WOJCIECH POKORA: „Niedziennikarze” pozwani przez Ringier Axel Springer Polska

Liczba wytaczanych dziennikarzom i publicystom procesów z powodu wyrażania przez nich opinii, żądanie z powodu ich głoszenia wysokich, drastycznie nieproporcjonalnych do dochodów dziennikarzy zadośćuczynień i odszkodowań wskazują, że działania te mają na celu nie tylko zdławienie możliwości krytyki tego niemieckiego (obecnie także z udziałem kapitału szwajcarskiego i amerykańskiego) wydawnictwa, są także przejawem próby ingerencji przez podmiot zewnętrzny w obowiązywanie konstytucyjnej zasady wolności słowa w Polsce, a także faktycznego wyeliminowania z zawodu dziennikarzy krytycznych wobec linii niemieckich tytułów. Działania tego typu odbieramy jako próbę wprowadzenia ekonomicznej cenzury za pomocą procesów sądowych zagrożonych wysokimi karami finansowymi zmierzającymi do zduszenia wolności słowa. Wydawca największego portalu ukazującego się po polsku Onet.pl, tygodnika „Newsweek” i gazety codziennej „Fakt” oraz wielu tytułów branżowych i specjalistycznych ma dominującą pozycję na rynku medialnym. Ściganie dziennikarzy na drodze sądowej za ich poglądy zamiast polemiki z nimi w ramach swobody debaty wskazuje, że RASP odwołuje się do dziedzictwa odległego od demokratycznych zasad wolności słowa. Musi to budzić najwyższe zaniepokojenie.

 

Powyższy dezyderat został skierowany przez Sejmową Komisję Kultury i Środków Przekazu do rządu, a w szczególności do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Komisja prosi o podjęcie działań mających na celu zaakcentowanie tego problemu w relacjach bilateralnych z niemieckimi partnerami.

 

Na wtorkowym (16.03) posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu poruszony został temat masowego pozywania dziennikarzy przez koncern RASP. Jak relacjonowała posłom Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, sprawa dotyczy m.in. publicysty i wiceprezesa SDP Witolda Gadowskiego, szefa portalu tvp.info Samuela Pereiry, korespondenta TVP w Berlinie Cezarego Gmyza i dziennikarza wPolityce.pl Wojciecha Biedronia. Zdaniem dyrektor Hajdasz, działania koncernu wskazują na próbę uciszania dziennikarzy:

 

Wielki międzynarodowy koncern dysponujący przeogromnymi możliwościami polemiki na gruncie publicystycznym z głoszonymi przez dziennikarzy poglądami, nie decyduje się na to, wręcz na swoich łamach wycisza ten temat. Natychmiast kieruje sprawę do sądu z ogromną kwotą odszkodowania. W mojej ocenie to efekt mrożący, działający na całe środowisko dziennikarzy – mówiła. – W ocenie CMWP SDP narusza to fundamentalną dla demokracji zasadę wolności słowa i dlatego jest to ten moment, żebyśmy mogli się temu przyjrzeć. To tym bardziej ważne, ponieważ niektóre tych procesów toczą się z wyłączeniem jawności. Opinia publiczna często nie może poznać materiału wyjściowego, jakież to konkretne sformułowania zadecydowały o tym, że trzeba było iść z dziennikarzem do sądów. To jeden z bulwersujących akcentów tej sprawy.

 

Jolanta Hajdasz w swoim wystąpieniu przed Komisją pokazała także mechanizm dwójmyślenia niemiecko-szwajcarskiego wydawcy:

 

Co ciekawe, koncern ten stosuje podwójne standardy, ponieważ wytacza procesy dziennikarzom za wpisy na Twitterze, natomiast w momencie, kiedy na portalu tvp.info opisano wpisy dziennikarza należącego do koncernu RASP, który żartował sobie, że gdyby miał milion dolarów, to chciałby zlecić m.in. zamordowanie ministra Antoniego Macierewicza, to koncern wysyłając żądanie usunięcia tego artykułu napisał, że „dziennikarzom nie starczyło inteligencji, by rozpoznać żartobliwy charakter marzeń dziennikarza ‘Faktu’”. Czyli jeśli ktoś pisze tweety które nie podobają się koncernowi ma pozew, a kiedy sytuacja jest odwrotna, mówimy o żartobliwym charakterze – mówiła Hajdasz.

 

Nie będę opisywał za jakie przypadki pozywani są dziennikarze, można o tym przeczytać w zamieszczonym na stronie CMWP SDP komunikacje (TUTAJ).

 

Skupię się na dwóch sprawach. Równie bolesnych jak fakt działań RASP. Pierwszą jest jaskrawy przykład braku solidarności dziennikarskiej. We wczorajszym posiedzeniu uczestniczyli dziennikarze zrzeszeni w Towarzystwie Dziennikarskim. Po raz kolejny okazuje się, że nazwa ta jest nieprzypadkowa. Towarzystwo reprezentowane m.in. przez Seweryna Blumsztajna co prawda uznało, że procesy wytaczane przez Ringier Axel Springer Polska faktycznie mogą mieć charakter mrożący, ale jednak wyraźnie opowiedziano się po stronie koncernu.

 

– Władza jest silniejsza od RASP. Posłowie próbują uciszyć dziennikarzy. To jest prawdziwy problem, a nie kilku dziennikarzy wyciągniętych przez SDP – mówił prezes Towarzystwa Dziennikarskiego (cytat za Onetem).

 

Fakt, „kilkoma dziennikarzami wyciągniętymi przez SDP” w życiu nikt by się nie zajął gdyby właśnie nie SDP, dlatego nie dziwię się, że obecne władze stowarzyszenia znajdują się pod ciągłym ostrzałem. Mamy przecież w stowarzyszeniu rok wyborczy,  co za tym idzie, nieustającą kampanię wyborczą garstki krzykliwych pretendentów do przejęcia władzy i zmienienia frontu działania stowarzyszenia. Wówczas nie byłoby potrzeby obrażania dziennikarzy zrzeszonych w SDP nazywając ich pseudodziennikarzami. A takie opinie pojawiały się wczoraj na posiedzeniu Komisji Kultury (!) ze strony jej członkiń. Opisał to Wojciech Biedroń:

 

Temat i kolejne świadectwa dziennikarzy wyjątkowo denerwowały szczególnie posłankę Śledzińską – Katarasińską oraz jej koleżankę Joannę Scheuring-Wielgus. Obie panie za wszelką cenę chciały zdezawuować dziennikarzy oraz samą Jolantę Hajdasz. Padały określenia „to nie są dziennikarze”, a panie ochoczo skupiły się na dramatycznej obronie RASP (cytat za wPolityce).

 

Sprawa „wyciągniętych przez SDP” dziennikarzy nie znalazła zainteresowania u posłanek opozycji. Opuściły one salę i nie przyjęły cytowanego wyżej dokumentu.

 

W świetle powyższych wydarzeń warto przypomnieć, że nie minął nawet miesiąc od chwili, gdy posłowie Koalicji Obywatelskiej i Koalicji Polskiej złożyli projekt ustawy, który zakłada likwidację art. 212 Kodeksu karnego. Wnioskują także o uchylenie artykułu dotyczącego obrazy uczuć religijnych (pisałem o tym TUTAJ). Ich koleżanki pokazały wczoraj jasno, jak bardzo im zależy na wolności słowa w Polsce. Ten obrazek jest wart tysiąca słów i warto było, żeby w przeddzień Wielkiego Piątku „dokonało się”. Nikt już nie ma wątpliwości, że postulat likwidacji art. 212 KK jest tylko kwiatkiem do kożucha uszytego z niechęci do wartości konserwatywnych. Uchylić artykuł dotyczący obrazy uczuć religijnych i skazywać konserwatywnych dziennikarzy. Wówczas w rankingach Wolności słowa „Reporterów bez Granic” Polska poszybuje pod sufit.

 

Wojciech Pokora