O unijnym szalonym władcy pisze CEZARY KRYSZTOPA: Brukselski czubek

Rysuje Krysztopa, Cezary Krysztopa

Historia zna szalonych władców, którzy szkodzili swojemu ludowi. Nawet jeśli Neron, wbrew pogłoskom, nie spalił Rzymu – jedna z wersji głosi, że tylko wykorzystał pożar, żeby zbudować sobie większy pałac – to sprowadził okrutne prześladowania na chrześcijan, usiłując bezpodstawnym oskarżeniem odsunąć od siebie podejrzenia. Z kolei bizantyjski cesarz Justyn II kazał się wozić tronem na kółkach po pałacu, gryząc przy tym dworzan. Dwóch z nich miał nawet zjeść. A król Francji Karol VI miał uważać, że jest ze szkła, więc zabronił się dotykać, pod ubraniem nosił poduszki, by na koniec przestał się myć, przebierać i ostatecznie zapomniał kim jest.

Jednak wyjątkowym przypadkiem szalonego władcy jest oligarchia zasiadła dziś w Brukseli, która ogłosiła się władcą Europy, choć nikt jej na to stanowisko nie wybrał. Wyjątkowym, ponieważ jako pierwszy w historii szalony władca ma nie tylko przemożną chęć szkodzenia „poddanym”, ale ma również w tym zakresie dokładny plan, który z konsekwencją godną zdrowego na umyśle, systematycznie wprowadza w życie.

Fit for 55

Ubolewam nad tym, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że tak jak poprzedzający go tzw. „Zielony bezwład” czy też „ład” – oparty prawdopodobnie na założeniach wyskrobanych na ścianach celi opuszczonego ośrodka dla obłąkanych – „Fit for 55” Fransa Timmermansa jest de facto planem masowego podniesienia cen wszystkiego, a co za tym idzie, obniżenia wzrostu gospodarczego i celowego zubożenia mieszkańców Europy. I nie jest to żadna metafora ani przesada, mamy za wszystko płacić więcej, co ma prowadzić do obniżenia konsumpcji i przez to zmniejszenie wydzielania przez nas rozmaitych gazów, co z kolei ma podobno „uratować planetę”.

Załóżmy przez chwilę, że nasz szalony władca chce dla nas dobrze i rzeczywiście chodzi mu o to żebyśmy przeżyli mityczne „wielkie wymieranie”. Problem w tym, że karlejąca od dawna w sensie gospodarczym – i nie tylko – Europa wydala kilkanaście procent „szkodzących planecie gazów” w skali świata (ta proporcja ciągle się zmniejsza, np. dlatego, że Europa coraz bardziej odstaje gospodarczo od centrów współczesnego globu). Większość „wydalają” Chiny, Indie, Stany Zjednoczone, Rosja (a w Europie „zielone” Niemcy, ale nie mówcie nikomu, bo będzie im przykro). I w sporej części przypadków te państwa nie mają zamiaru przestać wydalać. W związku z czym nawet gdyby Europa stała się jutro lodową pustynią, albo niczego niewydalającą dziurą, w ogólnym bilansie niewiele by to zmieniło.

Ktoś by pomyślał – no tak, ale wojna wszystko przeorała – urealnia bezużyteczne ideologie. Nawet Niemcy, trudno powiedzieć na ile szczerze, usiłują odrzucić paradygmat „ekologii opartej na nieekologicznym gazie z Rosji”, a przyjąć paradygmat realnego „bezpieczeństwa energetycznego państwa”. Nie dotyczy to jednak naszego brukselskiego władcy. Ten upiera się, że nawet jeśli na chwilę musielibyśmy powrócić do pewnego energetycznego pragmatyzmu, to on nie zamierza w żadnym wypadku rezygnować ze swoich ambitnych zielonych celów!

I tutaj powstaje pytanie czym się właściwie nasz szalony władca kieruje. No wiadomo, kieruje nim szaleństwo, a jednak jest zdolny do wytworzenia czegoś tak z jednej strony szalonego, ale z drugiej konsekwentnego w swoim szaleństwie, jak „Fit for 55”. Może więc ów władca takim zupełnym idiotą nie jest. Czy można uwierzyć, że nie zdaje sobie sprawy z „ekologicznej” bezcelowości swojego „ambitnego planu”?

Zamiłowania obłąkanego

Być może pewną wskazówką są tutaj inne zamiłowania obłąkanego. Weźmy takie zamiłowanie do zabijania dzieci nienarodzonych, zwane dla niepoznaki aborcją, albo zamiłowanie do zabijania staruszków, zwane dla niepoznaki eutanazją, albo upór w promocji – tak promocji, o efektach świadczą statystyki – powiedzmy niestandardowych zachowań seksualnych, czy też promocji skrajnego egoizmu. Wszystkie te „zamiłowania” mają pewien niepozorny zbiór wspólny. Mają sprawić żebyśmy zabijali więcej dzieci i staruszków, jak najmniej się rozmnażali i żeby nie interesowało nas żadne tam „dobro wspólne” (to mamy zostawić naszemu szalonemu władcy, on się nim zajmie lepiej). Mamy jako ludzie, a jako Polacy to już wyjątkowo, na różnych poziomach podlegać atrofii.

A kiedy już zabijemy wszystkie dzieci i staruszków, przestaniemy się rozmnażać i konsumować, a być może również rozmawiać ze sobą skupieni na „samorealizacji” i smartfonach, wtedy zostaniemy ostatnim wydalającym szkodliwe gazy problemem do usunięcia przed osiągnięciem stanu uznawanego przez naszego szalonego władcę za idealny.

Jak pisałem na wstępie, historia zna wielu szalonych władców, ale tego chyba jeszcze nie…