SŁAWOMIR JASTRZĘBOWSKI: Nie odbierzesz mi pogardy

Rysował nieudolnie HB

Był stan wojenny, byłem dzieckiem, ale pewne rzeczy już rozumiałem. Pamiętam doskonale, atmosferę stężonej pogardy. Tak, pogardy. Zawsze, kiedy w telewizorze w czasie stanu wojennego pojawiała się nalana twarz Urbana skądś wypełzała wszechogarniająca pogarda, która otaczała kanalię kokonem. Zwykli ludzie, ludzie, którzy umieli odróżniać dobro od zła oczywiście brzydzili się Urbanem. To było naturalne, jak oddychanie.

W czasach przedinternetowych, w czasach dwóch kanałów telewizyjnych cotygodniowe konferencje prasowe rzecznika komunistycznego rządu były także jakąś perwersyjną rozrywką. Obserwowałem go i nigdy, przysięgam nigdy, nie dostrzegłem w nim żadnego błysku, żadnej inteligencji, żadnego polotu. Co najwyżej był dość sprawny. Co najwyżej.

Nielot

Szpetny pingwin machający skrzydełkami nadaremno próbujący zerwać się do lotu. Stworzony do kąpieli w kloace, nie do szybowania. Zresztą kloaka to był jego wybór i wkrótce naturalne środowisko. Odczytywał z kartki, przed reporterami ze świata, często dukając, jak uczniak, tak nieprawdopodobne brednie, tak oderwane od rzeczywistości, że w pewien sposób było to zjawiskowe. Tak. Kreatura w czystej postaci na usługach zbrodniczego reżimu. Oczywiście kreatura moralna, ale także fizyczna, co miało pewne znaczenie nawet dla Jaruzelskiego, który przez długi czas nie mógł zaakceptować tego monstrum. Niski, bardzo brzydki grubas z groteskowo odstającymi wielkimi uszami był przedstawiany przez Polaków na rysunkach i małych rzeźbach jako tyłek z uszami. „Widziałeś pupę z wachlarzami?”I wszyscy wiedzieli o kogo chodzi.

Odtrutka na komunę

Tak społeczeństwo próbowało odreagować trutkę sączoną przez komunistów. Bo tylko tak mogło. Urban, czyli nikt do wynajęcia. Nie mam wątpliwości, że gdyby ta kanalia była dziś na usługach Putina, to właśnie oświadczałaby światu, że w Buczy Ukraińców mordowali Ukraińcy. Nie mrugnąłby nawet okiem. Odnosiłem wrażenie, że w tych regularnych kłamstwach przed kamerami ze świata, ten wszechstronnie brzydki dziennikarz z socjalistycznej rodziny postanowił mścić się nad światem może za swój los, który w najważniejszej części wybrał sobie sam.

Pan świnia – nie śmieszny dziadzio

Nie chcę uprawiać taniej psychologii, ale mottem życiowym Urbana było „Nie tylko ja jestem świnią”. Tak, nie tylko ty, ale tylko ty chciałeś nią być i nią zostać. Czemu o tym piszę? Czemu w ogóle poświęcam tej kreaturze czas? Żeby nie wygrał po śmierci, żeby postawić go we właściwym miejscu, żeby radosna narracja młodych, głupich lewaków, że to był taki śmieszny dziadek, który dokładał innymi nie przesłoniła tego co najistotniejsze. Urban nie był żadnym śmiesznym dziadkiem. Był prawą ręką komunistycznych zbrodniarzy i morderców. Był ich świadomym narzędziem.

Pramowa nienawiści

To on osobiście przygotował grunt pod zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki, to on na niego szczuł posługując się w swoich publikacjach fałszywymi nazwiskami. Na miesiąc przed uprowadzeniem i zamordowaniem księdza Jerzego, Urban na łamach warszawskiego tygodnika „Tu i Teraz” pod pseudonimem Jan Rem pisał o mszach świętych odprawianych przez Popiełuszkę jako „seansach nienawiści”. Wszyscy wiedzieli, że Rem to prawa ręka Jaruzelskiego, Urban. Ksiądz Popiełuszko odpowiedział na ten paszkwil w swoim kazaniu: „Pan Jan Rem, chociaż wszyscy wiemy, kto tchórzliwie kryje się pod tym pseudonimem, pozwolił sobie na bezkarne plucie w sposób wyjątkowo prymitywny na tysiące ludzi gromadzących się w powadze, aby modlić się za Ojczyznę. Nie zabierałbym głosu, gdyby to był paszkwil na mnie osobiście. Kieruję się bowiem w życiu zasadą, że nikt nie jest w stanie mnie obrazić, ale czuję się w obowiązku zabrać głos, gdy ktoś ubliża społeczności kościelnej i wchodzi z brudnymi butami w sfery misterium Kościoła, ofiary Mszy Świętej. Już samo nazywanie liturgii Mszy Świętej, cytuję: „seansem nienawiści”, „sesją politycznej wścieklizny”, „czarną mszą i zbiorową histerią”, świadczy wystarczająco o tym, że autor paszkwilu jest gorliwym sługą szatana, ojca nienawiści.” Po podrzuceniu przez esbeków księdzu Popiełuszce ulotek i matryc do mieszkania, Urban w 1983 roku napisał paszkwil w „Expressie Wieczornym” pod tytułem „Garsoniera obywatela Popiełuszki”. Oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę z kłamstw, które współwymyślił i rozpowszechniał. Tekst podpisał nazwiskiem dziennikarza Michała Ostrowskiego, potem Urban udawał, że tego nie pamiętał. Tyle, że żaden Michał Ostrowski nie pracował w „Expresie Wieczornym” …

Pogarda

Po tak zwanym zakończeniu komunizmu, do którego w Polsce po 1989 nigdy nie doszło, Urban świetnie znalazł się w biznesowej rzeczywistości wykorzystując na łamach swojego tygodnika wszystkie możliwe esbeckie znajomości i kwity. Swoją dewizę życiową „Nie tylko ja jestem świnią” realizował tam z wielkim powodzeniem. Nie ma we mnie grama zachwytu nad jego rzekomymi umiejętnościami przedsiębiorcy. Jest złość, że nie rozliczyliśmy tego bezczelnego Goebbelsa stanu wojennego, że opuściliśmy sprawiedliwość i pamięć po ofiarach komunistów myśląc, że jesteśmy miłosierni. Nie, nie byliśmy miłosierni, byliśmy słabi, byliśmy frajerami, daliśmy się jak dzieci ograć zbrodniarzom, którzy grali nam widowiskowo na nosie. Wiem, gdzie jest miejsce Urbana, wiem, gdzie jest miejsce bałwanów relatywizujących tę kanalię. Mam dla was prezent, wieczną pogardę.