STEFAN TRUSZCZYŃSKI o wieloletnim szefie Domu Pracy Twórczej śp. ANDRZEJU KOCIUBIE

Śp. Andrzej Kociuba Fot. z archiwum Stefana Truszczyńskiego

Trumna jest długa. Bo Andrzej był wysoki. Zsuwają ją do bardzo głębokiego grobu. Pogrzeb opóźniony jest o kilka dni, bo rodzinny grób pogłębiono. Stoimy wokół. Wśród wiekowych nagrobków usytuowanych gęsto na historycznym lubelskim cmentarzu przy ulicy Lipowej. Kilkadziesiąt osób, ksiądz celebrans i ministranci. Poczty sztandarowe. Rodzina i przyjaciele – górnicy z kopalni w Bogdance, związkowcy – Solidarnościowcy współpracujący od sierpnia 1980 z Andrzejem.

               Jest 19 stycznia 2023 roku. Bije dzwon cmentarnej kaplicy, bo mija właśnie południe. Pada śnieg.

Andrzej Kociuba do niedawna były wieloletni dyrektor Domu Pracy Twórczej w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą należącego do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich po kilku miesiącach od ciężkiej operacji guza mózgu zmarł w domu rodzinnym 9 stycznia 2023 roku, w niedzielę, nad ranem. Miał 73 lata.

Wielka kaplica była szczelnie wypełniona. Żona, pani profesor wyższej rolniczej uczelni Wanda Kociuba, dorosłe córki – Ewa i Małgorzata z mężem, brat Maciej – profesor i poeta z żoną, górnicy i Solidarnościowcy salutujący sztandarami, cała załoga Domu Pracy Twórczej z Kazimierza, przedstawiciele lubelskich struktur związku Solidarność – których Andrzej przez wiele lat był reprezentantem, przedstawiciele ZG SDP z Warszawy z prezesem Krzysztofem Skowrońskim, który już nad grobem pożegnał naszego współpracownika, kolegę i przyjaciela przypominając jego 17 letnią bardzo owocną dla naszego Stowarzyszenia pracę.

Ale cofnijmy się na chwilę w głąb tego bogatego życiorysu. Nazwisko Kociuba to staropolska nazwa łopaty do chleba, wyposażenie piekarniczego pieca na lubelszczyźnie. Młyn, gospodarstwo, rodzina – to wszystko spadło na głowę kilkunastoletniego Andrzeja, gdy zmarł ojciec. Miał o kilka lat młodszego brata. Musiał szybko dojrzewać by podołać tym wszystkim obowiązkom. Takie były korzenie. Potem kolejne szkoły i studia prawnicze.

Zaczynał zarobkową pracę od prowadzenia domów wczasowych, potem zaangażował się do wielkiej firmy „Energopol” i zaczął wyjeżdżać na budowy, na kontrakty zagraniczne. Ludzie przedsiębiorczy szybko są dostrzegani i awansowani zawodowo. Wspinał się po szczeblach kariery, ale także został wybrany przez robotników, techników i inżynierów do pełnienia odpowiedzialnych funkcji związkowych. To był czas rodzącej się Solidarności. Wkrótce zaczęto mu powierzać ważne funkcje w strukturach regionu. W stanie wojennym nie zaprzestał działalności związkowej, woził dokumenty, ulotki, gazetki, organizował zebrania i zakładał koła związku.

Jeden z naszych kolegów ze Stowarzyszenia – już w wolnej Polsce – wypatrzył go właśnie jako aktywistę związkowego i zarekomendował na stanowisko dyrektorskie. Był to strzał w dziesiątkę. Andrzej zgromadził wkrótce świetną kilkunastoosobową załogę. Przeprowadził remont Domu Pracy Twórczej – otwartego dla wszystkich żurnalistów w Polsce. Było to ogromne zadanie, nowa kotłownia i instalacje grzewcze, wymiana drzwi, okien, przebudowa łazienek. Zupełna przebudowa kuchni i zaplecza. Poprowadzenie dróg wewnętrznych na wielohektarowym obiekcie, prace ogrodnicze i mała architektura zielonego ogrodu.

Potrafił zdobywać zamówienia stukilkudziesięcio osobowych grup na konferencje, szkolenia i wypoczynek. „Kazimierz” stał się po latach zaniedbania znowu naszą wizytówką. Wspaniale udekorowany, z ogromnym terenem zielonym, górujący nad miastem i Wisłą Dom Pracy Twórczej w Kazimierzu Dolnym. Odbywały się tam zjazdy. Nasze prawie 3 tysięczne Stowarzyszenie (Warszawa i 15 oddziałów wojewódzkich) miało powód do dumy, a dziennikarze i ich rodziny miejsce wytchnienia.

Andrzej był z zamiłowania historykiem. Ściany ozdabiały plansze bohaterskich żołnierzy i pilotów, obrazy pokazujące piękno miasta i okolic, zdjęcia zabytków z rejonu Kazimierza.

Na takich jak on mówią – dobry człowiek. Rzeczywiście patrzył, słuchał i starał się pomagać gdzie tylko mógł. Dowodem, że większość załogi pracuje tu bardzo długo. Nawet po 20 – 30 lat. „Kazimierz” przebrnął przez lata chorobowej pandemii i mamy nadzieję będzie kontynuował dobre tradycje, które wdrożył jego długoletni dyrektor Andrzej Kociuba.

Żegnaj nasz Kolego i Przyjacielu