O wojnie na Ukrainie i reakcjach świata pisze STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Kwadratura koła

Print screen: Tv 5/ 5.ua/ h/ re

Koniec wojny nieuchronnie się zbliżał. Pierścień zacieśniał się wokół zbrodniarzy. Ale w Auschwitz coraz więcej ludzi gazowano i palono. Myślący i coraz bardziej przerażeni generałowie niemieccy chcieli pozbyć się Hitlera. Ale nie potrafili tego zrobić. By ukryć zbrodnie popędzono na zachód strzępy ludzkie z obozów koncentracyjnych dobijając padających po drodze. Ich kości nie uszanowane leżą nadal w ziemi przy drogach marszów śmierci. Sojusznicy zwyciężyli ale tysiącom zbrodniarzy się upiekło. W luksusie dożywali nawet 100 lat.

Dziś każdego dnia w piwnicach Mariupola ludzie umierają tysiącami z głodu i wyczerpania. Świat patrzy na zdjęcia malutkich dzieci, których matki nie wiedzą co robić. Ruski bandyta chce ich wywieźć w głąb Rosji. Tak jak kiedyś wywożono na Sybir naszych.

Najważniejszy dziś człowiek świata, najważniejszym zjednoczonym pod parasolem obronnym mówi nie lękajcie się, powtarza to co było już powiedziane. Siedzą w fotelach ładnie ubrani, żyjący w dobrobycie i klaszczą. Tak, jesteśmy razem silni i nie oddamy piędzi ziemi. Za miedzą giną pobratymcy. Ale my nie możemy dopuścić do wywołania wojny. Trzeciej, czwartej.

Słowa. Dużo słów pada w pustej przestrzeni. Tak jak poświęcono więźniów obozów koncentracyjnych, bo ważniejsze było dobicie bestii, tak dziś poświęca się zagładzanych.

Rozpaczliwie prosi o prawdziwą pomoc, woła do świata niewysoki, nieogolony mężczyzna, który zaskoczył odwagą. Tak jak i jego współobywatele skutecznością obrony.

Jeszcze żyją pod gruzami Mariupola tysiące ludzi. Czy to miejsce ma pozostać na wieki tylko jako symbol? Jak Warszawa, Hiroszima? Ci wszyscy eleganccy przywódcy będą potem latami mądrzyć się, pisać i celebrować. Uratowali świat przed światową wojną. Będą składać wieńce.

Siedzą na dziedzińcu spalonego, ale przecież odbudowanego Królewskiego Zamku i słuchają. Mówią o karze jaka ma spotkać zbrodniarza. Pertraktują. Nie chcą zamknąć nieba nad druzgotanym krajem. Wyliczają ileż to pieniędzy już dali.

Ilu jeszcze ludzi ma być wymordowanych. Odważni dziennikarze to wszystko pokazują. Świat nie chciał słuchać Karskiego i Zygielbojma. Bogaci Żydzi odwracali się od Żydów skazanych na zagładę. Francuskie fabryki produkowały dla Hitlera. Świat syty chciał i chce pozostać bezpieczny. Boi się, że rozjuszona bestia już się nie cofnie. Sprawca siedzi pod ziemią i narzuca swą wolę. Straszy bronią zagłady – atomem, parszywymi bombami. Chodorkowski, też były miliarder, który doświadczył zemsty gada – mówi, że tylko siłą można temu zapobiec. Słuchamy tego, ale nie słyszymy.

Naczelny ważnego polskiego periodyku mówi telewizji, że nie ma dowodów na zbrodnię smoleńską, że to w ogóle nie czas by Kaczyński o tym mówił. Wyśmiewa się polską propozycję. Kolumny tirów wiozą przez Białoruś towar, a „biznesmeni” zasilają i tak już miliardowe konta moskiewskie zarabiając na surowcach kopalnych. Oni są prywatni i nasze zagrożone państwo nie może nic z tym zrobić.

Gdy bandyta goni z nożem wołającego pomocy człowieka a inni stoją gapiąc się bezczynnie, dzwoniąc jedynie na policję i pogotowie do zakrwawionej ofiary – czy są jeszcze ludźmi, czy tylko tchórzami.

I jeszcze jedno. Czy aby powodem połączonym z wyrachowaniem, nie jest argument, że – choć zbrodnicza – Rosja jest zaporą przed chińskim zalewem. Przywódcy świata upodobniają się do śmiesznych francuskich prezydentów ostatnich lat – petainopodobnych (Petain – bohater I wojny światowej, a potem kolaborant Hitlera – ST). Jeden z nich człapie już tylko po mieszkaniu z obrożą karną, a kandydat na reelekcję uparcie dzwoni do Moskwy. Orban boi się powtórki Budapesztu. Merkel poszła precz osierocając swojego polskiego ulubieńca. Nikt jej już nie słucha. Jej następca ma tyle charyzmy co włosów na głowie i też przestępuje z nogi na nogę. Oni wszyscy się boją. I jeszcze mówią, że to polityka. Nie wiadomo tylko czy to znaczy mądrość, puste gadanie czy ślepotę?

Społeczeństwo naszego kraju już spisało się godnie, po ludzku. Tylko nieliczni zaprzańcy działają według zasady „im gorzej tym lepiej”.Rywalizację wewnętrzną chcą wygrać obcymi łapami.

Niestety, nie ma już Kilińskiego, Kościuszki, Traugutta. Owszem – prezydent, premier są aktywni. Dwa kroki naprzód, ale potem krok wstecz. Czy nasi wybrańcy nas obronią skoro nie potrafią dać rady bezczelnemu kłapaniu kłamstw przez tych, którzy jeszcze przed chwilą mizdrzyli się do Putina?

Guru prawicy odezwał się nieśmiało. Ale – choć oczywiście ma rację – nawet ta minimalna przecież, ale konkretna propozycja została zlekceważona. Odzywają się coraz głośniej i bez wstydu ci, którzy w ogóle już nie powinni się odzywać. Podnoszą w Brukseli łapy przeciwko Polsce. Niemieckie zasady w sądownictwie ich nie rażą, torpedują za to podobne w Polsce.

Jak można brać udział w szkodzeniu własnemu krajowi? Czy popycha do tego świadomość bezkarności towarzyszy.

Delikatna władza chce być wzorowo demokratyczna. Zapomina, że nienawiść zaślepia. Złe dobrem zwyciężaj. Piękne przesłanie. Tyle, że najpierw trzeba wygrać. Chwalą Polaków. Bo to nic nie kosztuje. Znowu jesteśmy przedmurzem. Ale chińskiego muru nie zbudowaliśmy. Pożyczone Patrioty nie wystarczą.