Kiedy przechodziłem obok Urzędu Miejskiego, widziałem ludzi pchających wózki supermarketowe wypełnione po brzegi najróżniejszymi rzeczami. Uderzające było to, że oprócz jedzenia znajdowały się w nich butelki drogiego alkoholu i… zabawki dla dzieci – ogromne misie i króliki. Ludzie brali wszystko, co przyszło im do głowy… – publikujemy kolejny fragment książki Serhija Kulidy „Bucza. Wiosenny strzał. Krótka kronika okupacji”.
„Bucza. Wiosenny strzał. Krótka kronika okupacji” to książka pisarza i dziennikarza Serhija Kulidy (napisana przy współpracy z Ihorem Bartkivem), poświęcona wydarzeniom na przedmieściach stolicy Ukrainy w pierwszych dniach rosyjskiej agresji. Jest to kronika wydarzeń (dzień po dniu), których świadkami są mieszkańcy Buczy, a także – pamiętnik autora, który trzy tygodnie spędził w piwnicy swojego domu chroniąc się przed ostrzałem. Wstęp i pierwszy fragment można przeczytać TUTAJ, drugi TUTAJ. Tytuły fragmentów od redakcji portalu sdp.pl.
26 lutego 2022, sobota
Godz. 8.09. Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego nr N, lokal nr NN. Z pamiętnika Serhija Kulidy
Dzień zaczął się od radosnej (lokalnej) wiadomości: Ninusia zadzwoniła i powiedziała, że u nich wszystko w porządku. Zamierzają jednak przeprowadzić się z synem i mężem do jego kuzynki Lesi, która mieszka na ulicy Żowtniewej, niedaleko dworca kolejowego. Moja córka uważa, że tam będzie bezpieczniej.
Tamara odczuła lekką ulgę, że dzieci żyją. Zastanawia się, czy mają coś do jedzenia. A wkrótce będziemy mieć problemy z jedzeniem. Na szczęście jest światło i gaz. Można ugotować coś na kuchence. Ale, szczerze mówiąc, apetyt nie dopisuje.
Choć mam niewielki zapas papierosów, palę jeden za drugim. W tym tempie wkrótce mi zabraknie. Muszę iść na zakupy. Sąsiedzi mówią, że ATB na Energetyków, „Silpo” w Avenir Plaza i Novus nadal działają.
Godz. 10.37. Bucza, ul. Energetyków nr 6, sklep ATB. Z pamiętnika Serhija Kulidy
Po założeniu torby na ramię udałem się do ATB. Kiedy przechodziłem obok Urzędu Miejskiego, widziałem ludzi pchających wózki supermarketowe wypełnione po brzegi najróżniejszymi rzeczami. Uderzające było to, że oprócz jedzenia znajdowały się w nich butelki drogiego alkoholu i… zabawki dla dzieci – ogromne misie i króliki. Ludzie brali wszystko, co przyszło im do głowy. Zrobiło mi się przykro…
W pobliżu ATB ogromna kolejka. Niemal nad głową przelatują pociski i rakiety, a ludzie stoją. Nie mam wyjścia, dołączam do tego fatalnego tłumu. Czasem dochodzi do sprzeczek typu „nie stałeś tu”, ale bójek nie było.
Po dwóch godzinach triumfalnie trzymałem w rękach paczkę papierosów, a torbę na ramię wypełniłem płatkami śniadaniowymi i konserwami. Powiodło się!..
Godz. 12.50. Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego nr N, lokal nr NN. Z pamiętnika Serhija Kulidy
– Mój ty zaopatrzeniowcu – śmieje się Tamara, kiedy wykładam na stole towar ze sklepu. – Teraz jesteśmy uratowani…
– Kupiłem trochę płatek. To najlepszy sposób na zaspokojenie głodu… Przydadzą się…
– A co z moją figurą? – żartuje żona.
– Figurą… – przytulam moje słońce – masz ją!
– Jak cię kocham! – pociesza Tomoczka.
Godz. 14.36. Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego nr N, lokal nr NN. Z pamiętnika Serhija Kulidy
Pomimo słabego połączenia zadzwoniła siostra Tamary Luda, która mieszka z mężem w Stojance. Przerażona – rakiety wroga nieustannie przelatują nad wioską. Rosjanie zniszczyli już kilka domów. Mówi, że ich najbliższa krewna, z którą przez całe życie szczerze się przyjaźnili, 23 lutego razem z rodziną opuściła Ukrainę. Jej syn pracuje w „właściwych władzach”, więc wiedział o nieuniknionym zbliżaniu się wojny. Ludzie byli oburzeni, że ta osoba nawet nikomu nie wspomniała o realnej możliwości rosyjskiej agresji. Zebrali się tutaj, a Luda nie może się powstrzymać: „Pieprzcie się, suki!”
Godz.15.52. Bucza, ul. Poleva 19, Centralny Szpital Miejski Irpin. Z pamiętnika Serhija Kulidy
Roman przeczytał na portalach społecznościowych, że apteki w Buczy są zamknięte, a szpital potrzebuje pomocy ze względu na dużą liczbę rannych. Podano listę, co jest potrzebne. Tamara dokładnie ją przestudiowała i w milczeniu skierowała się do naszych zapasów.
– Weź watę, bandaże, środki uspokajające, antybiotyki – zwróciła się do mnie żona. – Wszystko co jest…
W szpitalu dużo ludzi. Odpowiedzieli na wezwanie. Niosą, tak jak ja, wszystko, co było w domu. Transportowani są okaleczeni żołnierze i cywile.
– Czy mogę w czymś pomóc? – łapię za rękaw fartucha zaniepokojonego znajomego lekarza.
– Możesz… – odpowiada nerwowo. – Nie przeszkadzać…
Bez urazy… Sytuacja nie zachęca do obelg i honoru… Wojna…
Godz. 18.25. Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego nr N, lokal nr NN. Z pamiętnika Serhija Kulidy
Szok minął. Zaczynamy przyzwyczajać się do tej sytuacji. Przystosowywać się do życia w nowych, trudnych warunkach.
Najpierw zadzwonił mój przyjaciel z Korostenia Wiktor Wasylczuk. Martwi się: jak teraz wydawać gazetę „Korosten wieczerni”, skąd wziąć na to fundusze?… Martwi się też o swoich licznych „mniejszych braci”. Wiktor ma kilkanaście kotów, żółwia, rybki, papugę… Karma się kończy, a on nie wie, skąd ją teraz wziąć… Mówię: „Trzymaj się”. Zgadza się sarkastycznie: „Tylko czego?…”
Za chwilę nowy telefon. To Slavko Zholdak, mój najlepszy przyjaciel z czasów studenckich. Slava lub Slavusik, jak go nazywaliśmy, pochodzi z literackiej rodziny ojciec jest satyrykiem, humorystą i tłumaczem, Bohdan to sławny ukraiński pisarz, ulubieniec bohemy. Są też dalecy krewni – dramaturg Walery Zholdak i jego syn Andrij, znany w Europie reżyser teatralny. Jednak Slava nigdy nie był na świeczniku. Przede wszystkim lubi piwo, Dynamo Kijów, jeansy Lee i piosenkę July Morning „Uriah Heep”. Przez całe życie uczył języka i literatury ukraińskiej w gimnazjum. Niestety nie poszedł drogą ojca i brata, choć posiada spore zdolności. Trochę pisze do gazet.
A Slavko to zatwardziały kawaler. Jego jedyną prawdziwą miłością jest nieżyjąca już kotka Marysya. Kochał ją na zabój…
(…).
Godz. 21.14. Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego nr N, piwnica. Z pamiętnika Serhija Kulidy
Nocujemy w piwnicy. Widzę, że Tamara jest wściekła, ale stara się wytrzymać, żartując o naszym nowym mieszkaniu. Roman praktycznie nie wychodzi na zewnątrz. Boi się? Może. Jednak na zewnątrz jest spokojny. Czyta nam na głos wiadomości. Nie napawają one optymizmem – Rosjanie atakują ze wszystkich stron. Zełenski błaga Zachód, aby „zamknął niebo”. Nie słychać nas… A raszyści, w ewidentny sposób wykorzystując niezdecydowanie „wolnego świata”, bezlitośnie niszczą nasze życie…