WALTER ALTERMAN: Predykcje feminatywne, czyli kąstytucja

Fot. arch./ HB/ re/ r

„Jakie są pani predykcje w sprawie Wąsika i Kamińskiego…” – pyta dziennikarz TVN jedną z parlamentarzystek. Po raz pierwszy w życiu zaniemówiłem i ogłuchłem. Gdy mi przeszło, sięgnąłem do słownika PWN, gdzie znalazłem taką definicję: „predykcja – w analizie statystycznej: przewidywanie przyszłych realizacji albo cech statystycznych zjawisk losowych”. Zatem ów dziennikarz – nazwiska nie zdążyłem zanotować, ale był młody i dziarski – użył pojęcia z analizy statystycznej, by dowiedzieć, co owa pani poseł sądzi, co przewiduje, co mniema o przyszłym losie wspomnianych dwóch posłów.

Kolejny raz pytam – dlaczego spora grupa dziennikarzy uznaje za mało eleganckie stare, dobre słowa, a rzuca się jak pies na kość, gdy na dalekim horyzoncie językowym pojawiają się nowości?

Predykcje

A może oni po prostu, z rozmysłem i złośliwością wobec widza, chcą być nierozumiani? Żeby widz poczuł się od nich gorszy. Sądzę, że naszemu społeczeństwu w zupełności wystarczają urzędnicy, którzy mówią językiem zrozumiałym tylko w kręgach rządowych. Prawdę mówiąc, każdy rząd można traktować jak dopust boży – bośmy grzeszni bardzo – ale na takich nowoczesnych i nowinkarskich dziennikarzy nie zasłużyliśmy sobie. Za duża to kara.

Wymowa

To, o czym chcę teraz pisać, trudno oddać przy pomocy alfabetu łacińskiego, bez użycia alfabetu fonetycznego stosowanego przez językoznawców, ale… spróbuję. Martwi mnie, że bardzo wiele publicznych osobników i osobniczek nie jest w stanie poprawnie wymówić niektórych słów.

Często ostatnio powtarzanym w parlamencie słowem jest „konstytucja”, którą niektórzy z parlamentarzystów wymawiają jako „kąstytucja”. Może wierzą, że słowo pochodzi od kąsać lub kąska? Podobnie jest z „konsekwencją”, którą z ust wielu parlamentarzystów można usłyszeć jako „kąsekwencje”. Przykre to. Może to skutek niedoinwestowania edukacji i marnych pensji nauczycieli?

Feminatywa coraz bardziej śmieszne

Zastanawia mnie, dlaczego akurat TVN patronuje nabierającej na sile rewolucji językowo-tożsamościowej. Czyli, dlaczego popiera dziwaczności typu: „ministra”. Ilekroć dziennikarz TVN tak właśnie wita panie będące ministrami, przechodzą mnie ciarki. Zaczynam też podejrzewać, że panie na ministerialnych stanowiskach mają jakieś potworne kłopoty z tożsamością i identyfikacją płciową. Zaczynam więc baczniej przypatrywać się takim osobniczkom… i widzę, że są one kobietami, bo twarz, głos, budowa ciała są kobiece. Może nie czują się jednak kobietami do końca? I dlatego oczekują, że świat będzie się do nich zwracał per: sekretarina – jak colombina. Problem będzie z kobietami, gdy zostaną pracownicami dyplomacji – ba jak się do nich zwracać… Dyplomatka? Trochę będzie to dziwne, bo dyplomatka to rodzaj krótkiego męskiego płaszcza albo teczki.

A co powiecie Państwo, na „polityczkę”, która też objawia się coraz częściej? Toż polityczka to marna polityka, nieudolna i śmieszna. A gdy kobieta zostanie mężem stanu, to jak trzeba będzie o niej mówić? Żona stanu, dama stanu? I strasznie, i śmiesznie.

Cała ta nomenklaturowo-feministyczna rewolucja, której w Polsce patronuje TVN jest ogromnym i okropnym dziwactwem. Chyba, że chodzi o to, żeby odbiorcy tej stacji czuli się niepewnie…, ale to byłaby małość, więc w to nie wierzę. Bo to by prowadziło do podważenia klasycznych ról społecznych i rodzinnych. Tylko w imię czego? Że mężczyźni mają zacząć rodzić?

W związku z tym ukobiecaniem kobiet pojawia się też w tzw. przestrzeni publicznej coraz więcej agresywnych kobiet. Muszą być agresywne, żeby nikt nie podejrzewał, że są kobiece. Może miał rację Witkacy, gdy pisał o „kobietonach”?

Co się czego tyczy

Wicepremier Kosiniak-Kamysz zabierając w Sejmie głos w sprawie likwidacji Komisji ds. Wypadków Lotniczych powiedział: „Wszystkie te decyzje tyczyły się z działaniem komisji.”

Błąd składniowy wicepremiera polega na tym, że nie rozumie, iż w języku polskim „tyczy się” coś czegoś. I nie jest to równoznaczne z frazą, że coś wiąże się z czymś.

Nowa władza, a błędy stare. Z punktu dbałości o poprawność języka polskiego u notabli – nie wiem, czy warto było zmieniać rząd stary… Bo jest tak samo źle. Pod względem językowym…