O postaciach rodem ze strasznej bajki pisze CEZARY KRYSZTOPA: Baby Jagi

Rysuje Cezary Krysztopa

Babcia Kasia. Jest coś symbolicznego w tym, że tak pieszczotliwym i sympatycznym mianem określono akurat najbardziej wulgarną i agresywną Babę Jagę jaką można spotkać na warszawskich ulicach. Z jednej strony to groteskowe, a z drugiej wręcz demonicznie przewrotne.

Czasem z racji wykonywanego zawodu, a czasem z przekonania (jak pod Trybunałem Konstytucyjnym, gdzie modliliśmy się o wyrok, który miał zatrzymać rzeź nienarodzonych) zdarzało mi się bywać w miejscach, gdzie bywała i kobieta zwana „Babcią Kasią”. I najczęściej wydawało mi się, że nikt nie przebijał jej w wulgarności i agresji. Sprawiała wrażenie kogoś nieobliczalnego, prowokacyjnego, pełnego jakiejś złej energii. I to skierowanej nie tylko przeciwko kontrdemonstrantom, czy policjantom, ale również ludzi teoretycznie po jej stronie.

Waszawianka roku?

Wręcz czasem zastanawiałem się czy nie jest to przypadek wykorzystywania jakiejś dysfunkcji, jak u Kononowicza. A może też jakieś mocno spóźnione poczucie „misji” czy odnalezienia „sensu” w dość prymitywnym zwracaniu na siebie uwagi, czy desperackie poszukiwanie „poczucia przynależności”. A dla nich jest „Babcią Kasią”. O mało nie została nawet „Warszawianką Roku”.

„Autorytety”

A przecież to nie pierwszy podobny przypadek. „Autorytet moralny” Mateusz Kijowski, „polski Kennedy” Ryszard Petru, „intelektualista” Maciej Stuhr, „aktywista LGBT” Bart Staszewski bezpardonowo atakujący rzecznika MSZ Łukasza Jasinę w związku z jego orientację seksualną. Szereg celebrytów obdarzanych jest atencją za rzekome przymioty obok których nawet nie stali. Przykładów jest wiele i nie dotyczą tylko osób. Ta sama zasada dotyczy „idei”, których są „nośnikami”. Walka o możliwość zabijania dzieci to „prawo człowieka”, szkodzenie własnemu krajowi za granicą to „patriotyzm”, łamanie unijnych traktatów i polskiej konstytucji to „praworządność”. I tak dalej.

Śmiech Baby Jagi

Trudno powiedzieć na ile takie kształtowanie „autorytetów” i „idei” jest świadomą parafrazą metody opisanej w książce „1984” George’a Orwell’a, gdzie Ministerstwo Prawdy zajmuje się kłamstwem, a Ministerstwo Miłości egzekucjami, ale analogie wydają się dość oczywiste.

Mamy teraz na głowie wojnę. I owszem, jest to dziś realnie większy problem niż „Babcie Kasie”. Wydaje mi się jednak, że mimo to nie powinniśmy zapominać o ich istnieniu. Nie dlatego żeby ta konkretna warta była nadmiernej uwagi, ale dlatego, że to co wobec większych problemów wydaje nam się dziś odległe i groteskowe, niestety w wielu krajach stało się codziennością i narzuconą „normalnością”, a przecież i u nas wygląda z każdego napompowanego grubą kasą koncernów kąta. I oby nie było tak, że przez naszą nieuwagę to Baby Jagi będą się śmiały ostatnie.