O zjawisku twardym jak skała i brzydkim jak uśmiech komornika pisze WALTER ALTERMANN: Strzyżenie betonu

Łęczyca - małe powiatowe miasto, ale z historią nie tyle w tle, co odciśniętą w strukturze miejscowości. Tutaj jednak wokół wyremontowanego ratusza morze kamienia... Fot. h/ re

To, że nasze miasta, miasteczka i wsie „betonowieją” jest faktem. Zastanówmy się jak i dlaczego do tego doszło. Uświadommy też sobie, że skutki betonowanie wszystkiego co jest ziemią i trawnikiem są naprawdę straszne.

Naukowcy twierdzą, że w miastach i miasteczkach, w których proces betonowania wszystkiego co się da, przyniósł taki efekt, że temperatura powietrza, badana 1 metr nad ziemią, jest wyższa, czasem nawet o 20 stopni Celsjusza, w porównaniu z terenami, gdzie przeważa jeszcze natura, czyli trawniki i drogi żwirowe.

Temperatura

20 stopni to naprawdę jest bardzo dużo. I sami sobie podwyższyliśmy marność życia. Oczywiście najgorzej jest w dużych miastach, w których przeważa budownictwo wielkopłytowe i betonowe w ogóle. Otóż beton łatwo się nagrzewa i długo trzyma temperaturę.

Warszawa, niestety nawet nocą stolica nie ukrywa betonu Fot. h/ re

Przy obecnych upałach życie w blokach, czyli „budownictwie wielorodzinnym” jest istną udręką. Mieszkańcy klocków z betonu skarżą się na zawroty i bóle głowy, osłabienia i ogólną słabszą wydolność.

Łódzki Stary Rynek i szalona koncepcja architektoniczna, czyli nie tylko beztroska betonoza, ale i ławeczki jak dworzec autobusowy za komuny. Poza tym polecam urbanistom usiąśc pod tym daszkiem w upały… Fot. arch/ h/ de/ re

Ratunkiem nie są żadne klimatyzatory i wiatraki. Klimatyzatory pożerają ogrom energii, którą wytwarza się u nas głównie z węgla, co z kolei powoduje skażenia powietrza i ocieplanie planety.

Komu to służy i kto za tym stoi

Teraz zadajmy stare, znane jeszcze z PRL-u, pytanie: komu to służy i kto za tym stoi? Wydaje mi się, że prawdziwie z trendu betonowania mogą być zadowoleni jedynie właściciele cementowni i asfaltu. I rzeczywiście ich produkcja i zyski rosną, a perspektywy są świetlane.

Plac Wolności w Łodzi. Modernizowano go lata. Zieleni jednak jak na lekarstwo Fot. h/ re/ e

 

Nie wygłaszam tu oderwanych od rzeczywistości teorii spiskowych. Tak jest, a najlepszym przykładem jest Japonia, która uważana jest za najbardziej zabetonowany kraj świata. Tam jeszcze trzydzieści lat temu doszło do porozumienia rządu ze związkami zawodowymi budownictwa, szczególnie z branżą produkującą beton. Na mocy porozumienia z buntującymi się związkowcami rząd Japonii zobowiązał się do corocznego zwiększania „areału” zabetonowanej ziemi. I już po dziesięciu latach wszędzie w Japonii dominował beton, zarówno w płaszczyznach pionowych, jak i poziomych. To znaczy zalewano betonem to, co było jeszcze żywe na powierzchni i stawiano coraz więcej betonowych budowli. Raj, istny raj dla właścicieli wytwórni cementu i ich pracowników. A także dla wszystkich pracowników sektora budowlanego.

Haga, dzielnica i kurort plażowy Scheveningen; Morze Północne jest 50 metrów od tego hotelu…
Parkingi? Plac do zagospodarowania? Nie wiadomo. Wiadomo, że kostka i beton Fot. arch/ h/ re

Czy ktoś nie przewidywał te trzydzieści lat temu skutków takiej polityki? Byli tacy, ale spoza kręgu cementowników i budowlańców – z jednej strony oraz ze sfer publicznych z drugiej. Rząd chciał bowiem dalej rządzić w atmosferze spokoju społecznego, a budowlańcy z Kraju Kwitnącej Wiśni (może też spoza Japonii) chcieli żyć coraz lepiej.

Gdzie wsiąka woda

Poważnym problemem betonowania i asfaltowania ziemi jest to, że ziemia nie wchłania już opadowej wody. I dlatego zalewa ona coraz więcej terenów, których przed laty nie zalewała. Straty materialne są duże, ale nikt (z władz) jakoś o tym nie mówi. Niezależnie od tzw. opcji rządzącej. Bo trzeba by w miastach zostawić całkiem spore strefy zielone, parkingi robić z płyt, które są porowate, albo z dziurkami, a to są kłopoty i to kosztuje.

Łódź, Stare Bałuty, Park Śledzia (Staromiejski) Fot. h/ re

 

A głównie nie podoba się taka polityka deweloperom, którzy mają orgiastyczne marzenie, żeby stawiać coraz więcej wysokich betonowych grzejników. Najlepiej jak najbliżej jeden od drugiego.  Na taki widok szczytują intelektualnie, to znaczy bardzo sprawnie i szybko liczą kasę.

Stare i nowe lasy

Pogoń za zyskiem powoduje również, że nasze stare lasy coraz szybciej padają pod naporem spalinowych pilarek. A tylko lasy z podszyciem, zwanym też podszytem, są w stanie chłonąć wodę. A lasy przemysłowe, w których rosną jedynie drzewa w równych szeregach, bez krzewów i krzaków, nie zatrzymują wody. Wszyscy o tym wiedzą, ale lobby leśników chce więcej i więcej drewna, bo ono się sprzedaje na pniu (po ściętym drzewie), a piękny stary las nadaje się tylko na fotografie dla ekologów.

Koszenie w największe upały

Również w miastach, na skutek coraz mniejszej liczby trawników i betonowania ścieżek między blokami woda szybciutko spływa do kanalizacji. I w ten sposób nasz piękny kraj stepowieje. Jest nam coraz goręcej i coraz mocniej cierpimy w upały. Zauważyłem, że w czasie pierwszej czerwcowej fali upałów, ożywiły się służby miejskie i ochoczo przystąpiły do koszenia trawników.

Tu dopiero jest upał, Goa Old City – Indie. Prawie 39 st. Celsjisza, ale betonoza nie daje za wygraną nawet przy XVI-wiecznych portugalskich zabytkach sakralnych

Tu wyjaśnijmy, że w wielu miastach pojawiły się już trawniki, które porasta wiejska łąka. Znajdziemy na niej pięknie kwitnące polne kwiaty, chwasty, wysokie osty i inne dziewanny. Jednakże ten miły widok bardzo denerwuje władze magistrackie, dla których gładki (i łysy miejscami aż do piachu) trawnik jest najładniejszy. Ideałem miejskim w dzisiejszej Polsce jest nędzny trawnik porośnięty jedynie trawą na wysokość trzech centymetrów.

Bałkańskie piekło architektoniczne – zakute w beton i dużą płytę chodnikową centrum Prisztiny, stolicy Kosowa Fot. arch./ re/ m

Zatem te bujne mikro-łąki wycięto. A ponieważ deszcz nie padał, słońce paliło, więc ziemia w tych trawnikach wyschła na kamień i piasek. I o to chyba chodziło magistratom. Bo łąka ich denerwowała.

Krzewy cenne jak drzewa

Naukowcy żądają, żeby w miastach rosło jak najwięcej krzewów i krzaków, bo one skuteczniej niż drzewa oczyszczają powietrze i wytwarzają równie dużo tlenu. Ale bogać tam. Włodarzom miast i mieszkańcom najbardziej podobają się równiutkie trawniki.

Łęczyca – jesień 2023 r. Fot. h/ re/ e

Podejrzewam, że głównym problemem miast i ich zieleni jest to, że potomkowie wsi polskiej, którzy niemałym kosztem osiedli w miastach nie chcą, aby cokolwiek przypominało im wieś. Również i sama wieś nie jest bez winy, bo ideałem jest obecnie „wykostkowanie” wszystkiego wokół, zaczynając od wiejskich podwórek.

Ci potomkowie naszych wieśniaków stanowią sporą większość mieszkańców i władz miejskich. Brak tym ludziom dobrych wzorców i walczą o swoją „miejskość” zaciekle, do ostatniego krzaczka w swym polu widzenia.