„[Jerozolima; o poranku]. Z potwierdzonych pustynnych źródeł dowiadujemy się, że ciągną do nas w bogatej karawanie trzej goście. Idą ze Wschodu zasłyszawszy pogłoski. Ponoć zmierzają do Betlejem. A jak wiemy to tam gdzie były zamieszki w związku z tym, że w nocy z 24 na 25 dzień ostatniego miesiąca ubiegłego roku urodziło się zdrowe dziecko żydowskie, w skali Eskulapa 10, z matki Marii z d. Judejskiej, gospodyni domowej i Józefa Cieślaka, stolarza z Nazaretu” – tak mogliby napisać wówczas w „Wieściach z Betlejem” lub „Bethleiem Post” czy w „Galilea Zeitung”. Ani słowa o Istocie, ani słowa o Nadziei.
„Tam właśnie, w Betlejem, owego dnia pijani pasterze wszczęli burdę z powodu decyzji właściciela restauracji <<U Chama>> – Kaanana N., który nie chciał wpuścić do gospody Marii i Józefa. Pasterze zaprowadzili parę do pobliskiej groty, gdzie brzemienna niewiasta powiła syna a sami poszli wymierzyć sprawiedliwość szynkarzowi. Nagle, z groty zaczęły wydobywać się jakieś niezidentyfikowane ognie i poblaski, co pracownicy zakładu owczarskiego tłumaczyli <<cudem>> i <<początkiem końca>>. Pasterzy aresztowano. Na Kaanana N. nałożono karę. Zawiadomiono Kwiryniusza, bo obawiano się spisku i Heroda, bo dobrych miał szpiegów. Strat nie oszacowano. Galilejski Sąd Najwyższy zbierze się w tej sprawie po najbliższym szabacie” – tak mogłaby wyglądać depesza z owej Nocy. A Jezus? A Dobra Nowina? No cóż, to się też i wtedy „nie klikało”…
Dawno, dawno temu, kiedy nie było CNN…
Dobrze, że ponad 2 tysiąca lat temu nie było Fox News i CNN, Haaretz i Die Welt, Guardiana, Le Monde i Corriere della Sera. No i dzięki Bogu – nigdy to nie było aż tak adekwatne – nade wszystko, podczas Nocy Narodzin, nie było mediów społecznościowych. Chociaż pierwsi dziennikarze pojawili się grubo wcześniej, to chwała Panu, że nie mieli Internetu i laptopów z szybkim transferem danych.
Nawet św. Łukasz Ewangelista mając już „dziennikarską legitymację” pomylił się sporządzając ten opis na podstawie większej dawki informacji. Bo to Sencjusz wówczas, a nie Kwiryniusz był namiestnikiem Rzymu w Syrii i administrował pobliską Judeą. Taki błąd zresztą i teraz uszedłby płazem.
Dlaczego postawiłem tezę, że gdyby wówczas dziennikarze mieli transmitery, routery i te wszystkie inne dziennikarskie narzędzia nie dowiedzielibyśmy się o Narodzinach Zbawiciela? Z ich przekazów na pewno nie. Wszystko to przez dziwne zamiłowanie ludzkości do plotek, pogłosek i ćwierć prawd, które towarzyszą nam od zarania. Gdyby anioły rządziły w redakcjach gazety i portale padłyby z braku pieniędzy.
Najważniejsze…
2 tysiące lat temu – gdyby byli tam dzisiejsi dziennikarze – wybuchłyby kłótnie o płeć, narodowość, pochodzenie a nawet kolor skóry Zbawiciela. Dalej – gdyby działały w Galilei współczesne redakcje – dziennikarze szukaliby haków na rodziców Bożego Dziecięcia.
I gdyby wreszcie jakiś przytomniejszy pismak, dajmy na to z Jerozolimy, opisał ładnie najważniejsze Narodziny w historii świata, zaraz padłby ofiarą kolejnej afery. Dziennikarze, powiedzmy, że z Nazaretu, obwiniliby go o plagiat. A na dowód przedstawili pergamin, ale za to spisany w Rzymie, bo skąd miał niby być Król nad Królami? Niemożliwe?
Na szczęście istnieje jeszcze nadrzędne pismo. Pismo Święte.
Dobrego Święta Objawienia Pańskiego, wspaniałych informacji od Trzech Króli i radosnych wieści w całym Nowym Roku 2025 !
Hubert Bekrycht