Miały nie być polityczne,ale są… pisze STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Taka gmina

"Ni wyżyna ni równina..." Taka gmina - Głowno: centrum miasta w pow. zgierskim (woj. łódzkie)

Polityku, nie leń się. Zasuwaj ze swoim partyjnym bossem z miasta do miasta. Z gminy do gminy. Jeszcze możesz objechać sporo spotkań i wieców. Mów tym w terenie na kogo mają głosować. Przecież ty wiesz najlepiej kto tam na dole u nich powinien rządzić. Nie stój, nie czekaj – pomóż! Oni chcą tam sobie wybrać najlepszego u nich lekarza, biznesmena, dzielnego strażaka lub mądrego nauczyciela. A przecież wybrać trzeba najspolegliwszego, zasłużonego działacza swojej partii. Takiego z ustalonej drabinki hierarchicznej. On i tak już długo cierpliwie czeka. On się potem zrewanżuje, będzie wierny. I tak zbudujemy cały gmach na glinianych fundamentach.

 

Polityku, zabieraj ze sobą wiernych i oddanych dziennikarzy. Oni to wszystko właściwie opiszą i wytłumaczą ludowi, co i dlaczego trzeba zrobić. Jeszcze pora, jeszcze czas. Drogi w kraju mamy już wspaniałe i polityków też. To nic, że 15 października wyszło jak wyszło. Nie docenialiśmy oddechu przeciwnika. Wprawdzie przegrał, ale się potem zjednoczył i przebił wroga. Też tak trzeba było zrobić na prawicy. Gapy!

 

No, wprawdzie można było inaczej. Po prostu od dawna stawiać na mądrych i uczciwych, naprawdę prawych i sprawiedliwych, a którzy są nimi to widać gołym okiem. Dobrzy i mądrzy nie potrzebują opiekuńczego parasola partii. Brzydzą się działaniem sekciarskim. W latach 70-tych dostałem w Telewizji Polskiej programy, które polegały na rywalizacji między społecznościami miast – były to transmisje na żywo, gromadziły rekordową widownię, a na miejscu wywoływały impuls społeczny – inicjatywy. Dawały radość i dumę z własnego miasta i powiatu, a nawet województwa. Tam, gdzie wygrywałem jako animator tych imprez oczywiście działając zgodnie z tymi, którzy mi zaufali, dostawałem tytuł honorowego obywatela. Mam ich kilkanaście.

 

Gdy się nie powiodło podwijałem ogon. Tak czy owak, to co ludzie w ramach konkursów zrobili dla siebie przecież czynili społecznie. No i dzięki pomocy miejscowej władzy – to wszystko stało się dorobkiem na miejscu. Przygotowanie programu trwało miesiąc. Poznawałem wówczas wiele osób. Oczywiście różnych. Ale wszędzie ujawniali się społecznicy zdolni i przedsiębiorczy. Oczywiście rządziła wtedy „mateczka partia”, ale nie przeszkadzała w turniejach miast. Partyjna łapa nie pchała się między drzwi choćby dlatego, że nie chciała być winna, jeśli miasto przegrało rywalizację.

 

Nadal – choć stary – jeżdżę jako reporter po Polsce i spotykam ludzi wspaniałych. To oni odbudowali kraj, odnowili rolnictwo, uczą, żywią i na pewno Polskę obronią, gdy będzie potrzeba. Wierchuszka kłóci się zażarcie nawet na forum międzynarodowym. A kysz!  Odczepcie się przynajmniej od gminy, od Pcimia, Tuszyna, Stargardu, Łomży, Gorzowa, Kutna, Krakowa, Poznania, Katowic i Łodzi.

 

Teraz też, jak za komuny, władza ma lud pracujący miast i wsi naprawdę w niewielkim poważaniu. Największy obiecywacz, pan Tusk, zręczny piłkarz radzi sobie na estradzie. Gorzej w realu.

 

Gdy zaczynałem pracę dziennikarską w latach 60. poznałem reportera legendę Józefa Kuśmierka. Stale pisał, podkreślał i tłumaczył: ważna władza to ta na dole, to od nich sukces kraju zależy. Niby go czytano i słuchano, ale odsunięty zajął się hodowlą świń. Najkrócej przedstawiając żywot red. Kuśmierka można napisać: pochodził ze środowiska kupiecko-katolickiego, ale poszedł z lewicą w czasie wojny do lasu. Potem nawet do komunistycznej partii. Jednak stalinizm go ocucił, po kilku latach legitymację rzucił i stał się uciążliwym krytykiem władzy ludowej, a nawet członkiem KOR-u. Ponieważ był bohaterem wojennym, uczestniczył w zamachach na Niemców i był rzeczywiście odważnym człowiekiem. Szedł przez całe życie swoją drogą, a właściwie jeździł, wojażował, bo jako reporter z krwi i kości nie siedział na stołku, ale zawsze był w terenie. W 1987 roku pisał: „Prawa ekonomiczne nie są piękne ani brzydkie, ani sprawiedliwe, ani niesprawiedliwe. Prawa ekonomii rozróżniają tylko jedno – czy praca przynosi zysk czy straty. (…) Czy znamy ludzi, czy znamy kadry gotowe podjąć się działalności zgodnej z tymi prawami? Pierwszą cechą inteligencji jest szukanie wyjścia z każdych niesprzyjających okoliczności, a nie poddawanie się tym okolicznościom. Mamy rozmazgajoną inteligencję. Mamy rozdygotaną własnymi sprzecznościami – opozycję czepiającą się wspomnień, próbującą wskrzesić to, co wskrzesić się nie da, bo po prostu minęło. Mamy za to bardzo liczną i przez to groźną armię ludzi wykształconych w posłuszeństwie i potakiwaniu. (…) Po rozbiorach Wielkopolsce groziła absolutna germanizacja. To śmiertelne zagrożenie zmobilizowało tysiące i dziesiątki tysięcy bezimiennych dziś działaczy gospodarczych, którzy uratowali dla Polski tę najbardziej polską i najbogatszą z dzielnic. (…) Właściwi ludzie rodzą się we właściwej atmosferze. Od tego jaką atmosferę uda się stworzyć wokół tych ludzi, taką będziemy mieli kadrę i taką przyszłość”.

 

Może i Kuśmierek jest dziś anachroniczny, a co mamy dziś? Nie ma zaborców, ale sytuacja jest podobna ze strony Unii Europejskiej. Jeśli dobrowolna Wspólnota się nie rozleci to ubezwłasnowolni społeczeństwa, które ją wymyśliły. O niczym innym zresztą były „Kraj Rad” nie marzy. Przynajmniej roi to sobie jego morderczy władca.

 

Dziś reporterzy siedzą przed komputerami. Telewizje, radia, inne media mamy już podwójne, wrogie sobie. Wprawdzie słychać nawoływania by politycy odczepili się od mediów, ale kolejni ich nowo mianowani szefowie a także ci odsunięci nie potrafią stworzyć niezależnych medialnych bytów. Mało tego – wymyślają „trzecie drogi” pomnażając w ten sposób czynowniczy stan. Obajtek odkupił od Niemców koncert prasowy Polska-Press. I dobrze, że odkupił. Ale nie kupił zaplecza redakcji. 16 tytułów w całej Polsce nie osiągnęło wiele. A przecież niektóre gazety wychodzą na terenie wielomilionowych aglomeracji. Dlaczego mają tak niskie nakłady? Zaledwie kilkunastotysięczne. Dlaczego nie stworzono tam dobrych zespołów. Dlaczego przyjęto takich a nie innych naczelnych? Dlaczego zdarzają się redaktorzy, którzy rządzą na raz kilkoma tytułami? Przykładem koronnym jest „Dziennik Bałtycki”. Do tego typu terenowych gazet wpycha się odgórnymi decyzjami ogólnopartyjne przekazy propagandowe. Tak samo jest z regionalnymi ośrodkami telewizyjnymi i radiowymi. Centrale zmieniają tylko swoich przedstawicieli, którzy, owszem, dobrze się zapowiadają i na tym sprawa się kończy.

 

Mówi się tylko – ratunek w sprywatyzowaniu. Ale nie może to być uwłaszczenie kapitału wrogiego tubylcom. A tak się dzieje. To powinno być wzmocnienie, dofinansowanie choćby przez reklamy państwowych firm. Np. małych lokalnych telewizji, które bez takiego wsparcia sobie nie poradzą. To są ważne media. One powinny przedstawiać ludzi do wyborów władz miejscowych.

 

Obiecanki unijne dzielą się na blokowania przedwyborcze, aby doprowadzić do upadku narodową władzę i na obiecywania gruszek na wierzbie (płaczącej), które to – te gruszki – będą spadać obijając się bardzo a potem przyjdzie za nie bardzo drogo zapłacić, bo to żadna darowizna a tylko pożyczka. Czekaj tatka latka, jedz importowane, sprowadzone towary używaj, wiezione będą na obcych statkach, przeładowywane w obcych portach a wy prywiślańscy będziecie mieli szansę na zlewozmywakach. Chłopi przestańcie orać i doić, bo wasze krowy wydalają za dużo gazów. Lotnisko to będziecie mieli w Berlinie. A po zreperowaniu bałtyckiej rury (co jest bardzo proste) odbierać będziecie ruskie  paliwo okrężnie z Niemiec, gdzie struktura odbiorcza  Nordstreamu jest już całkowicie gotowa i kosztowała Niemców bardzo wiele. Oni tego nigdy odpuszczą. Te dwie dziurki w Nordstreamie zreperuje się za pomocą wymiany niewielkiego segmentu. I popłynie z powrotem, to co wynika z niemiecko-ruskiego układu. Handlowej floty nie kupimy, choć to na świecie jeden z najlepszych biznesów, a o zbudowaniu statków u siebie (Polskie Linie Oceaniczne miały ich 174 a teraz mają… 2, zapomnieć trzeba, bo zniszczono infrustrukturę a fachowcy wyjechali… Ostatnio zbudowaliśmy naprawdę świetne nabrzeża portowe, rozbudowaliśmy miejsca do cumowania statków, wykonaliśmy bardzo ważny przekop – tylko nie wiadomo po co, śmieje się obywatel Donald Tusk. Trampkarz futbolowy jednak się zasapie. Może przyjdzie nowy już w kamaszach skórzanych. Europejską armią, której jeszcze nie ma porządzi facet o historycznym nazwisku. Kim on naprawdę jest. Reklamowano go być może przesadnie z ministrem Ławrowem a teraz – i to dobrze – wygłosił słuszną i odważną mowę na międzynarodowym forum. Brawo panie Sikorski. Ale tylko za to.

 

Marszałek bez generalskiego szlifu bardzo sprawnie a nawet wesoło prowadzi obrady parlamentarne. Tyle że głównie na tematy zastępcze. Licytujemy się w prognozach czy urosną znów płoty i bariery. Czy więcej będzie na etacie silnych chłopców do eskortowania delikatnych ministrów?  Tak się dziać będzie aż do pierwszego strzału. Potem już wiwatów nie będzie. Sukcesy aborcyjno-antykoncepcyjne wyprowadzą tłumy szczęśliwych kobiet na radosne manifestacje. Już nie będzie ordynarnych wrzasków z dachów samochodów. Nikt nie będzie rzucać mięsem, bo nasze panie skrzętnie będą liczyć, czy wystarczy na obiadowe dania?

 

Prezydent Warszawy uruchomi wielkie hodowle egzotycznych robali, zieloni ochłodzą się wiatrakami a niektóre z tych gigantycznych słupów mają mieć ponad 100-metrowe skrzydła, ale tylko25-letnią gwarancję. Co potem stanie się z tym złomem? Może sprzedamy Chińczykom?

 

Ugory zamienią się w pustynie. To też dobrze – dlaczego mamy mieć tylko jedną – Błędowską? Zawsze nam Unia pomoże, a NATO obroni. Na co więc się zbroić i żołnierzy szkolić? Przecież pan Siemoniak cudem powrócił do władzy. To okazuje się dobry planista, strateg a może nawet prorok. Dlaczego zresztą mamy tylko 100-osobowe ministerialne grono? Przecież można zatrudnić więcej. Więcej też będzie luksusowych limuzyn na ulicach. Tak jak w Moskwie, gdzie tłuste biznesowe koty Putina, wskutek zatorów w ruchu ulicznym, muszą fruwać helikopterami w śmigłowcowym stadzie. Nic to, że zatruwają. My ograniczymy CO2.

 

Gdy wreszcie skończy się wojna, rusko-amerykańsko-holendersko-ukraińska pszenica popłynie do nas wartkim strumieniem. Samowystarczalne – kozie mleko jest zdrowe – chłopskie gospodarstwa będą wreszcie bezproblemowe. Uratują nas z kłopotów banki światowe bazując na polskim wkładzie z rajów podatkowych. Wreszcie będzie gut a nawet very good. Tylko komu będzie dobrze?