WIKTOR ŚWIETLIK: Klub miłośników cenzury. Gazeta Wyborcza porzuciła X (dawny Twitter)

Świat cywilizowany i zachodnia myśl intelektualna nie przechodziła takiego kryzysu od czasu, kiedy Sokrates wypił cykutę. “Gazeta Wyborcza” porzuciła platformę społecznościową X (dawny Twitter). Na szczęście zacny periodyk będzie można znaleźć na platformie Blue Sky, stworzonej niegdyś przez Jacka Dorseya, dawnego twórcę Twittera.

Akcja przechodzenia na Blue Sky to fragment globalnego powyborczego trendu związanego z protestem przeciwko “sianiu dezinformacji” za pomocą X-a i w ogóle tolerancji na dezinformację, którą X ma prezentować pod rządami Elona Muska, a co miało doprowadzić do globalnej tragedii w postaci wyboru Donald Trumpa na 47 prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.   Wcześniej na podobne działanie zdecydował się m.in. brytyjski „The Guardian”. Jak z dumą donoszą nasze zawsze poprawne czołowe serwisy biznesowe i technologiczne “do grona użytkowników Blue Sky dołączył też premier Donald Tusk”. Ale o co chodzi z tą dezinformacją?

Kto komu zabrania?

Czy X zabronił komuś coś publikować? Czy artykuły z “Gazety Wyborczej” były cenzurowane? Skądże znowu, przecież to na X-ie swoją radosną twórczość prowadził Roman Giertych. Problem polega na tym, że X, inaczej niż podczas wyborów w 2020 roku w USA, nie blokuje treści dezinformujących, czyli mówiąc krótko konserwatywnych. Stwierdzenia, że “płcie są tylko dwie” nie jest także przedmiotem błyskawicznego “shadow bana”, czyli faktycznego działania cenzorskiego ze strony enigmatycznego Pana Algorytmu, tak jak jest to w przypadku choćby Youtube, gdzie cenzura polityczna szaleje aż miło.

Brak kontroli fake newsów na X oznacza faktyczny brak lewicowo-liberalnej cenzury, która tyle razy ustawiała wybory, włącznie z tymi w 2023 roku w Polsce, kiedy przedstawiciele Big Techów, rączka w rączkę pomagali Platformie opanować algorytmiczny świat. Jakżeż dobrze musieli to rozumieć, pływać w tym jak ryby w wodzie, nasi potomkowie cenzorów, zawdzięczający tyle razy władzę wycinaniu z rynku wszystkich mediów i każdej produkcji kulturalnej, która nie była po ich myśli.

Ile ma motylek?

W wyniku tego demokratycznego protestu platforma Blue Sky zyskała tylko w ciągu jednego dnia milion użytkowników. A przynajmniej tak twierdzi, bo sami tego nie sprawdzicie. A to dlatego, że Blue Sky nie ujawnia swoich dokładnych danych, czyli cała informacja jest oparta na ich twierdzeniu. Swoją drogą – tu zabawny paradoks – wzbudziło to opór Komisji Europejskiej, która domaga się umieszczania przez Blue Sky oficjalnej informacji ilu ma użytkowników. A takiej nie ma. Są tylko nieweryfikowalne twierdzenia jej twórcy, że jest ponoć ich ponad 20 milionów (X ma ponad pół miliarda). Czasem jak widać lewicowo – liberalne dążenie do kontroli wszystkiego obraca się przeciwko samemu sobie. W sprawie tej z pytaniami do Blue Sky o komentarz zwrócił się Reuters i… nie otrzymał odpowiedzi.

Tyle w sprawie dezinformacji i uczciwej polityki informacyjnej, w które wiara miała rzekomo zaprowadzić “Gazetę Wyborczą” na nową platformę. Cóż, dobrze się stało. Szczególnie, że już wkrótce zapewne zagości tam farma Romana Giertycha. Walka z dezinformacją będzie się kręcić jak w młynie. Diabelskim, rzecz jasna.