WALTER ALTERMANN: Kissinger, czyli historia wraca w formie farsy (1)

Print screen: World Economic Forum - Davos 2022

Czy historia rzeczywiście czegokolwiek nas uczy? Czytając o obecnej dyskusji w Davos, trzeba powiedzieć: „ Nie bardzo”. Jednym z kulturowych dogmatów polskiego wychowania dzieci jest szacunek dla starszych. Takie założenie jest – owszem – słuszne i prorodzinne, ale w życiu społecznym przynosi często tragiczne skutki.

Czytając wystąpienie w Davos Henry’ego Kissinger’a, człowieka 98-letniego, byłego sekretarza stanu USA, doświadczonego amerykańskiego dyplomaty, który dostał nawet Pokojową Nagrodę Nobla – trzeba powiedzieć wyraźnie: nie słuchajcie starców. Starość to jednak znaczne ograniczenie sprawności fizycznej, mnóstwo przykrych dolegliwości chorobowych, a nawet zmniejszenie sprawności umysłowej. I tego właśnie Kissinger dał mocne dowody właśnie w Davos, w czasie dyskusji o wojnie na Ukrainie.

Przerwać walkę

Wezwał on Zachód do: „Zaprzestania zadawania miażdżącej klęski siłom rosyjskim w Ukrainie”, albowiem będzie to miało – jego zdaniem – katastrofalne konsekwencje dla stabilności Europy. Stwierdził również, że wojna nie może trwać dłużej i Zachód powinien zmusić Ukrainę do zaakceptowania ustaleń negocjacyjnych, które „znacznie odbiegają od jej obecnych celów wojennych”.

Jako uznany negocjator – bo to on prowadził rozmowy z Wietnamczykami, w sprawie zakończenia wojny z USA – stwierdził, że: „Negocjacje muszą rozpocząć się w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, zanim wywołają wstrząsy i napięcia, których nie będzie łatwo przezwyciężyć. Idealną linią podziału powinien być – według niego – powrót do status quo ante, czyli stanu sprzed wojny. Prowadzenie wojny poza tym punktem nie byłoby kwestią wolności Ukrainy, ale nową wojną przeciwko samej Rosji – powiedział Kissinger. Ostrzegł przed „pchaniem Rosji do stałego sojuszu z Chinami”, do czego przywódcy europejscy nie powinni dopuścić.

400 lat Kissingera

Żeby zaś nie było niejasności w ocenie kto napadł, kto morduje, pali i obraca w popiół Ukrainę, Kissinger powiedział coś, czego nawet po blisko 100-letnim starcu nie spodziewałbym się. Powiedział, że Rosja od 400 lat jest istotną częścią Europy oraz była „gwarantem europejskiej równowagi struktur sił w krytycznych czasach”.

Zatrzymajmy się przez chwilę nad tą rewelacją noblisty. Jeżeli ktoś twierdzi, że przez ostatnie 400 lat, a zatem, mniej więcej, od początków XVII wieku Rosja była gwarantem stabilizacji i pokoju w Europie, to albo nie zna historii Europy, albo też tak mocno przyzwyczaił się do reprezentowania interesów amerykańskiego imperium, że za nic ma pozostałe części świata.

W doktrynie politycznej USA, od początków istnienia tego państwa, był izolacjonizm wobec innych części świata, poza trzema Amerykami. Stany Zjednoczone dość szybko zagarnęły ziemie sąsiadów, że wspomnę Teksas – zaanektowany w 1845 i Kalifornię – 1850. Potem zapanowały nad Ameryką Środkową, którą skazały na narzucana przez siebie dyktatury oraz produkcję rolną, i surowcową. Następnie podporządkowały sobie politycznie Amerykę Południową. Chciały nawet zająć Filipiny, ale się nie udało.

Okrucieństwo 

Owszem USA przystąpiły do obu wojen światowych, ale do pierwszej po głębokiej rozwadze i liczeniu ewentualnych zysków. Przed przystąpieniem do I wojny światowej bowiem  ówczesny prezydent spotkał się z grupą największych producentów uzbrojenia i amunicji, i okazało się, że udział w wojnie może się opłacać. Do II wojny USA przystąpiły dopiero wtedy, gdy same zostały zaatakowane przez Japonię.

O ile chodzi o Kissingera, to dziwi, że sam zaznawszy okrucieństwa totalitarnego systemu –   hitleryzmu, nie rozumie czym był ZSRR. Otóż Kissinger wraz z rodzicami wyemigrował z Niemiec, jako Żyd, w roku 1938. Czy zupełnie wyparł ze swej psychiki 6 lat strachu i upokorzeń pod rządami Hitlera? Przecież nie był wtedy oseskiem, bo urodził się w roku 1923. Po wojnie służył w armii USA, jako oficer śledczy na terenie Niemiec i odnajdował ukrywających się niemieckich zbrodniarzy. Miał nawet na tym polu spore sukcesy. I co? Wyparł swój życiorys z pamięci?

Statystyka i nie tylko

Teraz policzmy te 400 lat, kiedy „można było liczyć na Rosję”, liczmy „od tyłu”:

XX wiek – kilkanaście lat to oświecony, ale w końcu feudalizm carski. 70 lat przypada na rosyjski komunizm, a ponad 20 lat, już w XXI wieku, na dyktaturę Putina. Kissinger nie wie, zapomniał, nie dotarło do niego, że ZSRR podbił i zniewolił całą Europę Środkową? Nie słyszał o Katyniu, o masowych mordach na Polakach? Nie słyszał o Wielkim Głodzie na Ukrainie i milionach umierających obywateli ZSRR w Gułagach? Wreszcie, czy Kissinger nie słyszał, że według Putina, upadek ZSRR był największa katastrofą, jaka spotkała Rosję. i że marzeniem rosyjskiego satrapy jest powrót Rosji do granic ZSRR? Taka niewiedza nie uszłaby nawet maturzyście, nawet w USA.

Przez cały XIX wiek Rosja umacniała swą pozycję imperium, mordując i wywożąc na Syberię Polaków, Litwinów i Ukraińców, którzy chcieli wolności. On być może nie wie, ale my tutaj pamiętamy o dwukrotnej, bezmyślnej rzezi warszawskiej Pragi. A o udziale Rosji w podbiciu Chin, i wymuszeniu na Chińczykach płacenia niewyobrażalnie wysokiego trybutu?

Wiek XVIII – to ekspansja Rosji na Wschód i Zachód i podboje wielu narodów, w tym               walny udział w rozbiorach Rzeczpospolitej.

Wiek XVII – to powstanie imperium Romanowych, które powstało przy pomocy miecza. A przede wszystkim zniewolenia Rosjan, sprowadzenia ich do roli pozbawionych praw obywatelskim mużików.

XVII wiek, to wykuwanie samodierżawia, z całym jego opresyjnym prawem i zwyczajami.

Rosja wybawcą Kissingera?

Może być i tak, że Kissinger, jak wielu dzisiejszych Żydów, uważa Rosję za jedynego wybawcę od niemieckiego nazizmu – hitleryzmu. A to co oburza nas i każe nam wspierać Ukrainę, uważa za małe koszty na wielkim ołtarzu biznesu. Bo Kissinger reprezentuje dzisiaj takich ludzi w Europie, którzy zysk stawiają ponad honor i wolność. Z całą pewnością jego wystąpienie w Davos budzi grozę, bo obnaża najczarniejszą stronę dzisiejszego kapitalizmu, pragmatycznej polityki Zachodu.

Przy okazji. Po roku 1990 kilku prezydentów USA odwiedziło Polskę. I wszyscy oni – najczęściej na Placu Zamkowym w Warszawie – rozczulali się nad tym, jak my, Polacy, pięknie umieraliśmy za wolność. Jak dzielnie walczyliśmy w powstaniu warszawskim, Jak walczyliśmy z komuną, że byliśmy wyzwaniem dla świata. Ale żaden z nich nie przeprosił za Jałtę. I żaden z prezydentów USA nie powiedział krótkiego „przepraszamy, że was sprzedaliśmy”. Niechby nawet dodał: „Wtedy nie mogliśmy inaczej postąpić”. Ale może ich wszystkich doradcą był właśnie Kissinger? A on przecież w widzi w Rosji „gwaranta spokoju”.

A może Kissinger jest nowym wcieleniem Chamberlaine’a? W każdym razie bardzo go przypomina. Pamiętają Państwo tamtego po powrocie z Monachium, jak stojąc na stopniach samolotu radośnie machał kartkami papieru i mówił: „Przywożę wam pokój”? I teraz historia wraca. Ale jak zawsze w formie farsy.