Władza chce byśmy przez długi weekend wracali do sprawy oskarżeń wobec byłego szefa Orlenu, więc wróćmy. Do zwołanej de facto przez premiera konferencji “niezależnych” prokuratorów, która miała być koronnym dowodem dla publiki. To, że nie zadano na niej kilku najważniejszych, oczywistych pytań o samą tę konferencję i model działania prokuratury w tej sprawie jest najbardziej ponurym świadectwem roli jaką dziś pełni większość mediów.
O pardon. Z sali padło jedno trudne pytanie, łatwo się domyślić skąd. W pewnym momencie Michał Jelonek z Republiki zapytał prokuratora krajowego o inne śledztwo, w sprawie poświadczenia nieprawdy przez Bartłomieja Sienkiewicza. Prokurator krajowy Daniel Korneluk odparł, że wie, ale nie powie, bo nie może. Było to bodajże jedyne pytanie, które brzmiało tak, jakby nie przysłano go wcześniej z kancelarii premiera.
Ktoś powie, że pisowska przesada. Tylko, że chwilę wcześniej jeden z dziennikarzy, takich lepiej poinformowanych, co zawsze ma “informacje ze swoich źródeł”, radził komuś w prywatnym mejlu, by atak na Obajtka nie skupiał się na Hezbollahu – bo “tamta strona” to ośmieszy i wykorzysta – a na osobie prezesa szwajcarskiej podspółki Orlenu. Pierdoła zamiast w wiadomości prywatnej zrobiła z tego ogólną wiadomość na serwisie X. Ciekawe do kogo pisała? Pewnie nie miało to żadnego związku z bezpośrednim konsultowaniem strategii między rządem, mediami i prokuraturą. Ot, to była po prostu taka abstrakcyjna próbka dziennikarska, surrealistyczny żart ze strony faceta, który nigdy w życiu wcześniej nie żartował. Podobnie jak żartem była grupa “Wejście” wkraczająca do PAP i wzorce biorąca od twórcy stanu wojennego, w której nowy prezes, likwidator, czy jak mu tam, siebie samego uważający za dziennikarza, wprost meldował politykom i obsługującym ich prawnikom każdy swój krok. Ale i po tym pytaniu Michała Jelonka – wracając do naszej konferencji – zabrakło kolejnego pytania.
Jak to jest, że jedno, proste w sumie śledztwo – bo Sienkiewicz skłamał albo nie i wystarczy sprawdzić jaki był stan formalny by to stwierdzić – jest tak diabelnie delikatnie, tak subtelne, a zarazem tak bardzo łatwo tu kogoś skrzywdzić, że prokuratora po prostu powiedzieć nic nie może. Za to w sprawie handlu ropą naftową na największą skalę w Europie Środkowej, największej fuzji gospodarczej w naszym kraju od kilkudziesięciu lat, nad którą pracowały dziesiątki audytorów, firm prawniczych, finansistów i księgowych, jego koleżanka, prokurator generalna Małogarzata Adamajtys po prostu wychodzi i sypie oskarżeniami jak z kapelusza. Tylko po to by prokurator Korneluk stwierdził na koniec, że śledztwa są bardzo skomplikowane, a wszystko jest na etapie początkowym. Nikt nie wpadł na to, by zapytać, jak to jest, jak śledztwo jest skomplikowane i na etapie początkowym, a pani prokurator Adamajtys sypie gotowymi tezami?
Nie zadano wreszcie najważniejszego pytania. Jak to jest, że premier tuż przed majówką robi mocną medialną wrzutę, wzywa prokuratora generalnego “do roboty”, ten wysyła dwoje swoich ludzi, by się wykazali, a oni jąkają się w sprawie, o której nie mają pojęcia. Sprawie, która wygląda w związku z tym na szytą politycznie, a swoje tezy powtarzają za… mediami, czego nie kryją? Potem te same media powtarzają to mówiąc, że… prokuratura powiedziała.
Nie wiem, czy Daniel Obajtek jest winny czy niewinny, ale wiem, że tuż przed weekendem mieliśmy do czynienia z prezentacją polityczno-prokuratorsko-medialnej maszynki do mielenia ludzi. Ta maszynka ani z prawem, ani z niezależnością prokuratury, ani tym bardziej, niezależnością mediów do nie ma nic czynienia. Za to może, gdy się ją włączy, sprawnie kogoś przemielić i zniszczyć. Kogoś, kto obecnej władzy przeszkadza albo kogoś, kto po prostu zasłoni inne rzeczy, jak choćby kwestię rezygnacji z budowy CPK. Bo przecież po to ten objazdowy cyrk usłużnych prokuratorów i dziennikarzy Tusk wezwał.