Wolność z Kwaśniewskim – TADEUSZ PŁUŻAŃSKI o medialnym przekazie obchodów rocznicy 4 czerwca 1989 r.

Dzień ten rządowa koalicja PO-PSL, razem z prezydentem  Bronisławem Komorowskim, kazała nam obchodzić jako najważniejsze polskie święto. A w jaki sposób Rzeczpospolita po 1989 r. się odrodziła można było zobaczyć w tym roku w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku, gdzie wedle pomysłu Władysława Frasyniuka słowa „We free people!” skandował… Aleksander Kwaśniewski. Charakterystyczne jest też to, jak te opozycyjne wobec rządowych obchody przedstawiały opozycyjne media.

 

Wydarzenie obszernie relacjonowała wyborcza.pl/Trójmiasto, podkreślając przenikliwość innego byłego prezydenta – Lecha Wałęsy: „Przechodzimy z epoki państw, z epoki wielkich podziałów powojennych, do epoki intelektu, informacji i globalizacji”. Czy to zapowiedź oczekiwanego przez światową lewicę końca państw narodowych i konieczności rozmycia się we wspólnej Europie antywartości? Czy do tego zmierza ostatni projekt landyzacji Polski? Czy nie przed tym m.in. ostrzegał prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym w ECS przez Zofię Romaszewską: „Chciałbym, żeby obecne różnice uświadomiły nam, że powinniśmy zawsze mieć w pamięci biblijną przestrogę o losie królestw podzielonych”?

 

Kwaśniewski – przeciwnik Putina?

 

Wyborcza.pl/Trójmiasto obszernie cytowała Aleksandra Kwaśniewskiego, przyjmowanego w ECS jako obrońca konstytucji i wszelkich swobód. Najlepsze w ustach funkcjonariusza bolszewickiej, zbrodniczej partii było to: „Widzimy, że pewni ludzie chcą końca demokracji i powrotu do rządów silnej ręki. W Europie są partie przeciwników demokracji, wspierane przez putinowską Rosję. Trzeba więc twardo walczyć o wartości fundamentalne – wolność, demokrację, wolny rynek, państwo prawa, szacunek dla odrębności, do nie dyskryminowania kogokolwiek”. Komunista demokratą. Zwolennik Breżniewa i Gorbaczowa przeciwnikiem Putina. Odwracanie pojęć. A realizatorem rządów silnej ręki ma być PiS, jak się można spodziewać gorsze od PZPR.

 

 „My wolni ludzie!”

 

Wyborcza.pl/Trójmiasto zwróciła też uwagę na przemówienie nawróconego na Okrągły Stół Bronisława Komorowskiego: „wybory 4 czerwca i powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego to
była mądrość, która doprowadziła do gigantycznej reformy kraju”. Były prezydent „zapomniał” dodać, ze w ramach tej „mądrości” komuniści – za zgodą Solidarności – zmienili w trakcie głosowania reguły gry: zmienili ordynację wyborczą pozwalając dostać się do kontraktowego Sejmu komunistom z listy krajowej. „Zapomniał” też dodać, że prezydentem wkrótce został twórca stanu wojennego: towarzysz Wojciech Jaruzelski. To już nie tylko mądrość, ale czystej wody mądrość etapu.

 

„Po spotkaniu prezydentów odbyła się też krótka debata z udziałem wybitnych działaczy opozycji w czasach PRL” – podkreśliła wyborcza.pl/Trójmiasto. Ci „wybitni” to m.in. Władysław Frasyniuk, Henryk Wujec, Małgorzata Niezabitowska. A gdzie – można spytać – Andrzej Gwiazda, czy Krzysztof Wyszkowski?

 

Na koniec zabłysnął jeden z „wybitnych”: „Kwaśniewski, za karę, że ty się uczyłeś angielskiego, kiedy ja siedziałem w więzieniu, wykrzycz to po angielsku: „My wolni ludzie!” – zawołał Władysław Frasyniuk, po czym Kwaśniewski wykrzyczał: „We free people!”

 

W tym samym ECS odbyło się również spotkanie Lecha Wałęsy i Leszka Balcerowicza. Ten drugi, były minister finansów stwierdził: „PiS to ugrupowanie, które cofa Polskę ustrojowo. To ustrojowi komuniści, którzy udają antykomunistów”. I kto to mówi? – można spytać? Były członek PZPR.

 

Mogło być inaczej?

 

Teraz portal Miasta Gdańska www.gdansk.pl, który w 30 rocznicę czerwcowych wyborów obszernie cytował Donalda Tuska, że „trzeba być zdeterminowanym i odważnym w walce o zwycięstwo, nawet jeżeli przegrało się pierwszy mecz”. Myliłby się ten, kto sądzi, że „król Europy” mówił o historii. Mówił o politycznej bieżączce. Przegranej w wyborach do PE tzw. Koalicji Europejskiej. Po czym znów błysnął mądrością wykładowcy akademickiego: „w roku 1988 i 1989 nikt nikogo nie wykluczał”. Tusk „zapomniał” o komunistach? O tym, co robili, jak wykluczali nieznani sprawcy Kiszczaka?

 

Przepraszam, w gąszczu cytowanych wypowiedzi zapomniałbym o Nobliście Lechu Wałęsie: „Mamy np. mniejszości seksualne, dlaczego nie miałyby mieć swojej partii?” Cóż ten temat ma wspólnego z rocznicą prawie wolnych wyborów. Może tyle, że w Europejskim Centrum Solidarności bez żenady promowane jest LGBT. Jak „pięknie” współgra to z wypowiedzią dziennikarza „Gazety Wyborczej” Pawła Wrońskiego, który stwierdził, że rotmistrz Witold Pilecki walczył o to, aby w Polsce mogły mieszkać m.in. osoby LGBT.

 

I w końcu rekapitulacja prezydent (prezydentki?) Gdańska, Aleksandry Dulkiewicz: „Polska rewolucja bez rozlewu krwi to wielki powód do dumy i radości, której nie możemy dać sobie odebrać”. A kto chce prezydentom i prezydentkom odebrać „ich” święto? Dulkiewicz dodawała: „Musimy dziś też pamiętać, że mogło być inaczej”. Prezydentka Gdańska chyba nie odwoływała się do historii, bo niespecjalnie się nią przejmuje, patrząc na śmietnik na Westerplatte. Może zamarzyła o szybkim odejściu od umów Okrągłego Stołu po klęsce komunistów w koncesjonowanych wyborach czerwcowych 1989? Rozpisaniu wyborów w pełni wolnych, demokratycznych? Jednak nie. Z kontekstu wypowiedzi Dulkiewicz i innych zgromadzonych w ECS można wywnioskować, że straszyli wizją rozwiązania siłowego. Tylko historycy (ci niekomunistyczni) takiego wariantu nie traktują poważnie.

 

Powiew czerwca

 

Portal Miasta Gdańska zwrócił uwagę na inną wypowiedź Lecha Wałęsy, którą można streścić w słowach: jeśli kolejne wybory znów wygra PiS, „czeka nas coś w rodzaju rewolucji październikowej” (gdzie indziej Noblista straszył wojną domową). Zabłysnęła też przywoływana przez www.gdansk.pl Małgorzata Niezabitowska, rzeczniczka powstałego po czerwcowych wyborach rządu: „Tadeusz Mazowiecki nie mówił o żadnej grubej kresce, ale o grubej linii”. Jeśli widzieć różnicę, to linia wyda się czymś grubszym, problemem poważniejszym. Były opozycjonista Zbigniew Janas na określenie przejścia z PRL do PRL-bis wprowadził nowe pojęcie: „rewolucja negocjowana” . „Bo miała wszystkie cechy rewolucji, ale bez jednej: myśmy się nie wyrzynali”.

Henryk Wujec postanowił przenieść czerwiec 1989 r. na czerwiec 2019 r.: „Jeszcze my doprowadzimy do tego że ten powiew wolności, który się narodził teraz – czujecie ten powiew? –
doprowadzi do zwycięstwa”. Najwyraźniej były opozycjonista tylko swoje środowisko uważa za depozytariuszy prawie wolnych wyborów. Tylko co tam u Was robi Kwaśniewski, Cimoszewicz, Miller, itd.?

 

4 czerwca 1992

 

W rocznicę 4 czerwca 1989 r. zabłysnęła też (post)komunistyczna „Polityka”. Na portalu tygodnika tekst pod znamiennym tytułem „Jak TVP przykrywa i zohydza rocznicę 4 czerwca” napisała Anna Dąbrowska. Zdaniem pani redaktor (redaktorki?) jednym z pomysłów telewizyjnych „Wiadomości” na „przykrycie” 4 czerwca „był materiał o wmurowaniu kamienia węgielnego pod pomnik premiera Jana Olszewskiego przed KPRM”. Pani redaktor (redaktorka?) „zapomniała”, że 4 czerwca to jeszcze jedna polska rocznica? Przecież 4 czerwca 1992 r. komuna obaliła rząd Jana Olszewskiego. Ale mecenas Olszewski nie jest bohaterem dla „Polityki”, czy „Wyborczej” (preferują Kwaśniewskiego, czy Mazowieckiego). Bo Olszewski próbował odejść od układów Okrągłego Stołu i walczyć z grubą kreską Mazowieckiego. Przeprowadzał dekomunizację i lustrację, rozpoczął starania o wejście Polski do NATO i wyrzucenie z Ojczyzny okupacyjnych sowieckich wojsk. Nie zgodził się na tworzenie spółek polsko-rosyjskich w dawnych bazach wroga. Tego wszystkiego komuna mu nie darowała zawiązując spisek znany jako nocna zmiana.

 

„Ludzie śmiecie”

 

I jeszcze raz „Polityka”, która na 30 rocznicę przypomniała rozmowę z 2008 r. Jacka ŻakowskiegoTadeuszem Mazowieckim. „Więc kiedy był prawdziwy przełom” – pytał Żakowski. „Powstanie mojego rządu było przełomem” – odpowiadał Mazowiecki , ale zaraz asekurował się: „Nie od razu mieliśmy kontrolę nad MSW i wojskiem. To się działo stopniowo”. To już nie asekuracja, ale zaklinanie rzeczywistości. Bowiem w tym „przełomowym” rządzie rządził KiszczakSiwicki, pod nadzorem Jaruzelskiego. Na koniec Żakowski pytał, a właściwie stwierdzał: „Bo Radio Maryja jest odpowiedzią na jakiś ból w społecznej rzeczywistości. Podobnie jak Lepper, Giertych, PiS, Rokita,
projekt IV RP. Zygmunt Bauman ma na klientelę tych zjawisk trafne i mocne określenie: „ludzie śmiecie” – niechciane produkty uboczne nowej rzeczywistości”. Dziś z tego grona wyskoczyłby Giertych – on, tak jak wcześniej Bronisław Komorowski, nawrócił się na Okrągły Stół i postępową lewicę laicką. Ale skoro Zygmunt Bauman (zbrodniarz z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego) ma być wyrocznią – widać, w jakim kierunku poszedł ten prawie wolny okrągłostołowy świat.

 

Tadeusz Płużański