mizdrzeniu i łaszeniu się do wyborcy położyć kres! Czas na powiedzenie prawdy – przy okazji cukru. Bo gdy nadejdzie czas prawdziwej próby naszej odpowiedzialności, może być za późno.

Ideały Solidarności są podwalinami obecnego systemu społecznego w Polsce. Ale tylko od święta. Na co dzień panuje bezhołowie i pogarda dla współplemieńca. Bo ja mam cukier a tamtego z piętra wyżej niech szlag trafi.

Oczywiście pójdę na wybory i poprę tych, którzy w tym szaleństwie zachowają najwięcej rozsądku. Mój prywatny konkurs o mój jeden głos wyborczy trwa. Miejcie na uwadze politycy, że bacznie Was obserwuję.