STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Pamięć o zamordowanych będzie wieczna

Fot. Tadeusz Strzępek

W Domostawie koło Jarocina na Podkarpaciu w Diecezji Sandomierskiej, przy via Carpatia, między Lublinem a Rzeszowem, na wzgórzu i na okazałym cokole po wielu latach blokady rozmaitych władz i podłych ludzi – został odsłonięty pomnik „Rzeź Wołyńska” autorstwa Andrzeja Pityńskiego. Twórca to wielki polski patriota, odznaczony orderem Orła Białego, profesor rzeźby, z którego amerykańskiej pracowni wyszło dziesiątki monumentalnych dzieł rozsławiających Polaków i Polskę.

Przez kilka ostatnich lat trwała batalia, dosłownie walka o ten pomnik ufundowany przez komba­tantów polskich mieszkających w Kanadzie i USA. Patrioci w kraju i za granicą zabiegali z wielką determinacją, ale nie mogli przebić się przez podłe działania ludzi złych, głupich, obojętnych wobec wołyńskiej zbrodni. Andrzej Pityński rodem z Ulanowa z flisackiej rodziny o tradycjach partyzanckich i „Solidarnościowych”  zagroził nawet zabraniem monumentu do Ameryki.

Było wiele wyznaczonych lokalizacji. Najpierw chciano umieścić rzeźbę w pobliżu wschodnich rubieży. Potem w Jeleniej Górze, gdzie pozyskano darmowo wspaniały teren od Zabużanki. Wresz­cie zgodził się ustawić symbol męczeństwa tysięcy Polaków na kampusie toruńskim Ojciec-Dyrektor Tadeusz Rydzyk. Niestety, hierarcha prawosławny przybyły z Ukrainy przekonał miejsco­wego ordynariusza, a ten zablokował i zgodę anulowano.

Wówczas zgłosili się samorządowcy z Podkarpacia. W ich imieniu ogromną pracę organizacyjną wykonał wójt z Jarocina Zbigniew Walczak. Nagrodzony jak dotąd jedynie przez Stowarzyszenie Witolda Hulewicza. Przy decydującym głosowaniu w gminie większość radnych opowiedziała się za ustawieniem na ich terenie pomnika pamięci.  Pozostali wstrzymali się od głosu. Nikt nie był przeciwny. Zdobyto środki na budowę cokołu i zagospodarowanie terenu. Będzie to oczywiście sym­bo­liczne miejsce kultu, pamięci nieprzemijającej. Symbol zbrodni wołyńskiej, której kulminacją był dzień 11 lipca 1943 roku.

Na uroczystość przyjechało z całej Polski kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Samochody i motocykle stanęły wzdłuż dróg dojazdowych na długości kilku kilometrów od pomnikowego wzgórza. Władze lokalne spisały się wspaniale, natomiast władze wojewódzkie, krajowe i kościelne zbojkotowały uroczystość. Hańba!

Pomnik godnie stanął. Andrzej Pityński, zmarły 18 września 2020 roku nie doczekał. Ale zwyciężył w tej bitwie z ludźmi, którzy tak szybko zapomnieli o męczeństwie rodaków. Pomnik stać będzie i nie ma to nic wspólnego z wojną, z krwawiącą teraz Ukrainą. Pomagaliśmy jej bardzo i pomagać nadal będziemy. Polacy przygarnęli spontanicznie uciekinierów. Rząd natychmiast wysłał z pomocą broń.

Niestety, z wielkim zdziwieniem przyjmujemy decyzje Kijowa blokującego od wielu miesięcy pochówki  naszych rodaków pomordowanych w latach wojny na terenie Ukrainy. Ekipa prof. Krzysztofa Szwagrzyka nie może kontynuować rozpoczętych prac. To zdumiewające, niezro­zumiałe, a nawet niegodziwe. Nie po chrześcijańsku.

Dlaczego tak się dzieje? Za mała jest stanowczość z naszej strony? Czy chodzi o obawę Ukraińców że na groby będą licznie przyjeżdżać potomkowie spalonych, zakłutych, zamęczonych naszych rodaków? Ekshumacje muszą jednak być przeprowadzone. Domaganie się tego to nasz obowiązek. Jaka by nie zapanowała w Polsce władza. Te nagrobki a nawet cmentarze to nie rewizjonizm. Owszem, były to ziemie rządzone przez Polaków, ale teraz jest to kraj ukraiński, doświadczony zbrodniczą wojną. Grobów należnych pomordowanym nie należy się bać. Inaczej współpraca między naszymi krajami nie będzie możliwa. Święte prawo i obowiązek grzebać godnie zmarłych. Tego nie wolno łączyć z obecną sytuacją Ukrainy i Ukraińcy powinni to rozumieć.