WALTER ALTERMAN: Nowy porządek świata? (5)

Nowy porządek na świecie? Marzymy o tym, aby Rosja nie decydowała globalnie o czymkolwiek. Kto na jej miejsce? Chiny, Indie? Fot. Rosyjski czołg na początku moskiewskiej inwazji na Ukrainę. Przedwiośnie 2022 r.

Lekceważone całymi latami przez Zachód Chiny, Indie i Brazylia stały się potęgami gospodarczymi. A właściwie nie tyle „stały się” ile Zachód stworzył ich potęgę. Dal swego zysku, nie przewidując, że Chiny – dla przykładu – nie będą przez wieki produkowały badziewia – po 5 zł wszystko.

Jakby nie było – na politycznej mapie świata zaistniały już nowe potęgi. XX wieczny podział na dwa bloki: USA i Zachód Europy oraz ZSRR z podbitymi państwami Europy Wschodniej rozsypuje się na naszych oczach. Zmiany, które zachodzą mogą przynieść światu nowe oblicza współpracy, ale mogą też doprowadzić do wojen i w nieznanej dotychczas skali kataklizmy.

Kto nas rozbroił?

Mało kto pamięta, więc przypomnę, że na początku lat 90-tych, wraz z upadkiem Demoludów, z wyprowadzaniem wojsk sowieckich z Europy Wschodniej potęgi świata zawarły pewien kontrakt. Jego istotą było głównie rozbrojenie dawnych satelitów ZSRR. Układ był cichy, ale działał.

To wtedy przyjęto, że polska armia ma liczyć 100 tysięcy żołnierzy, a właściwie jeszcze mniej, bo w tych 100 tysiącach mieścić się miała także cywilna obsługa wojska. Wtedy to określono ilość samolotów, czołgów, armat i haubic jakie może posiadać nasza armia.

Od początku podejrzewałem, że ten okrutny żart musiał wymyślić wyjątkowy znawca polskiej historii – albo z USA, albo z ZSRR. Bo przecież ta stutysięczna armia była znakiem próby odrodzenia państwa polskiego, tuż przed całkowitym upadkiem i rozbiorami. Przecież to Sejm Czteroletni podjął uchwałę o powiększeniu naszej armii do 100-tysięcy. Ale było już za późno, szkolenie ówczesnego żołnierza musiało trwać cztery lata, nie było chętnych do wstępowania do armii – skutkiem tego skończyło się na uchwale. Co zresztą jest naszą historyczną specjalnością – wiara, że uchwały nam wystarczą. Zawsze robimy wiele szumu przy podjęciu jakichś uchwał, ogłaszamy je za sukces, ale gdy z wykonaniem tychże jest marnie, milczymy.

Wreszcie się zbroimy 

Mam jednak serdeczną nadzieję, że w sprawach dzisiejszej armii nie skończy się na szlachetnych uchwałach. Choć… na tym łez padole nic nie jest pewne.

Przypomnę, że przez ostatnie piętnaście lat dwie główne partie polityczne, czyli Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska, toczyły i toczą spór o „zasługi i zaniechania” w dziele „wzmacniania lub upadku” polskich sił zbrojnych. A tak naprawdę, jeśli uwzględnić już zrealizowane kontrakty, na czoło nie wysuwa się ani PiS, ani PO lecz SLD, ale uwzględniając zamówienia zrealizowane przez lewicę, ograniczone możliwości finansowe państwa powodowały, że tzw. program modernizacji sił zbrojnych był nim tylko z nazwy. Tak naprawdę był to program utrzymywania minimalnych zdolności bojowych.

Kupiliśmy wówczas od USA 48 sztuk F-16 i zaczęliśmy produkować Rosomaki, na licencji fińskiej. Oba kontrakty miały jednak spore wady. Przy podpisywaniu umów USA zobowiązały się do offsetu, czy do inwestowania w Polski przemysł zbrojeniowy oraz w polski przemysł w ogóle. Niestety jakoś tak wyszło, że Stany Zjednoczone nie śpieszyły się z wypełnianiem swych zobowiązań. Gdy zaczęliśmy się tego domagać, USA przedstawiły nam podobno listę inwestycji USA w Polsce. Otwierały ją fabryki Coca-Coli i Pepsi-Coli, jeszcze z czasów Gierka.

Z Amerykanami trudno jest robić interesy zbrojeniowe. Po pierwsze: to oni mają najlepszy sprzęt i mogą stawiać trudne warunki, z czego korzystają. Po drugie: wszystkie fabryki zbrojeniowe USA są przedsiębiorstwami prywatnymi. I gdy my cieszymy się, że Kongres wyraził zgodę na sprzedanie nam tego czy owego, i gdy uważamy sprawę za już załatwioną, to schody zaczynają się przy negocjacjach cenowych, bo trzeba je prowadzić nie władzami USA, lecz z prywatnymi przedsiębiorstwami, a one chcą zarobić. I to jak najwięcej.

Republika Korei – nasz nowy sojusznik

Dlatego tak ważne są umowy na broń z Koreą Południową. Od razu powiedzmy, że nasze zakupy uzbrojenia w Korei nie wywołały zachwytu w USA. Wywołały natomiast zdziwienie, a nawet zaniepokojenie – szczególnie, że niejako w pakiecie zamówiliśmy u Koreańczyków budowę elektrowni atomowych. Głębokie zdziwienie – a w języku dyplomacji jest to oburzenie – wyraził w tej sprawie sam ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński, mówiąc, że skoro USA sprzedają nam samoloty, rakiety i inną broń, to wszystkie elektrownie powinniśmy zamawiać u nich.

Coś mi to przypomina starą anegdotę z czasów komuny: „Owszem dość drogo kupiliśmy w ZSRR czołgi, ale w ramach wzajemności możemy teraz znacznie taniej sprzedać im kilka naszych fabryk cukru”. Niestety, świat zbrojeń to także świat biznesu.

Kooperacja, współpraca, współprodukcja – w przypadku takich współdziałań – z Koreą jest bardziej możliwa niż z USA, bo w Korei, podobnie jak u nas, w przemyśle zbrojeniowym większość udziałów ma państwo. Nadto, Seulowi zależy na tym, aby mieć w Europie partnera do dalszych poważnych interesów przemysłowych, także cywilnych. A sam fakt wyboru dwu kierunków zamówień wzmacnia naszą pozycję negocjacyjną w stosunku do dominującego partnera, do USA.

Przy okazji – radziłbym rządowi okazywanie o wiele mniejszego entuzjazmu, nawet przed wyborami, z okazji kolejnych zakupów broni w świecie. Bo tym samym dajemy kontrahentom znak, jak bardzo nam zależy, czyli że mogą jeszcze podbić ceny

Nowy podział świata

Obecna wojna na Ukrainie jest skutkiem upadku imperium sowieckiego. Rosjanie w dalszym ciągu wierzą, że ich państwo będzie silne wtedy, gdy wchłoną na powrót Ukrainę. Tak myśleli od czasów niewoli tatarskiej i tak myślą dzisiaj. Naprawdę zadziwiająca jest ta stabilność celów i metod politycznych Rosji. Zadziwiając i przerażająca. Największy kraj świata nie jest w stanie zająć się samym sobą, swoimi obywatelami – ich poziomem życia, opieką medyczną i wykształceniem.

Sytuacja nie jest wesoła. Ale tak jest zawsze, gdy upadają imperia. Upadek Rzymu, a potem Bizancjum, trwał kilkaset lat. I były to lata okrutnych wojen na terenie Europy. To w czasie upadku Rzymu i Bizancjum zaczęły się też kształtować nowe europejskie państwa, to wtedy napłynęły do Europy nowe plemiona i narody. Między innymi i my – Polacy.

Ile będzie trwało kształtowanie się nowego politycznego świata? Jakim to będzie kosztem? Czy świat wpadnie w nową wojnę? Tego nikt nie wie. Nawet najbardziej szanowani politolodzy z USA. No, ale oni zawsze się mylą, bo żaden z nich nie przewidział nawet upadku ZSRR.