Być może na zawsze pozostanie tajemnicą co kierowało Mateuszem Morawieckim, kiedy na szczycie w Brukseli dwa lata temu godził się na tak zwany „mechanizm warunkowości” zwany inaczej mechanizmem „fundusze za praworządność”, czy nieco później kiedy rezygnował z polskiego weta wobec Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021 – 2027. Dość, że można się domyślać, że autentycznie wierzył, że odniósł „sukces”, skoro w Polskę wyjechały bilbordy z hasłami o „770 miliardów złotych dla Polski”.
Analizy różnic interpretacyjnych stanowisk Polski i Unii Europejskiej wobec przyjętych „kompromisów” zostały już przeprowadzone, ja również się o nie pokusiłem i dziś w zasadzie są już praktycznie bezużyteczne, bo stan faktyczny jest taki, że w praktyce obowiązują niekorzystne dla nas interpretacje brukselskich eurokratów. Bo tak. I cóż komuś po tym, że może powiedzieć „a nie mówiłem”?
A sytuacja jest następująca. Jedyne co jest pewne w zakresie funduszy z tak zwanego Krajowego Planu Odbudowy, to to, że będziemy płacić. Podjęliśmy to zbiorowe zobowiązanie wspólnie z innymi. A czy jakieś pieniądze z KPO dostaniemy (pomijam już fakt struktury tych wypłat, które nie są paletą pieniędzy do dowolnego wykorzystania jak w spocie Tuska, tylko częściowym zwrotem kosztów tego co nam każe kupić UE)? Otóż pomimo zgiętego karku, likwidacji Izby Dyscyplinarnej (czy TSUE już orzekło o konieczności zwrotu skrzywdzonym sędziom kiełbasy i wkrętarki?) i komiczno-tragicznej historii z „kamieniami milowymi”, jedyne co w tej sprawie wiemy, to to, że komisarz Jourovej i przewodniczącej von der Leyen ten pomysł nie bardzo się podoba i dają do zrozumienia, że raczej nie.
A co, jeśli nie?
Tymczasem Mateusz Morawiecki mówił w TVP Info, że kwestia funduszy z KPO „to już jest temat sprzed miesiąca” a teraz ważna jest podpisana niedawno tzw. „Umowa Partnerstwa”, która ma dać Polsce dostęp do funduszy europejskich z perspektywy finansowej 2021-2027, pięciokrotnie wyższych niż te z KPO. Mateusz Morawiecki twierdzi, że pierwsze fundusze, z któregoś z tych programów powinny popłynąć do Polski na przełomie tego i kolejnego roku.
Być może, być może. Ale co, jeśli nie? Mechanizm warunkowości obowiązuje również w przypadku „Umowy Partnerstwa”. Nasze dotychczasowe doświadczenia z Unią Europejską uczą, że nasze wyobrażenia na temat tego co powinniśmy dostać i co nam się w zgodzie z prawem, ustaleniami i traktatami należy, nijak się mają do brukselskiego widzimisię. A co nam po tym, że po raz kolejny zostaniemy bez pieniędzy, za to z poczuciem słuszności, jak Himilsbach z angielskim?
Dlatego mam poczucie pewnego odliczania. Mateusz Morawiecki silnie się wizerunkowo z tym „sukcesem” związał. Wyznaczył sobie również termin jego realizacji. Sytuacja międzynarodowa wobec wojny na Ukrainie jest chwiejna. Nieoczekiwane triumfy Ukraińców służyły również rządzącym w Polsce, którzy na Ukrainę mocno postawili absolutnie trafiając w emocje społeczne. Teraz jednak sytuacja na froncie nie przedstawia się tak „różowo”. Jakie emocje będą dominujące w przypadku jej dalszego pogarszania? Inflacja i drożyzna, nie miejsce tu na egzegezę ich przyczyn, również nie działają na rzecz rządzących.
A co, jeśli do tego dojdzie społeczne poczucie, że w sprawach z Brukselą „cnotę straciliśmy a euraska nie zarobiliśmy”?