Rozmowa m.in. o filmie „Polacy” z MARIĄ DŁUŻEWSKĄ: Historia łapie nas za głowy

Wiesłąw Bienienda i Maria Dłużewska Fot. old.sdp.pl

Z MARIĄ DŁUŻEWSKĄ, polską reżyser filmową – scenarzystką, aktorką, dziennikarka, działaczką opozycji antykomunistycznej – autorką m.in. filmów zrealizowanych po tragedii w Smoleńsku, takich jak.: „Mgła”, „Pogarda”, „Córka” „Testament „Polacy” oraz „Dama”, 11 kwietnia 2022 roku rozmawiał Hubert Bekrycht

HB: Usłyszeliśmy o ustaleniach zespołu Antoniego Macierewicza (11 kwietnia), wcześniej Jarosław Kaczyński wieczorem w 12. rocznicę tragedii mówił, że „(…) wielu z nas miało wielkie wątpliwości (…) wiedziało, że ta cała opowieść, którą słyszeliśmy oficjalnie z prawdą nie ma nic wspólnego (…)”. Jak Pani opowieści zmieniły się przez 12 lat?

Maria Dłużewska: Nic nie zmieniło. To co zawarłam w filmach, które zaczęłam robić o Smoleńsku od jesieni 2010 roku, począwszy „Mgły” jest takie samo, jak to wówczas widziałam. Od początku rozmawiałam ludźmi związanymi z tą katastrofą. Ja po prostu swoich rozmówców słuchałam! Nie miałam powodu, aby im nie wierzyć.

I „Mgła” (2011 r. z Joanną Lichocką) o współpracownikach prezydenta Lecha Kaczyńskiego (m.in. z udziałem późniejszego prezydenta Andrzeja Dudy i wicepremiera Jacka Sasina) i „Pogarda” (2011 r. z J. Lichocką) o rodzinach ofiar (m.in. Ewa Błasik – żona generała Andrzeja Błasika) i „Testament” (2013 r.) o dzieciach ofiar i późniejsze filmy to było wówczas moje życie.

Potem były filmy „Dama” o Marii Kaczyńskiej i „Polacy” o ludziach, którzy próbowali wyjaśnić przyczyny katastrofy rządowego samolotu w Smoleńsku.

Dlaczego „Polaków” – filmu, który dostał  Nagrodę Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich 2014, nie ma w telewizji? Były projekcje publiczne, była płyta dołączana nawet do gazet, ale wciąż trudno film „Polacy” zobaczyć w telewizji?

Film jest własnością telewizji publicznej.

Dlaczego TVP nie pokazuje Pani filmu „Polacy”?

Nie wiem. Inne filmy były emitowane po 2015 roku, raz, czy dwa razy, a w tej chwili często emituje się „Damę” o Marii Kaczyńskiej, natomiast „Polacy” (2013) leżą gdzieś na półce. Może dlatego, że w tym filmie wypowiadają się wybitni specjaliści, tacy jak wymienieni 11 kwietnia 2022 roku, w trakcie prezentacji raportu Antoniego Macierewicza. Oczywiście, historia biegnie za nami, przed nami, łapie nas za głowy i wszystko się zmienia. I tu nagle zostali wymienieni z wielką atencją niektórzy bohaterowie filmu „Polacy”. Oddano szacunek tym, którym poświęciłam tę opowieść m.in. Wiesławowi Biniendzie, Kazimierzowi Nowaczykowi i Grzegorzowi Szuladzińskiemu (jeden z ekspertów wyjaśniających okoliczności tragedii World Trade Center 11 września 2001 roku) badających przyczyny katastrofy (w filmie wystąpił też Wacław Berczyński). Bez nich nie byłoby tego filmu. Część z nich była ośmieszana, za to, że badali tę sprawę, za to, że robili to w ramach niezależnych badań poza granicami kraju. To są znakomici specjaliści w swoich dziedzinach. „Polacy” to film produkowany przez Roberta Kaczmarka, wybitnego reżysera, dziś szefa FINA (Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny) i ten obraz oraz „Damę” producent przekazał TVP i telewizja publiczna ma do nich prawa.

Ale o ile „Dama” jest produkcją pokazywaną dosyć często, to „Polaków” nie widzimy.

Ja tego nie rozumiem, nie chcę rozumieć.

A rozmawiała Pani z kimś, dlaczego tak jest?

Nie. Próbuję to sobie tłumaczyć na różne sposoby. W stanie wojennym, na jakieś jednostce chyba wojskowej wisiał taki transparent: „Nie fałszuj w koncercie naszego kolektywu”. (śmiech). Być może tu chodzi o kolektyw właśnie… (śmiech). Być może jest jakiś nieformalny zakaz mówienia o specjalistach badających Smoleńsk 10/4/10? O ile w poprzednich moich produkcjach są i muszą być emocje; opowiadają o tym rodziny, przyjaciele, współpracownicy. W przypadku „Polaków” mamy do czynienia z  wysokiej klasy specjalistami, Polakami, którzy od lat mieszkając za granicą postanowili pomóc swojemu Krajowi – rodakom zrozumieć, co się stało 12 lat temu.

Płakać mi się chcę, bo ja kocham swoich bohaterów. I chciałabym aby widz poznał ich sposób ich myślenia, system wartości, mógł towarzyszyć w ich życiu. Próbowałam po prostu pokazać pięknych Polaków.

Kto „fałszował w kolektywie” wśród ludzi próbujących, w imieniu wówczas rządzących w Polsce, wyjaśnić to, co stało się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku?

Są przecież niejasne wątki. Na przykład rozdzielenie wizyt. Dlaczego? To, że część ludzi uwierzyła w przekopanie wrakowiska metr w głąb ziemi, to niesłychane. Do Grzegorza Szuladzińskiego do Sydney przyjechał z Melbourne motocyklistów, który niedługo po tragedii brał udział na rajdzie katyńskim. Oni byli na miejscu, nie musieli kopać metr w głąb, aby znajdować różne przedmioty, części samolotu… Przywiózł Szuladzińskiego.

Smoleńsk 10 kwietnia 2010 roku pokazuje tę część narodu, która rozumie, co dla naszej kondycji znaczy likwidację elit, ale odsłania też część wynarodowioną, z kompleksami. Tchórzliwą, bo – ich zdaniem – „lepiej o tym nic nie mówić”, lepiej tkwić w niezbyt dobrze pachnącym ciepełku. Niestety, takich ludzi jest dużo.

Specjaliści i naukowcy, który pomagali wyjaśnić, co było przyczyną smoleńskiej tragedii mieli, delikatnie mówiąc, nieprzyjemności.

Nie chcę już przypominać tej nagonki, której. Na pewno jeden stracił pracę, a Wiesławowi Biniendzie zapewniono ochronę na uniwersytecie Pozakładano kamery, których tam nigdy nie było.

Ma Pani przekonanie, że przyczyniła się Pani do przekonywania nieprzekonanych?

Nie wiem. Po prostu trzeba mówić prawdę tak, aby do każdego dotarła a „Polacy” to dobry film. Przede wszystkim ze względu na bohaterów, którzy jak żołnierze Hallera, kiedy Ojczyzna w była potrzebie, przyjechali ze wszystkich stron, tak jak bohaterowie mojego filmu. Przyjechali służyć swoją wiedzą. Ja jestem, jak to mówią, z tej samej bajki; umiem robić filmy, no to je robię. Krytyka a czasem skrajny ostracyzm środowiska nic mnie nie obchodzi.

Czy robiąc filmy o tragedii smoleńskiej przypuszczała Pani, że odpowiedzialni za nią ludzie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, bo – zdaniem wielu ludzi – na to się teraz zanosi?

Chyba tak, takie sprawy prędzej czy później wychodzą na jaw. Mam cały czas w głowie obrazy i dźwięki z tamtych dni; na przykład, kiedy ówczesny marszałek sejmu, który po Smoleńsku przez jakiś czas pełnił obowiązki prezydenta RP, czyli Bronisław Komorowski mówił przed 10 kwietnia 2010 roku, że „nie ma co przejmować się tym Lechem Kaczyńskim, bo przecież będą wybory, a może gdzieś poleci…”  Tak powiedział Komorowski.

Na litość Pana Boga, przecież to…

„Pogarda” kończy się wypowiedzią urzędnika z Kancelarii Prezydenta RP Pawła Zołoteńkiego, który mówił blisko dekadę temu: „Myślę, że może być jeszcze gorzej, może się zdarzyć coś dużo gorszego…” Miał rację.  Właśnie na to patrzymy na Ukrainie.

… i zło się rozlało.

Tak, to jest ten moment, który przewidział Zołoteńki.

Czuje Pani satysfakcję ze zrobienia tych filmów o tragedii smoleńskiej?

Nie, nie. Jestem bardzo smutna, bo teraz będzie znowu takie wzmożenie, teraz pewnie te filmy będą emitowane.

Obawiam się, że jak moich bohaterów wrzucą do „szuflady” z napisami: „zamach, morderstwo” to ich postawa i dorobek a co za tym idzie wymowa mojego filmu, zmarnują się. Oby nie.