STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Eksperymenty? Tak, ale na myszach

Publiczna telewizja jest nasza, społeczeństwa. Powinniśmy zatem mieć wpływ na program. A tu nagle zdjęto z anteny magazyn potrzebny, popularny o ustalonej od lat renomie – kryminalny program 997  Dariusza Bohatkiewicza. Decydenci z Woronicza, szanujcie mnie i innych telewidzów choć trochę. Właśnie jako współwłaścicieli tej instytucji powszechnego zaufania. Tak z dnia na dzień – won i do kosza?

Jeśli program chodzi z aprobatą telewidzów ileś tam już lat, wyjaśnia długo niewyjaśnione, prowadzący zna się na branży i ma kontakty – dlaczego to wszystko marnować? W telewizyjną twarz, żeby się nią stała, trzeba sporo włożyć. Telewizja to inwestycja. Częste rotacje jej nie służą. Panienki z okienka, które migają jak w kalejdoskopie będą zaakceptowane, jeśli nie tylko się urodziwie pokażą, ale dopiero gdy mądrze rzekną. Media chłoną. Ludzie umiarkowanie wierzą, żeby dotrzeć, trzeba przekonać, wybrnąć z tego galimatiasu. Jak mówił w serialu aktor Buczkowski: żeby wyjąć – trzeba włożyć.

Kryminały, kryminałki, poszukiwanie zbirów to ważna sprawa, eksperymenty niewskazane. Bo będzie jak z piłką nożną. Kolejny importowany za grube pieniądze trener emeryt to strzał chybiony. Może był kiedyś dobry, ale już nie jest. Przegrać każdy może, ale trzeba walczyć. W drugiej części tragicznego meczu trener… Ustał. Patrzył jak nas bezceremonialnie leją i oniemiał, nie podejmował żadnych decyzji i za to głównie go ganię.

Ten pan miał w dyspozycji zgraną drużynę składającą się z reprezentantów najlepszych zespołów piłkarskich Europy i postanowił być odnowicielem, afrodyzjakiem. Nie sprawdziło to się ani z Niemcami ani z ubożuchną Mołdawią. I się nie sprawdzi. Trzeba wrócić do składu sprawdzonego i stopniowo, bardzo ostrożnie czynić zmiany. Po prostu! A najpierw dziadkowie działacze dumający gdzieś tam w kulisach mianujcie trenerem Kubę Błaszczykowskiego. Ten eksperyment popieram. Sprawdzi się! No i jest nasz. Cudze chwalicie, swego nie znacie – sami nie wiecie co posiadacie. Michniewicz śmieje się teraz w kułak. Po arabsku.

Bandytami Prigożina teraz nas straszą. Nadciągają kupą. Rajd Prigożina to osłona dla wyczekujących pod płotem na okazję migrantów. Pomysł Łukaszenki jest taki, aby ich przepchnąć wraz z tymi, którzy ciągle nadciągają. Moim zdaniem atak może nastąpić w czasie wileńskich obrad NATO.

Decydenci radzą. A tu trzeba zastawić pułapkę. Gdy zbrodniarze zniszczą płoty i ruszy lawina zgromadzona za zaporą, trzeba zaczaić się na prigożinową zgraję i wyciąć ich doszczętnie. Wszyscy odetchną. Putinowsko-Łukaszenkowski pomysł spali na panewce. Zbój triumfować nie będzie. Ciekawe, co na to nasi generałowie?