„Uciechy” to po staropolsku „rzeczy zabawne, śmieszne scenki teatralne, krotochwile”. Naprawdę traktuję i od początku traktowałem te wybory bardzo poważnie, aliści nie mogę oprzeć się przedstawienia kilku uciesznych zdarzeń wyborczych, które mnie rozbawiły.
Siłą KO jest dostrzeżenie faktu, że świat się dynamicznie zmienia, że z każdym kolejnym dziesięcioleciem te zmiany przyspieszają.
Koalicja Obywatelska
Są oczywiście i tacy ludzie, którzy wchodzą do wody, żeby masą własnego ciała powstrzymać rwący nurt wezbranej rzeki, ginąc oczywiście bez sensu, ale chlubnie i bohatersko. Koalicja Obywatelska wybrała bardziej współczesną i zrozumiałą politykę. Mówiąc językiem polityki: Donald Tusk i jego partyjni koledzy „podgarnęli” tych, którzy czują się świetnie w świecie nowoczesnych technik i mniej restrykcyjnych obyczajów. I do nich apelowali.
Jest faktem, że nasze społeczeństwo jest podzielone, i to pod różnymi względami. Są tacy, którzy w nowoczesnych i współczesnych obyczajach widzą jedynie zgorszenie, sodomię i obrazę tradycji narodowej. Ale są i tacy, którym życie bez ślubu, nawet w związkach jednopłciowych nie przeszkadza być porządnymi obywatelami i kochać swój kraj. Są nawet i tacy, którzy sami żyjąc po bożemu nie gorszą się tymi, którzy są mniej tradycyjni.
Starożytni Rzymianie mawiali: „Tempora mutantur et nos mutamur in illis”, co się na polski tłumaczy: „Czasy się zmieniają, a my zmieniamy się wraz z nimi”. Ano świat się zmienia… I tę zmianę dostrzegła partia Donalda Tuska. I to dlatego pewnie on będzie premierem. Choć może być bardzo uciesznie, gdy przyjdzie nam obserwować jak ogon, czyli Kosiniak i Hołownia, będą próbowali trząść psem, czyli Tuskiem.
Ciekawe też jest, czy dawny doktrynalny liberał Tusk wróci do swej dawnej wiary, że w państwie wszystko samo się dzieje, że rząd ma tylko nie przeszkadzać niewidzialnej ręce rynku. Bo w tę rękę nikt na świecie już nie wierzy, poza naszymi, polskimi liberałami. Ano, mamy takie rodzime, bardzo ucieszne dziwactwo. I bardzo też groźne.
Trzecia Droga
Dwóch czołowych polityków tego ugrupowania, pan Hołownia i pan Kosianiak-Kamysz, twierdzą że to oni zwyciężyli, że oni mają największy sukces. Sukces jest bezsprzecznie, ale o zwycięstwie mowy nie ma. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, że nie było było zbornego. Trzecia Droga, w swych wystąpieniach dość natrętnie odwoływała się do metafizyki, czyli do Boga i ziemi. Jeżeli to przyniosło im niemal 15 procent poparcia, to znak widomy, że spora część Polaków bardziej wierzy niż myśli.
Myślenie metafizyczne ma u nas wielką tradycję, szczególnie pod rozbiorami, gdy warstwy przewodzące narodowi nie chciały się przyznać, że owe rozbiory to ich wina – bo co miał w XVIII wieku do gadania chłop i łyk, czyli mieszczuch?
Można zatem powiedzieć, że w swoim programie żadnych, żadniutkich konkretów Trzecia Droga nie przedstawiła, za to jej liderzy byli mocno – jak na mój gust za mocno – uduchowieni. Ale tak to już jest u osób mających problem z precyzyjnym myśleniem, z liczeniem i klasyfikacją problemów, że działają w mocnym uniesieniu duchowym. Widać liderzy Trzeciej Drogi dobrze wiedzieli, że takich jak oni, jest co najmniej 15 procent. I poszedł swój do swego. I sukces jest, ale zwycięstwa to ja nie widzę?
No i najważniejsze – Trzecia Droga podkreślała cały czas swój katolicki i konserwatywny rodowód… Kłopot ludowcy i hołowniacy mają z tym, że na Trzecią Drogę złożyły się dwie partie i naprawdę nie wiadomo, jak będą dogadywali się między sobą, w parlamencie.
PSL od zawsze reprezentuje twardy chłopski konserwatyzm i równie twardą walkę o dopłaty do ziemi, ciągników, nawozów, a w finale do płodów rolnych. Może już czas, by zacząć uważać PSL za partię postsocjalistyczną? Z kolei partia Hołowni uosabia metafizyczno-klerykalny liberalizm. I jak oni teraz między sobą uzgodnią, że rolnikom należą się stale rosnące dopłaty, skoro liberalizm, dla zasady, zabrania jakiejkolwiek ingerencji państwa w rynek? Oczywiście dogadają się bez wstydu, bo polityka jest pozbawiona wstydu, a PSL dogadywał się już w przeszłości z każdym.
Dogadywanie się wspólników Trzeciej Drogi między sobą, to jedno, ale jak ludzie Hołowni i Kosiniaka-Kamysza – będą funkcjonować, jak współrządzić z Koalicją Obywatelską i Lewicą? Tym bardziej, że już w ciągu dwóch pierwszych dni po wyborach Trzecia Droga kilka razy wyraźnie mówiła przyszłym koalicjantom, że nie zgodzi się na ich program w sprawie liberalizacji prawa do aborcji i twardszego stosunku do kościoła.
Ucieszne zmiany osobowości polityków
Zmiany w postawach ideowych wszystkich partii po wyborach są oczywiste i wcale nieśmieszne. Już w poniedziałek powyborczy niektórzy z posłów PiS zaczęli podobno kaperować posłów z innych ugrupowań, z tych samych ugrupowań, które jeszcze 24 godziny wcześniej były im tak nienawistne.
Bardziej jednak ucieszne są zmiany osobowości polityków. Dosłownie wszyscy pisowscy posłowie, występujący w rozmaitych telewizjach, z dnia na dzień stali się kulturalni i zupełnie nienapastliwi! Cud objawiony! A nie można to było być takimi w czasie kampanii? Może dzisiaj nie byłoby potrzeby układać się z posłami innych partii?
Najzabawniejsze zmiany zaszły jednak w tzw. wizerunku Władysława Kosiniaka-Kamysza. Przed wyborami jawił się przed kamerami jako króliczek–przytulanka, albo – jak mówi o nim jego własna żona – „Tygrysek”. Prezentował się jako milusi, gołębiego serca i nawet trochę ciapowaty człowiek. Ale wystarczył jeden dzień i jakby wrócił od chirurga plastycznego z USA. No, nie ten sam osobnik! I nie mamy już tygryska, mamy groźnego tygrysa szablozębnego z kenozoiku.
Po wejściu jego ugrupowania do parlamentu, od Kosiniaka-Kamysza wieje siłą, mrozem i grozą. Wzrok ma teraz twardy, na twarzy cienia uśmiechu, czoło zmarszczone, słowa waży, mówi krótko i dobitnie. Normalny wódz! Gdyby to tylko było konstytucyjnie możliwe, powinien zostać głównodowodzącym Wojska Polskiego. A najśmieszniejsze, choć i najgroźniejsze zarazem, że pan Kosiniak-Kamysz prowadzi rozmowy z Koalicją Obywatelską i Lewicą, ale przez różne telewizje. I tam mówi publicznie na co się Trzecia Droga zgodzi, a na co jego zgody nie ma.
Naprawdę, rozkoszny koalicjant, taktowny, skory do ustępstw, otwarty na innych. O takich mówi stare przysłowie: „Chroń nas Boże od przyjaciół, z wrogami poradzimy sobie sami”. A może Kosiniak-Kamysz przygotowuje sobie medialny grunt na koalicję z PiS-em? Nie wykluczałbym takiego obrotu rzeczy, bo nie takie wolty wykonywał już PSL w przeszłości.
W sumie – po wyborach – jest się z czego pośmiać, oby nie był to jednak śmiech przez łzy.