Pewien mój znajomy utrzymuje, że polityk X jest porządnym człowiekiem, bo nie kradnie. Mnie wydaje się, że to trochę „przymało”, żeby uznać kogoś za porządnego. Bo jest przecież tak: jeżeli ktoś kradnie to jest ewidentnie człowiekiem złym. Jeżeli zaś nie kradnie? To znaczy tylko tyle, że nie jest złym człowiekiem, ale jeszcze nie jest człowiekiem porządnym.
Zgodnie z etyką chrześcijańską, żeby uznać kogoś za szlachetnego, potrzebne są jednak dobre uczynki. A czy to, że ktoś nie kradnie jest dobrym uczynkiem? Jeszcze nie. Jest to tylko zachowanie normalne. Niby różnice są małe, ale naprawdę istotne.
Z etyką mamy od zawsze problemy. Ostatnio jednak zmieniły się nie tyle kategorie moralne, ile zmieniła się postać i miejsca złego postępowania, postępowania nieetycznego. Nie każde nieetyczne postępowanie jest – w świetle prawa – karalne, ale każde postępowanie nieetyczne jest z natury rzeczy występkiem moralnym, a – dla wierzących – grzechem.
Śmierć zadana zdalnie
W ostatnich dniach obiegła Polskę wiadomość, że Rzecznik Praw Pacjenta zawiadomił prokuraturę w sprawie śmierci dwóch osób. Doszło bowiem do dwóch zgonów, które korzystały z recept uzyskanych przez Internet. W obu przypadkach pacjenci, dostali bardzo silne leki zawierające substancje psychotropowe, bez szczegółowego wywiadu o stanie zdrowia – podkreśla Rzecznik Praw Pacjenta.
Możliwość otrzymywania recept przez telefon lub Internet, bez wizyty u lekarza, pojawiła się w momencie najostrzejszych obostrzeń covidowych. Obecnie tak drastycznych przepisów już nie ma, ale możliwości leczenia zdalnego – niestety pozostały. Jest to na rękę lekarzom, szczególnie z prywatnych przychodni. Tym bardziej, że pacjenci nie kręcą się po przychodniach, a lekarze nie wystawiają recept za darmo, bo przychodnie są opłacane w zależności od zarejestrowanych w nich pacjentów.
Czy to jest przestępstwo? Zdaje się, że tak, tym bardziej, że w przypadku chorób psychicznych stan pacjenta może się nagle zmienić. Ale o tym niech rozstrzyga sąd.
My zajmijmy się etyką tych lekarzy, którzy wystawiają recepty na telefon i przez Internet. Najpierw zastanówmy się czy jest moralne, że lekarz, nie badając pacjenta ordynuje leki? Moim zdaniem nie jest. Dlaczego zatem lekarze pomijają tak istotny w procesie leczenia osobisty kontakt z chorym? I dlaczego swą misję, pracę ograniczają do działań rutynowych?
Lekarze jak mechanicy samochodowi
Dzisiaj lekarz stał się tylko jednym z rzemieślników, takim samym jak krawiec, szewc czy hydraulik. Wykonuje swoją robotę. Ale człowiek, tym bardziej chory nie jest ubraniem, które trzeba uszyć, nie jest pękniętą rurą wodociągową ani nierówno działającym silnikiem samochodu.
Człowiek ma duszę. Dla niewierzących psychikę. I zdarza się, że choroby duszy i ciała występują pospołu. Tymczasem wizyta w każdej przechodni jest dzisiaj jak wizyta u szewca. Trwa krótko, lekarza nie interesują dawne choroby, stan ducha pacjenta. Dzisiaj mało który lekarz ma czas i chęć, aby z pacjentem zamienić o jedno zdanie więcej, niż trzeba do wystawienia recepty. Moim zdaniem w dzisiejszej Polsce status społeczny lekarza, a co za tym idzie samoświadomość, wyjątkowości zawodu lekarza, uległy znacznemu osłabieniu. Jakie są tego powody? Jest ich kilka: potworna pogoń za pieniądzem, komercjalizacja, czyli prywatne praktyki lekarzy, praca na kilku etatach.
Lekarze są dzisiaj potwornie zajęci, pracują ponad ludzkie siły. Ale robią to na własne życzenie. Środowisko lekarzy – w swej większości – nastawione jest na zarabianie i popisywanie się statusem materialnym. A mówienie o misji lekarza jest dziś niestosowne i śmieszne.
Przypomnę tylko, że najwyżej usytuowany w Polsce lekarz, czyli sam marszałek Senatu Tomasz Grodzki powiedział kiedyś, że ma słabość do szybkich, a zatem drogich samochodów… Nie sugeruję i nie oczekuję, że lekarze powinni być eremitami, ascetami i żywić się korzonkami. Ale czyż nie jest tak, że ta grupa zawodowa oderwała się od realnej polskiej rzeczywistości swych pacjentów? Żyją co prawda między nami, ale zarobki chcą mieć szwajcarskie.
Pieniądz leczy
Przy czym występuje ciekawe zjawisko – w przypadku lekarzy pieniądze mają zbawienny wpływ na ich postawę wobec pacjenta. Zaobserwowałem, że ten sam lekarz, który jest zdawkowy i mrukliwy w przychodni, nagle, zaskakująco i cudownie odzyskuje humor i mowę w czasie prywatnej wizyty, za jedyne 250 zł. Czyli pieniądz leczy – na razie lekarzy.
Takie sytuacje opisał już przed laty Janusz Głowacki, w opowiadaniu „Materiał”. Tamże Stary Kolejarz Tylutki mówi:
– … jeśli ktoś jest naprawdę wybitnym lekarzem, to nie musi przy pomocy kłamstwa ściągać klienteli. I przytoczył przykład doktora Majewskiego, który, jeżeli do niego przyjdzie się na prywatną wizytę – za 150 złotych – to pozwala pić przy penicylinie.
Czy telewizja leczy?
W telewizji przewala się ogromna masa reklam środków leczących, paramedykamentów – bo oficjalnie reklamować leków w TV nie wolno..
XXXTrutoometyzyn (wymyśliłem to, aby nie reklamować prawdziwych substancji) i jemu podobne nie leczą – one jedynie uśmierzają ból, nie likwidując, nie lecząc przyczyn. Ale z reklam telewizyjnych wynika, że po zażyciu środków uśmierzających ból, znika przyczyna, i ledwo chodzący aktor z reklamy, nagle skacze, kopie i biega… A wątroba nie jest obojętna na te środki. Takie cuda!
Reasumując: dzisiaj etyka znaczy już tak niewiele, że właściwie jest martwa – ale co się dziwić, przy tak ogromnej presji żywej gotówki.