O kontrowersjach wokół kandydatów w wyborach do PE pisze STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Do you speak..?

Przesadzona, delikatnie mówiąc, okazała się informacja o tym, że Jacka Saryusza-Wolskiego nie będzie wśród kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego. Kto kolportuje takie wieści, które potem znajdują się przez pół dnia w czołowych mediach tzw. głównego nurtu, ale nie tylko? Sam Saryusz-Wolski zaprzeczył tym rewelacjom i napisał na swoim profilu na „X”, że to nieprawda, że nie rezygnuje. Bo przecież PiS to nie jest ugrupowanie samobójców, ale dyskusje o obsadzie parlamentarnych list w partii opozycyjnej nie ucichły. Nie tylko zresztą po stronie opozycji.

Nie będę pastwił się nad tymi, którzy mają reprezentować prawicę. Zostawię to satyrykom. Ale z drugiej strony to nie wyborcy układają listy kandydatów, wyborcy po to zaufali jakiejś partii i dali jej mandat zaufania, aby obserwować te listy a przy kolejnym pobycie w lokalach, gdzie oddajemy głosy na naszych parlamentarnych reprezentantów wyciągnąć wnioski.

Na razie we wszystkich partiach panuje chaos. „Ci odlatują, ci zostają” – jak śpiewali kiedyś Skaldowie z Łucją Prus. Tak to już w tym PE bywa. „Kaśka przyszła, Mańka wyszła”. Buzek rezygnuje, Tusk dał Budkę, pół rządu i 40 proc. składów tzw. komisji śledczych.

Trudno to nazwać inaczej niż Wielką Emigracją KO i to nie tylko – chociaż w głównej mierze – zarobkową. Może politycy czołowej koalicyjnej partii, czyli PO, boją się, co będzie, jak ich w końcu wyborcy rozliczą? A to może przecież stać się. Kto bogatemu w „wybitnych polityków” zabroni? Nikt przecież z „szarych wyborców” do układanie list nie jest dopuszczony.

Trwa też chaos w PiS spotęgowany powrotem (który to już?) do polityki Jacka Kurskiego. Nikt z obecnych europosłów i kandydatów nie chce być na jednej liście z były szefem TVP. Dlaczego? Bo Kurski jest dobrym PR-owcem a doświadczenia ma za dziesięciu kandydatów.

Trzecia Droga z kolei zależna jest od swojej planety – matki, czyli PO. PSL i partia Hołowni chcą tak poustawiać listy w okręgach, aby mieć chociaż cień szansy na kilka – bardziej dwa niż cztery – mandaty. Lewica może, choć nie musi, jak w wyborach lokalnych, przyssać się do żywiciela, czyli znowu do PO – KO. Konfederacja zwaistuje zamieszanie w europarlamentarnej stawce, ale w niewielu miejscach na politycznej mapie Polski.

Na pewno w wyborach do PE powinny się liczyć, jak w żadnym innym politycznym przypadku, kompetencje. Banał powiecie? Banał, ale to prawda. Bzdury plotą ci, którzy opowiadają, że PE to taka nagroda za działalność polityczną w wielu partiach. Owszem tak jest, ale tak nie powinno być.

Reprezentacja KO w PE to zbiór ludzi, może z nielicznymi wyjątkami, którzy głosują w Brukseli przeciwko polskiej racji stanu. W tej rozbijackiej działalności prym wiodą oczywiście członkowie frakcji PZPR w KO – Miller, Cimoszewicz, Belka. Deklaracje przeciwko Polsce składają też ludzie z PSL i lewicy.

Jest i druga strona – PiS, a tu ostatnio mieliśmy w Brukseli kilka osób, które dało się słuchać, dało się słyszeć i zrozumieć i wszyscy wiedzieli, że  Jacek Saryusz-Wolski jest liderem tej grupy. Kompetentny, wykształcony, mądry. Sekundowali mu Patryk Jaki, Zbigniew Kuźmiuk, Anna Zalewska i Beata Kempa.

Ich konkurenci z polskiej frakcji w Europejskiej Partii Ludowej warczeli na swój własny kraj i głosowali przeciwko interesom Ojczyzny, byleby zaszkodzić PiS. No i jak się okazało to im się udało wygrać wybory parlamentarne. Pyrrusowe zwycięstwo PiS niczego obecnej opozycji nie nauczyło. Czy PiS przed wyborami jest w ślepej uliczce? Czy odważne hasła pomogą?

Kto więc będzie nas patriotów i tradycjonalistów reprezentował w UE? Dlaczego nie wyciąga się wniosków z tego co widać, słychać i czuć? Wiadomo, że w Brukseli dużo płacą. I dobrze, jeśli jest za co. Czy teraz znowu pojadą ludzie z mierną angielszczyzną? Może by pokazać jacy naprawdę są np. zapraszając do telewizyjnych programów na żywo po angielsku – jakiejkolwiek stacji. Z lewicowo-liberalnymi niech porozmawia np. Rachoń albo Wierzejski lub ktokolwiek z „Republiki, oczywiście dobrze po angielsku a z kandydatami PiS mogłaby rozmawiać np. Wysocka-Schnepf albo Olejnik (jeśli mówi in English) lub też ktokolwiek z redakcji międzynarodowej TVN. To powinien być element rywalizacji przedwyborczej kandydata. Niemoty językowe niech walczą o Sejm lub Senat.

Teraz, gdy kaskadowo przebiegają zmiany, na małych ekranach widać, że wszystkie stacje gorączkowo szukają nowych, zdolnych i predysponowanych telewizyjnie. Starych wykopano.

Wracając do głównego wątku, dlaczego teraz za granicę jako reprezentantów Polski opozycja wysyła ludzi „za zasługi”. Trzeba wysyłać najlepszych, nie za „dokonania” lecz za to co mogą zrobić dla Polski. Oczywiście, że mogą się również nie sprawdzić. Zawsze jest takie ryzyko. Jednak po weteranach dokładnie wiemy czego możemy się spodziewać. Czy sprawa lidera delegacji PiS w PE Jacka Saryusz-Wolskiego, czyli plotka o jego rezygnacji jest niebezpiecznie napiętą struną wytrzymałości? Nie sprawdzajcie, opozycjo, czy i kiedy pęknie.